Przez lata Dom, a po modernizacji oraz rozbudowie – Centrum Handlowe Maxim od kilku tygodni działa i ma się wyśmienicie. I to akurat widać gołym okiem. To, czego nie widać, bywa jednak równie ciekawe, dlatego podczas uroczystego otwarcia zajrzeliśmy za kulisy największej w Legionowie galerii handlowej. Z takiej promocji żal byłoby nie skorzystać!

Jak zwykle przy tego typu okazjach, najpierw przyszła pora na wyrazy wdzięczności. –Chciałbym bardzo podziękować wszystkim instytucjom, które miały z nami trudne życie, bo niestety bardzo państwa męczyliśmy o wiele, wiele rzeczy – powiedział Piotr Radzikowski, współwłaściciel Centrum Handlowego Maxim. – Mieliście państwo okazję przejść się po czerwonym dywanie. Czerwień to oznaka siły, bezpieczeństwa i miłości, ale jak patrzę na ten kolor, to wydaje mi się, że to jest mieszanka krwi, potu i łez. Bo powstanie tego obiektu nie było aż takie łatwe. Większość z państwa zna jego historię i wie jak to było – dodał jego biznesowy partner Andrzej Piętka. Do grona dobrze zorientowanych w tej kwestii należy przedstawiciel firmy, która pomogła zapełnić Maxima handlową treścią. – Legionowo ma szczęście, że trafiło na takiego inwestora. Jak państwo wiecie, ten projekt ma dosyć długą historię. My pracujemy przy nim sześć albo siedem lat. Bardzo dobrze, że mimo wielu trudności pan Piotr i pan Andrzej się nie poddali. Wiemy, jaka jest obecnie sytuacja na rynku. Jest trudno i z finansowaniem, i z realizacją tego typu projektów, tak więc myślę, że mieszkańcy Legionowa mogą być zadowoleni i wdzięczni, że udało się ten bardzo ważny fragment miasta uporządkować i zrobić coś fajnego. Tak, żeby państwo nie musieli jeździć na zakupy do Warszawy, tylko mogli wydawać pieniądze u siebie – dodał Maciej Mazur z firmy komercjalizującej obiekt

Po modernizacji na klientów Maxima czeka dwukrotnie większa liczba sklepów. Pojawi się się tam również kawiarnia oraz przestrzeń do rozmów czy spotkań. Przy okazji właściciele obiektu liczą na wyciszenie emocji, które od początku towarzyszyły ich inwestycji. – Chodziło głównie o jej lokalizację wśród bloków i potencjalne utrudnienia. Mam nadzieję, że nie aż tak duże, a mieszkańcy to zrozumieją i nam wybaczą. Jeszcze raz dziękujemy im za wyrozumiałość – mówi Andrzej Piętka. – Wykonaliśmy tutaj specjalne przejście, aby mieszkańcy osiedla mogli łatwiej do nas dojść. Też nie bez trudu, ale się to udało i jest zrobione – dodaje Piotr Radzikowski. Jak zaznacza jego wspólnik, z perspektywy okolicznych kierowców rozbudowany Maxim to jeszcze jedna korzyść. – Od strony ulicy Sobieskiego były stare, dosyć zaniedbane parkingi. Dzisiaj one są odnowione i dla mieszkańców otwarte. I jeszcze jedna rzecz, choć bardziej da się to dostrzec na wiosnę: cały obiekt od strony bloków będzie bardzo zielony, w tej chwili trwają już nasadzenia. Myślę więc, że ta część miasta zyska sporo na wyglądzie – sądzi Andrzej Piętka. Tak jak sporo zyskał dawny Maxim. Przy czym, planując jego technologiczno-estetyczny lifting i wykonaną przez firmę Budrem rozbudowę, nawiązano do historii tej części miasta. – Tu przed laty była cegielnia, stąd ta inspiracja cegłą. Mieszkańcom powinno się to spodobać.

Jest o tym przekonany m.in. prezydent Legionowa, którego również nie zabrakło na oficjalnym otwarciu centrum handlowego. Poproszony o krótkie wystąpienie uznał jednak, że kilka słów to za mało i pokusił się o osobistą refleksję. A raczej sentymentalny powrót do przeszłości. – Andrzej Piętka towarzyszy mi właściwie od urodzenia. Czterdzieści parę lat temu chodziłem do jego najwęższego sklepu na świecie, który nazywał się „Plastuś”, po rzeczy czarodziejskie, których gdzie indziej nie było, czyli pachnącą chińską gumkę do ścierania czy kolorowe kredki. Dzięki temu mam okazję obserwować tego niezwykłego człowieka – mówił Roman Smogorzewski. Prezydent pogratulował reprezentantom inwestora – spółki PIR, że odważyli się stawić czoła wszelkim trudnościom i sprostali organizacyjnemu tudzież finansowemu wyzwaniu. A jako gospodarz miasta do owych gratulacji miał jeszcze jeden ważny powód. – Wy widzicie podłogę, a ja widzę metr kwadratowy. Za każdym tym metrem są 23 złote rocznie, a tych metrów kwadratowych jest tutaj 11 tysięcy. To łatwo jest sobie pomnożyć, że parę złotych do budżetu miasta wpłynie.

Póki co, po tradycyjnym przecięciu wstęgi, na jego uczestników spadł deszcz konfetti. Na potok złotówek – czy to do miejskiej, czy właścicielskiej kasy, trzeba będzie poczekać nieco dłużej. Tak czy owak inwestorom spadły z serc olbrzymie kamienie. – Ostatnie dni były bardzo nerwowe i dla nas intensywne. Pracowaliśmy praktycznie dzień i noc. Chociaż jeszcze nie wszystko dopięliśmy na ostatni guzik, szybko to nadrobimy. Ale udało się otworzyć i przede wszystkim czujemy teraz satysfakcję, że jednak się to powiodło – przyznaje Piotr Radzikowski. Sądząc po pierwszych dniach jego działania, pomysł na nowego Maxima klienci kupili.

Poprzedni artykułWygrana za dychę
Następny artykułPływacka niepodległość
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.