Beztroska, z jaką politycy Zjednoczonej Prawicy usiłują postawić krzyżyk na lotnisku w Modlinie, to klasyczny przykład zjawiska zwanego arogancją władzy. Nie zważając na ważną rolę pełnioną przez lotnisko w regionie, politycy usiłują zlikwidować konkurencję dla Centralnego Portu Komunikacyjnego, czyli ukochanego, choć jeszcze nienarodzonego dziecka premiera Morawieckiego. Nic dziwnego, że samorządowcy z regionu głośno, coraz głośniej przeciwko temu protestują.

Stosowane przez mazowieckich włodarzy formy wywierania nacisku na rządzących są rozmaite. W ubiegłym tygodniu była to zorganizowana przed terminalem, pod chmurką, konferencja dotycząca sytuacji lotniska w Modlinie. Jej hasło nie pozostawiało wątpliwości co do intencji organizatorów, a brzmiało: „S.O.S. dla Modlina”. Jak podkreślono w towarzyszącym spotkaniu komunikacie, „Po dziewięciu latach działalności, obsługiwaniu ponad trzech milionów pasażerów rocznie, zdobyciu piątego miejsca wśród lotnisk w Polsce, wywarciu nieocenionego wpływu na rozwój regionu, gwarantowaniu setek, jeśli nie tysięcy miejsc pracy, inicjatorzy powstania lotniska zmuszeni są wołać S.O.S.”.

W rozpoczętym przed południem panelu dyskusyjnym wzięli udział marszałek Adam Struzik, Marcin Danił, wiceprezes Mazowieckiego Portu Lotniczego Warszawa-Modlin, Michał Kaczmarzyk, prezes spółki Ryanair Sun i Krzysztof Bernatowicz, prezes zarządu Egis Projects Polska. Lokalnych samorządowców reprezentowali między innymi burmistrz Nowego Dworu Mazowieckiego Jacek Kowalski oraz Piotr Zadrożny, zastępca prezydenta Legionowa. Uczestnicy dyskusji, której przysłuchiwały się setki osób, skupili się przede wszystkim na kwestii finansowej pomocy dla modlińskiego lotniska, która pozwoliłaby mu złapać drugi oddech i poprzez rozwój oraz modernizację infrastruktury dałaby szansę na osiągnięcie lepszych wyników finansowych. Poruszono też oczywiście temat tworzonych przez potencjalnymi inwestorami przeszkód. Nie zapominając o tych, którzy za owym tworzeniem stoją. – Jeśli Modlin upadnie, wszyscy muszą wiedzieć, przez kogo to się stanie. Wszystkie próby ratowania lotniska spotykają się z obstrukcją albo z unikami. Stronie rządowej nie zależy, żeby ten port lotniczy funkcjonował. Tymczasem pandemia zmieniła przecież sytuację wielu firm, powodując kryzys gospodarczy, który najbardziej odczuły branże turystyczna i lotnicza – powiedział podczas konferencji Adam Struzik, marszałek województwa mazowieckiego, opowiadając o kolejnych próbach ratowania inwestycji.

Marszałek zwrócił uwagę, że w sprawie ratowania Modlina przez cały czas trwa totalna obstrukcja ze strony rządowej. – Po raz trzeci sejmik województwa zabezpieczył 50 mln zł dla lotniska. Nie możemy ich wprowadzić do portu, bo PPL szuka przeszkód. Niestety, mamy zapis w umowie spółki o jednomyślności. Mam wrażenie, że stronie rządowej w ogóle nie zależy, aby to lotnisko funkcjonowało. Ludzie, którzy pobudowali tu parkingi, hotele, mają zbankrutować tylko dlatego, że ktoś sobie ubzdurał, że nie będzie tego lotniska? To skandal – ocenia Adam Struzik. Wobec przedłużającego się paraliżu, wystosował on do premiera dwie propozycje. Zaproponował m.in. wykup udziałów od strony rządowej i przejęcie odpowiedzialności za lotnisko, jednak bezskutecznie. Wobec powyższego zasugerował, aby to strona rządowa wzięła pełną odpowiedzialność za port. Też bez rezultatu, gdyż wszystkie próby dialogu napotykają na uniki ze strony PPL. Pojawiło się trzecie rozwiązanie, czyli prywatny, doświadczony inwestor, lecz na nie też nie ma zgody PPL-u. A zegar odliczający czas do momentu, gdy dla modlińskiego lotniska nie będzie już ratunku, wciąż bije…

Po zakończeniu dyskusji jej uczestnicy oraz słuchacze podpisali petycję skierowaną do premiera Mateusza Morawieckiego. Nieprzypadkowo właśnie do niego, bo wszyscy są świadomi, że bez pomocy rządu – choć blokowanie inwestycji w Modlinie przez państwowego udziałowca, czyli PP „Porty Lotnicze” daje na nią jedynie bardzo mgliste nadzieje – lotnisko w Modlinie nie przetrwa. Swój podpis złożył też, rzecz jasna, reprezentant legionowskiego samorządu. – To nie tylko port, z którego podróżują po świecie legionowianie. To również miejsce pracy dla wielu z nas, a mnóstwo mieszkańców pracuje w firmach realizujących usługi na rzecz lotniska. Wreszcie prawie każdy legionowianin korzysta z pociągów lotniskowych Kolei Mazowieckich, dojeżdżając do pracy. Zamknięcie tego portu lotniczego będzie ciosem w gospodarkę regionu i spowoduje wzrost bezrobocia w mieście i powiecie. Dlatego protestujemy wspólnie przeciwko takim pomysłom – mówi zastępca prezydenta miasta Piotr Zadrożny. Wspólnie i oby skutecznie.

Poprzedni artykułForsa idzie z dymem
Następny artykułGreen Heat, czyli ciepło na zielono
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.