Aura sprawiła, że odwiedził Legionowo w pierwszy dzień prawdziwej, śnieżnej zimy. I choć podróż spod Brodnicy obfitowała w komunikacyjne problemy, Ryszard Rynkowski dotarł do ratusza na czas. Ogrzana kompletem publiczności sala widowiskowa przywitała go, co zrozumiałe, tym bardziej gorąco.

Gościnność swoich fanów Ryszard Rynkowski niezwykle sobie ceni. – Oczywiście zawsze jest miło, kiedy sala jest pełna. To dodaje ochoty do dalszej pracy. Poza tym, nie byłem w Legionowie parę lat, więc myślę, że może ludzie trochę się za mną stęsknili – mówi pochodzący z Elbląga wokalista, instrumentalista i kompozytor. Koncert w Legionowie Ryszard Rynkowski zaczął tak jak swoją karierę po rozstaniu z grupą Vox – od nagrodzonej w Opolu piosenki „Wypijmy za błędy”.

Z każdym kolejnym utworem publiczność mogła nabierać przekonania, że z pewnością nie było błędem wybranie się na piątkowy recital. O ile w ogóle wcześniej coś takiego przyszło komuś do głowy. Mimo samotnego pobytu na scenie, artysta szczelnie wypełniał ją swą niebanalną osobowością. Inna sprawa, że w towarzystwie akompaniujących kolegów byłoby mu znacznie raźniej. – Jasne, że chciałoby się zagrać z zespołem. Zrobię to już jutro, w dużej hali w Jarosławiu. Tutaj z moim bandem ciężko byłoby się znaleźć, w związku z tym jestem sam. Na szczęście potrafię sobie zaakompaniować, gram przecież swoje kompozycje. Trochę przy tym mówię, tak więc to bardziej takie kameralne spotkanie autorskie niż koncert.

Taką formułę spotkania z piosenkarzem legionowianie od razu kupili. W rewanżu, jak na świąteczne preludium przystało, Ryszard Rynkowski hojnie obdzielał ich nie tylko przebojami, lecz także szczerymi życzeniami. Tym cenniejszymi, że pochodziły od człowieka, który wiele już w życiu widział i doświadczył. – Aby w waszych sercach zawsze tliła się iskra nadziei. Ta nadzieja pozwoli wam wygrać z jutrem, a to bardzo ważne – powiedział bohater wieczoru. A chwilę później sam, przy białym fortepianie zaśpiewał swój bodaj najdonioślejszy utwór – „Szczęśliwej drogi już czas”. Magiczne.

Piątkową propozycją Miejski Ośrodek Kultury praktycznie zakończył tegoroczny sezon koncertowy. Mimo finansowego dołka, nadspodziewanie udany. I tak ma być nadal. – Rok 2014 powinien być przynajmniej nie gorszy niż ten, który powoli zostawiamy za sobą. Na pewno w przyszłym roku na sali widowiskowej będzie i koncertowo, i kabaretowo, i bajkowo, i teatralnie. Pracujemy w tej chwili nad precyzyjnym programem poszczególnych imprez – mówi szef MOK-u Andrzej Sobierajski. Oby tylko po ich zakończeniu animatorzy miejskich wydarzeń artystycznych nie mieli podstaw do nucenia: „Wypijmy za błędy, za błędy na górze. Niech wyjdą na dobre zmęczonej…” kulturze.