Dawniej pierwszy dzień kalendarzowej wiosny świętowali głównie wagarowicze. Ale od 2005 roku 21 marca stał się również Światowym Dniem Osób z Zespołem Downa. Nieco żartobliwie określanym też, oczywiście nieprzypadkowo, Dniem Kolorowej Skarpetki. To od niego wziął swoją nazwę legionowski marsz, na którym obecność powinna być wręcz obowiązkowa.

Nazwa marszu ma, jako się rzekło, solidne, genetyczne podstawy. – W 21 parze chromosomów, zamiast dwóch, są trzy. I właśnie ten trzeci chromosom narobił takiego kolorowego misz-maszu. Dlatego powinny być trzy skarpetki, a do tego różne. No ale wiadomo, że mamy tylko dwie nogi, więc chodzimy dzisiaj w dwóch skarpetkach – śmieje się Ewa Grzesznik, przewodnicząca Koła Pomocy Dzieciom Specjalnej Troski przy TPD w Legionowie. „Chodzimy”, rzecz jasna, podczas legionowskiego Marszu Kolorowej Skarpetki. W miniony wtorek kilkuset jego uczestników, z przedszkolakami i uczniami włącznie, znów zebrało się na miejskim rynku, aby wspólnie wyruszyć na krótki, lecz symboliczny i ważny spacer. – W dniu dzisiejszym organizujemy ten przemarsz po raz piąty, w tym dwa razy robiliśmy to wirtualnie. Mamy pierwszy dzień wiosny, ale ważniejszym świętem jest Światowy Dzień Osób z Zespołem Downa. Bo to szczególny dzień dla osób z zespołem Downa i ich rodzin.

Chociaż przez ostatnie lata w postrzeganiu osób z niepełnosprawnościami wiele zmieniło się na lepsze, do ideału wciąż jeszcze w Polsce daleko. Stąd konieczność regularnego przypominania rodakom, że tzw. normalność miewa rozmaite oblicza. – Jesteśmy tutaj po to, aby zamanifestować solidarność z osobami z zespołem Downa oraz ich rodzinami. Bo one są takie same jak my, pełnosprawni. Tak samo potrzebują szacunku, tolerancji i akceptacji. A poza tym dzieci z zespołem Downa to są takie barwne ptaki. Są najbardziej kochane, najbardziej radosne i najbardziej prawdomówne. Wszyscy myślą, że to jest ich wadą, natomiast one są po prostu czyste – dodaje Ewa Grzesznik.

Wtorkowy marsz ulicą marszałka Piłsudskiego otwierał zarazem XII Dni Osób z Niepełnosprawnościami Miasta Legionowo i Powiatu Legionowskiego. Jego licznych, małych oraz dużych uczestników nietrudno było zobaczyć i usłyszeć. Głośno było też pod legionowskim ratuszem, gdzie oprócz jego gospodarza, wicestarosty tudzież innych oficjeli powitał piechurów perkusyjny zespół ze Szkoły Podstawowej w Łajskach. – Chciałem wam wszystkim podziękować za to, że tutaj dzisiaj jesteście i pokazujecie, że ci ludzie, którzy żyją obok nas, są dla nas bardzo ważni, że nie wyobrażamy sobie życia bez nich, że dają nam dużo siły, radości i są nam bardzo potrzebni na co dzień – powiedział prezydent Roman Smogorzewski. – Trzeba pamiętać o tym, że wszyscy jesteśmy jednakowi. A wy wszyscy jesteście wspaniałymi osobami i to naprawdę wielka sprawa, że możemy się razem spotkać tutaj, pod ratuszem – dodał wicestarosta Konrad Michalski. Do ciepłych słów samorządowcy dołożyli też m.in. rozdawane uczestnikom słodycze.

Najważniejsze jest jednak to, co w Legionowie – z myślą o ludziach niepełnosprawnych – dzieje się na co dzień, a nie tylko przy okazji ich święta. – Jesteśmy wyjątkowym miastem, bo mamy aż dwa warsztaty terapii zajęciowej: przy ul. Zwycięstwa i w parafii Matki Bożej Fatimskiej. Finansujemy i wspomagamy też Koło Pomocy Dzieciom Specjalnej Troski. Jest wiele imprez, plenerów, kiermaszów, jest Fundacja „Promień Słońca”, którą wspomagamy – wylicza Roman Smogorzewski. Tak więc miasto i jego mieszkańcy sporo osobom z niepełnosprawnościami dają, ale też sami mogą dzięki nim zmieniać się na lepsze. – Dzięki nim uczymy się szanowania tego, co mamy. Uczymy się cieszenia się tym, co jest wokół nas. To są naprawdę cudowni i wspaniali ludzie, którym warto pomagać i ubogacają naszą wspólnotę, jaką jest miasto. Cieszę się, że już piąty raz odbył się u nas Marsz Kolorowej Skarpetki, jako wyraz solidarności i pokazania, że ci ludzie są dla nas bardzo ważni, bardzo potrzebni i mimo różnych odmienności są tacy sami jak my – podsumowuje prezydent Legionowa.

Warto o tym pamiętać. I umieć dostrzec, jak bardzo wyjątkowość może być normalna.

Poprzedni artykułUcieczka z dragami
Następny artykułRezygnacja na życzenie
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.