na zdj. Jan Bokszczanin

Jak zapewniają jego organizatorzy, z przyjemnością podwójną – bo po spowodowanej epidemią przerwie – zapraszają oni właśnie na kolejny, szesnasty już Legionowski Festiwal Muzyki Kameralnej i Organowej. Wszystkie festiwalowe koncerty, i jest to dla melomanów dobra wiadomość, odbędą się w kościele Świętego Ducha w Legionowie.

Nie będzie to edycja wyjątkowa, bo dobra muzyka nie jest przecież wyjątkiem, a winna być normą; nie będzie to edycja przełomowa, bo spotkamy na koncertach tych artystów, których znamy już z edycji poprzednich, kiedy pokazali nam wielkość swego talentu; nie będzie to edycja zaskakująca, bo zaskakiwać mogą błahe reklamowe nowinki, a my trwamy wszak nieustannie przy swoim: sztuka jest wartością niesprowadzalną do innych i ze swej natury powołuje nas do świętości. Tegoroczną edycję moglibyśmy nazwać skrótowo: organy w dobrym towarzystwie. Na każdym bowiem z siedmiu festiwalowych koncertów organy będą jak refren, jak powracający uporczywie motyw.

Festiwal zainauguruje 25 lipca koncert z udziałem organów i skrzypiec. Organy ożywi muzyk z Dolnego Śląska Adam Klarecki, obecnie organista bazyliki katedralnej we Włocławku. Towarzyszył mu będzie na skrzypcach Karol Lipiński-Brańka, również z wrocławskiej Akademii Muzycznej, debiutujący w 2007 roku na scenie Filharmonii Częstochowskiej. Współpracuje z teatrami, gra zarówno klasyków, jak i utwory współczesne. Kolejny koncert, 1 sierpnia, to brzmienia organów i trąbki. Na organach zagra Piotr Rojek, również syn Dolnego Śląska. Koncertuje w Europie i nagrywa płyty z muzyką różnych epok. Trąbką posłuży się Igor Cecocho, rodem z Białoruskiej Akademii Muzycznej w Mińsku. Gra na trąbkach współczesnych i historycznych. Z wyboru – wrocławianin i łodzianin. Następne wydarzenie, 8 sierpnia, to zestawienie organów z rzadko spotykaną harfą. Na organach: Waldemar Krawiec, absolwent Akademii Muzycznej w Katowicach, zainteresowany żywo śląską tradycją muzyczną, którą aktywnie bada i współtworzy Jest artystą upartym: aby zainstalować nowe organy w jednym ze śląskich kościołów, zagrał 30 charytatywnych koncertów – no i się udało! Harfą zajmie się Zuzanna Elsner, wykształcona przez wielu europejskiej sławy mistrzów absolwentka warszawskiej Akademii Muzycznej im. Chopina. Koncertuje jako solistka z wielu znakomitymi orkiestrami w całej Europie. Koncert 15 sierpnia w dwójnasób będzie szczególny – bo rocznica słynnego boju, zwanego przez złośliwych „cudem nad Wisłą”, uczczona zostanie obojem Tytusa Wojnowicza, wspartym potężnym wydechem organów wyzwolonym przez Jana Bokszczanina. Obu tych panów legionowianom przedstawiać wstyd, wszak znamy ich wszyscy. Wystarczy wspomnieć, że Jan Bokszczanin od początku zarządza artystycznie naszym festiwalem, a zacnego oboistę gościliśmy tu już nie raz w różnych salach legionowskich i w zawsze zacnym towarzystwie, choćby był solistą. Wreszcie 22 sierpnia usłyszymy głos ludzki w roli artystycznej. Będzie to sopran Anny Fabrello, absolwentki gdańskiej Akademii Muzycznej, która w Operze Bałtyckiej wyśpiewała już przed tamtejszą publicznością wszystko, co najlepsze w operach. Organista tego koncertu, Andrzej Szadejko, też smagany bałtyckim wiatrem w gdańskiej Akademii Muzycznej, pozostał wierny gdańskiemu i barokowemu dziedzictwu, przypominając publiczności dzieła osiemnastowiecznych mistrzów Pomorza. Przypomni je i nam. Ostatni koncert wakacyjny, 29 sierpnia, to kontrowersyjne być może współbrzmienie organów i wibrafonu. Wibrafonista Jakub Kotowicz jest z wykształcenia i z upodobania jazzmanem. Śmiałość i perfekcja w posługiwaniu się wibrafonem doprowadziły go do wydania solowej płyty. Uczestniczył w słynnym festiwalu Jazz Jamboree. Na organach zagra Józef Kotowicz –wszędobylski restaurator zacnych instrumentów w Białymstoku i okolicach. Na Podlasiu mnoży stare, zabytkowe organy, sprowadzając je z różnych części Europy. Pełni niepokoju jesteśmy, co powie o organach legionowskich. Na koncercie powakacyjnym, ostatnim – 5 września, organom znów towarzyszył będzie głos, i to nie jeden – głos zespołu Jerycho. Jego interpretacje polskich i łacińskich śpiewów historycznych unaoczniają nam trzewia muzyki sakralnej, improwizowaną polifonią rysując kształt absolutu, co nas od środka pożera. Te głosy z wnętrza zaświatów uzupełni natchniony duchem papieskich mszy, które muzycznie ilustrował Witold Zalewski, organista Katedry Wawelskiej. Sławę Wawelu rozsiał od paryskiej Notre-Dame, przez Nowy Jork, Sydney, Buenos Aires, Toronto aż do Irkucka i Jerozolimy. Nie dość mu było; przyjedzie też do Legionowa.