Jak wielu z nas zapewne pamięta, początek bieżącego roku stał pod znakiem istnego wysypu podwyżek. Atakowały i wciąż atakują one z różnych stron, nie omijając też, co zrozumiałe, opłat ponoszonych przez legionowian mieszkających w zasobach SMLW. I wiele wskazuje na to, że dla wielu z nich powoli stają się one coraz większym ciężarem. Czasem niestety nie do udźwignięcia.

Kiedy wszystko drożeje, często rodzi się konieczność ograniczenia wydatków. Bywało tak wcześniej i bywa również teraz, że dzieje się to na przykład kosztem opłacania czynszu. Łatwo zatem zrozumieć, dlaczego wskaźniki dotyczące zadłużenia lokatorów są w legionowskiej spółdzielni – jak pewnie zresztą w każdej innej – pod specjalnym nadzorem. Zadłużenia, które choć na razie powoli, to jednak stopniowo wzrasta. – Wiadomo, kiedy sytuacja mieszkańców jest gorsza, niejako automatycznie przekłada się to też na wpływy z opłat. Oczywiście nie wiemy jeszcze, jak to się rozwinie w całym bieżącym roku, ale obawiamy się, że ten wzrost może być dość znaczny. Tak więc kalkulując opłaty oraz koszty spółdzielni, ten element też musimy uwzględniać – mówi Marek Petrykowski, wiceprezes zarządu Spółdzielni Mieszkaniowej Lokatorsko-Własnościowej w Legionowie.

Póki co, ubiegłoroczne dane nie upoważniają jeszcze zarządu do bicia na alarm. Problem w tym, że realia ekonomiczne są teraz wstrząsane nie tylko polityką krajowego rządu, lecz także wybuchami za wschodnią granicą. To, co jeszcze kilka tygodni wcześniej wydawało się możliwe do przewidzenia, teraz jest poza wszelką kontrolą. I może rzutować na wpływy spółdzielni z tytułu opłat za użytkowanie lokali. – Procentowo, na pierwszy rzut oka, to się tak źle nie kształtuje. Do tej pory ten wskaźnik był w granicach ośmiu procent, a w tej chwili, w pierwszym kwartale tego roku, wynosi mniej więcej 8,2 – 8,3 procent. Nie w pełni to jednak odzwierciedla powagę sytuacji, ponieważ ten niewielki wzrost procentowy oznacza kilkaset tysięcy wpływów mniej. A jeśli brakuje kilkuset tysięcy – w sytuacji, gdzie na każdym kroku ponosimy coraz większe koszty – taka kwota zaczyna już mieć znaczenie – przyznaje wiceprezes legionowskiej SMLW.

Jeżeli procentowy wskaźnik zadłużenia pozostanie na zbliżonym do obecnego poziomie, spółdzielnia sobie z tym poradzi. Ale gdy zaległości czynszowe mieszkańców osiągną nienotowany wcześniej poziom, do walki z nimi zarząd SMLW będzie musiał znaleźć bardziej skuteczny od samych tylko monitów oręż. Umiejętnie godząc spółdzielczy solidaryzm ze stabilizacją finansową oraz koniecznością właściwego zarządzania majątkiem tysięcy legionowian. – Oczywiście zawsze musimy się liczyć z pogorszeniem sytuacji i tworzyć pewne elementy zapobiegające jego skutkom. Nie chciałbym tutaj jednak wprowadzać jakiegoś czarnowidztwa. W tej nie widzę żadnego zagrożenia, jeżeli chodzi o płynność finansową naszej spółdzielni. Niemniej musimy też o tym pamiętać, ustalając nowe stawki, nowe opłaty, i to w szeregu dziedzinach – podkreśla Marek Petrykowski.

Wnosząc comiesięczne opłaty za lokal, warto mieć tę ekonomiczną prawidłowość na uwadze. Tak samo jak fakt, że zadłużenie grupy mieszkańców może z biegiem czasu uderzyć we wszystkich spółdzielców.

Poprzedni artykułZemsta kuriera
Następny artykułWiosna w „Parku Kieszonkowym”
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.