Maj, czyli raj na krechę

Gdym przed kilkoma dniami wsłuchał się w użytkowany od półwiecza organizm, dotarł do mnie jego słabiuteńki szept: „Błagam, stary, zwolnij. Ile można wypoczywać!”. Najpierw pomyślałem, że biedaczek zwariował. Bo skoro laba człowiekowi służy, czemu ten miałby występować przeciw błogosławiącym lenistwo prawom natury? Prawom, które wszak – w odróżnieniu do wielu innych – z lubością przestrzegamy. Na pierwsze uruchomienie neuronów to bez sensu. Na drugie, o ile po będącym polską specjalnością majowym mini urlopie dadzą się odpalić – jednak coś jest na rzeczy. W końcu nie bez powodu idzie się po nim do roboty równie dziarsko, jak trzoda chlewna na świniobicie.

Problemy piętrzą się już na etapie planowania, co przez ten czas będziemy nicnierobić. Zamiast beztrosko dać mózgowi wychodne, zaprzęgamy go do ciężkiej logistycznej roboty, która zresztą rzadko kiedy uwieńczona jest sukcesem. Nie da się bowiem bez żadnych konsekwencji w ciągu paru dni zjeść „ulubionego” sernika u teściowej, skosztować boskiej bimbrozji wujka Zdzicha, stawić się u kumpla na pojedynek w piwnej pianie, a zakończyć to wszystko w roli ojca chrzestnego kolejnego potomka szwagra Tomka. To niemożliwe. Chociaż, patrząc na statystyki, wielu rodaków próbuje. Fakt, setki pięciuset kierujących (się ambicją) tatusiów dziennie tracą później „lejce”, ale ile tysięcy przejedzie! To jak na wojnie – straty muszą być. A wojenkę, tę naszą panią, wszak uwielbiamy.

Przypuśćmy jednak, że cudownym zbiegiem okoliczności udało nam się wypoczywać w jednym miejscu i w jednym towarzystwie. Czy wtedy kłopoty mamy z głowy? Ależ skąd! Jeszcze szybciej majówka zacznie kojarzyć nam się z harówką. Każdy, kto próbował, ugniatając przez cały dzień własną rufę, wypić w tym czasie kilkanaście piwnych zupek, zagryzając je tłustymi kawałkami martwych zwierząt, wie o co chodzi. Owszem, w miarę jak we łbie rośnie oprocentowanie, taka forma zabawy wydaje się spełnieniem marzeń. I w tej konkretnej chwili nawet nim bywa. Jest to jednak tylko pożyczka–chwilówka, którą z paskarskimi odsetkami nasze ciała szybko muszą zwrócić. A nie zawsze mają z czego.

Poprzedni artykułTa ostatnia niedziela
Następny artykułKosztowne bazgroły
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.