Czasy mamy takie, że w trakcie zakupów coraz więcej Polaków zwraca uwagę przede wszystkim na cenę. To rozsądne, bo te same produkty w różnych sieciach mogą być nawet o ponad 200 proc. droższe, a za identyczny koszyk artykułów zamówionych online można zapłacić o jedną piątą więcej niż w sklepie stacjonarnym. Czy zatem ubiegły rok faktycznie upłynął pod znakiem drożyzny na sklepowych półkach?

Bez względu na szacunki ekonomistów dotyczące inflacji konsumenckiej w 2020 roku, w powszechnym odczuciu ceny wzrastały znacznie szybciej, niż wynikało to z oficjalnych statystyk. Pojawiały się opinie, że realna inflacja przybiera nawet dwucyfrowy poziom, drastycznie zmniejszając siłę nabywczą Polaków. Dlatego eksperci z portalu rankomat.pl postanowili przeanalizować, jak w rzeczywistości kształtowała się cena koszyka podstawowych produktów i czy poczucie drożyzny nie wynika z różnicy w cenach pomiędzy wybranymi sieciami handlowymi.

Koszyk pełen różnic

Analitycy z ASM Sales Force Agency zbadali zróżnicowanie cen obejmujące 40 produktów wchodzących w skład koszyka zakupowego w wybranych sieciach handlowych. Niektóre różnice są na tyle wysokie, że mogą tłumaczyć przekonanie o galopującym wzroście cen z perspektywy przeciętnego konsumenta.

Koszyk składający się z produktów FMCG (ang. Fast Moving Consumer Goods), zawierający artykuły spożywcze i środki czystości, został w grudniu 2020 r. wyceniony według cen maksymalnych na kwotę 306 zł. To o 82 zł więcej niż średnia wartość koszyka zakupowego, który w tym samym miesiącu wyceniony został na 224 zł. Jeszcze większa, bo aż 133-złotowa różnica wystąpiła w porównaniu do koszyka, który skomponowany został w sklepach oferujących najniższe ceny. Przekłada się to na 43 proc. oszczędności w stosunku do najdroższego wariantu.

Dla zobrazowania skali zaobserwowanego zjawiska eksperci rankomat.pl stworzyli własny mini koszyk i umieściliśmy w nim siedem produktów: margarynę, kawę mieloną, kabanosy, warzywa na patelnię, lody, szampon do włosów i pastę do zębów. Okazało się, że różnice w cenach mieszczą się w przedziale od 60 do aż 220 proc.!

Osoby niezwracające uwagi na cenę mogą za margarynę zapłacić 220 proc. więcej, za kawę 167 proc., a za pastę do zębów 125 proc. I tak mały koszyk, bo składający się tylko z siedmiu produktów, może być o 111 proc. droższy, jeśli kupilibyśmy artykuły w maksymalnej cenie. Jest to oczywiście sytuacja czysto hipotetyczna, jednak obrazuje, jak mogą być odbierane ceny ogółem, jeśli konsument wybierałby sklepy o najwyższych stawkach.

Sieciowa łamigłówka

Aby przedstawić, jak zmieniała się cena koszyka złożonego z 40 produktów na przestrzeni ubiegłego roku, eksperci rankomat.pl skorzystali z „Raportów koszyka zakupowego” przygotowanych przez ASM Sales Force Agency. Badanie prowadzono w pięciu placówkach sieci tradycyjnych, zlokalizowanych w dwunastu polskich miastach: Białymstoku, Bydgoszczy, Gdańsku, Jeleniej Górze, Lublinie, Łodzi, Katowicach, Krakowie, Opolu, Poznaniu, Warszawie i Szczecinie. Badanie obejęło porównanie cen analogicznych produktów szybkozbywalnych FMCG, tych samych marek i o takich samych gramaturach. W skład sieci tradycyjnej wchodzą: Auchan, Carrefour, E.Leclerc, Intermarche, Kaufland i Tesco.

Najdroższym sklepem w 2020 roku w analizowanej grupie był E.Leclerc, z roczną średnią ceną koszyka zakupowego na poziomie 237 zł. Do tej sieci należy także miesięczny rekord ceny – w maju za koszyk trzeba było zapłacić 260 zł. To aż o 44 zł (21 proc.) więcej, niż za zestaw tych samych produktów kupionych w tym samym miesiącu w Auchan. Na kolejnych miejscach pod kątem średniej rocznej ceny koszyka zakupowego znalazły się Tesco (229 zł), Intermarche (227 zł), Kaufland (224 zł), Carrefour (222 zł) i Auchan (213 zł), który poza lipcem był najtańszą siecią w badanej grupie. Co ciekawe, tylko w Intermarche (+1,39 zł) i w Tesco (+0,94 zł) cena za ten sam koszyk produktów była wyższa w grudniu w porównaniu do początku roku. W pozostałych sieciach w grudniu było taniej niż w styczniu 2020 roku.

Najdrożej online

Mając na uwadze wybuch pandemii koronawirusa oraz zalecenia dotyczące utrzymywania dystansu społecznego, warto także sprawdzić, jak zachowywały się ceny koszyka zakupowego dostępnego w kanale zdalnym. Do kategorii e-gorcery zaliczonych zostało pięć sklepów oferujących zakupy online: frisco.pl, dodomku.pl, polskikoszyk.pl, szybkikoszyk.pl i Megasam24.pl. Jako że kategoria e-grocery została potraktowana łącznie, to średnia cena koszyka w tym obszarze została od razu zestawiona ze średnią ceną w sieciach tradycyjnych. Porównanie sprzedaży online ze stacjonarną daje jednoznaczny obraz sytuacji.

Wzmożony popyt na zakupy zdalne, wywołany w dużej mierze obawą przed koronawirusem, wywindował ceny produktów oferowanych w tym kanale. W każdym miesiącu koszyk produktów zamawiany online był widocznie droższy niż ten sam zestaw kupiony w sieci tradycyjnej. Najwyższa różnica wystąpiła w październiku – 48 zł (drożej o 21 proc.). Widoczny skok cen w e-grocery miał także miejsce w pandemicznym marcu (wzrost o 20 proc.) i kwietniu (wzrost o 20 proc.). Ceny produktów oferowanych w kanale zdalnym ulegały znacznie większym wahaniom na przestrzeni 2020 r. – Z obserwacji wynika, że w sieciach tradycyjnych ceny za koszyk zakupowy spadały na przestrzeni 2020 roku. Najwyższe ceny odnotowane zostały w sprzedaży online. Kanał e-grocery wykorzystał pandemiczną sytuację, doskonale wpisując się w oczekiwania klientów utrzymujących dystans społeczny. Na powszechne poczucie drożyzny mogły wpływać różnice w cenach tych samych produktów oferowanych przez różne sieci. Rozbieżności te w skrajnych przypadkach sięgały nawet kilkuset procent – komentuje Bartłomiej Borucki, ekspert rankomat.pl.

Inflacja po konsumencku

Ubiegły rok upłynął pod znakiem „gołębiej” polityki banków centralnych. Obniżanie stóp procentowych oraz masowy dodruk pieniądza rodziły strach przed niekontrolowanym wzrostem cen towarów i usług. W lutym 2020 r. odnotowano szczytowy odczyt inflacji konsumenckiej (CPI, ang. Consumer Price Index), który osiągnął niewidziany od 2011 r. poziom 4,7 proc. W kolejnych miesiącach wskaźnik zaczął opadać, aby w grudniu zatrzymać się na zaskakującym dla analityków poziomie 2,4 proc.

Choć Niels Bohr mawiał, że „prognozowanie jest trudne, zwłaszcza wtedy, gdy dotyczy przyszłości”, to ekonomiści zwyczajowo przygotowali swoje przewidywania dotyczące spodziewanej inflacji w 2021 roku. Zgodnie z prognozami m.in. Banku Pekao, Credit Agricole i mBanku inflacja CPI w 2021 r. utrzyma się powyżej celu inflacyjnego NBP (2,5 proc.), jednak nie powinna przekroczyć poziomu 3 proc.