Ani się miejscowi melomani obejrzeli, a Legionowski Festiwal Muzyki Kameralnej i Organowej stał się pełnoletni. Jego tegoroczna edycja dowodzi, że chociaż nadal jest młody, zdążył już zdobyć doświadczenie oraz klasę, którym nie mogą się oprzeć ani uświetniający go wykonawcy, ani tym bardziej słuchacze.

Skoro stuknął jej mały jubileusz, nic dziwnego, że otwierając bieżącą edycję, artystyczny ojciec imprezy przy okazji chętnie sięgnął do wspomnień. – Od czasu, kiedy poszedłem do prezydenta Romana Smogorzewskiego i poprosiłem go o to, żeby dał mi szansę na stworzenie takiej cyklicznej imprezy, minęło już 18 lat. I myślę, że wciąż rośnie ona w siłę. Mieliśmy w jej trakcie naprawdę wyjątkowe wydarzenia, takie jak koncerty chórów z Armenii czy Tajpej, i w ogóle mnóstwo wybitnych wykonawców z kraju i zagranicy – wspomina prof. Jan Boszczanin. Wszystko to pozwoliło z czasem dorobić się legionowskiemu festiwalowi renomy i uznania. Chętnie wyrażanego przez melomanów, lecz także przez grających na nim artystów. – Nie tak dawno ktoś zapytał mnie, czy byłaby szansa, żeby wystąpić na legionowskim festiwalu, ponieważ zagrał już na wszystkich najpoważniejszych festiwalach w Polsce i chciałby mieć na swoim koncie także koncert w Legionowie. Z tego wnioskuję, że ten festiwal stał się już bardzo widoczny na krajowej scenie. Mamy tutaj świetne organy, wspaniałą akustykę, a i samo miejsce jest bardzo ciekawe – dodaje dyrektor artystyczny LFMKiO.

Władysław Szymański, który w czwartą niedzielę lipca rozpoczął tegoroczny cykl koncertów, podziela zachwyty nad organami oraz świątynią, w której rozbrzmiewają. – Instrument jest bardzo dobry. Jest stosunkowo nowy, dobrze skonstruowany i wykonany, no i też dobrze zintonowany, czyli właściwie ukształtowany dźwiękowo. Ponieważ intonacja tych tysięcy piszczałek, które znajdują się w organach, jest zagadnieniem bardzo trudnym, chodzi o taki dobór brzmienia, aby zarówno w pojedynczych układach, jak i w zestawach, ale też w tutti, czyli w całości, głosy brzmiały dobrze. A ten instrument jest naprawdę dobrze zrobiony, daje wiele możliwości brzmieniowych i nadaje się właściwie do całego repertuaru organowego – ocenia muzyk.

Inauguracyjny festiwalowy koncert stanowił dla organisty szczególne wyzwanie. Głównie dlatego, że Władysław Szymański występował w nim solo. A to akurat na Legionowskim Festiwalu Muzyki Kameralnej i Organowej zdarza się rzadko. Takie wyzwanie podjął on jednak bez obaw. – Dzisiejszy koncert wypełni w całości muzyka organowa, w związku z czym jego repertuar trzeba było dobrać tak, aby był interesujący dla słuchaczy. Co prawda ten instrument, organy, ma tak wiele możliwości, że sprawdza się w każdym repertuarze, niemniej jednak trzeba pamiętać, aby właściwie dobrać program i wypełnić go utworami, które zawsze są chętnie słuchane – uważa rektor Akademii Muzycznej w Katowicach.

Podobnie jak w latach ubiegłych, również na tegorocznym święcie muzyki klasycznej, jej miłośnicy mogą spodziewać się ciekawych nowości. – Nie mieliśmy dotąd na przykład czegoś takiego jak recital akordeonowy. Wystąpi u nas sam rektor warszawskiej uczelni, Klaudiusz Baran – wybitny akordeonista. Ale też pojawią się Aleksander Szopa z Agnieszką Kurowską. Będzie to, można powiedzieć, wieczór autorski, bo wszystkie kompozycje będą pana Szopy. Dzięki temu pięć pieśni religijnych będzie u nas miało swe prawykonanie. Jest mi też bardzo miło, że wystąpią u nas moi absolwenci, którzy blisko 10 lat temu skończyli u mnie studia. Dwóch zaprezentuje tu swoje recitale i jestem ciekawy, jak rozwijali się oni muzycznie – mówi Jan Bokszczanin. Po czym wylicza dalej: – Marek Stefański z Mileną Sołtys, obdarzoną niezwykle pięknym głosem, to także atrakcja, na którą warto poczekać i warto tutaj przyjść. Na końcu również będzie ciekawy akcent, dlatego że pojawi się fisharmonia. Postanowiłem na dole zagrać z altowiolistą, aby nas było dobrze widać. Wystąpimy więc w takim nietypowym zestawieniu: fisharmonia i altówka.

Jak to zazwyczaj bywa, większość festiwalowych wykonawców publiczność ogląda dopiero po zakończeniu ich występu. W kościele św. Ducha, z racji tradycyjnego położenia organów, jest podobnie. Choć oczywiście istnieją techniczne możliwości na umożliwienie melomanom podziwiania nie tylko dźwięków, lecz także obrazu. – Dzisiaj coraz więcej koncertów organowych odbywa się w taki sposób, że organista jest widoczny – czy to w salach koncertowych, czy w kościołach, szczególnie nowszych, często jest taki układ organów, który to umożliwia. Ale zdecydowana większość kościołów zbudowano w taki sposób, że organista nie jest widoczny, chociaż na festiwalach stosuje się tam czasem transmisję dźwięku i obrazu na umieszczone niżej monitory. To oczywiście ma swoje wady i zalety, niemniej zawsze trzeba starać się dobrze przygotować do koncertu, ale też dobrze w jego trakcie wyglądać – radzi Władysław Szymański.

Tego lata większość festiwalowych wydarzeń rozpoczynać się będzie o 16.30. Tylko ostatnią odsłonę festiwalu, w niedzielę 3 września, zaplanowano na godzinę 19.00.

Poprzedni artykułKolejne utonięcie
Następny artykułZ biblioteki do gwiazd
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.