Jak dobrze pożyczyć

Jak świat długi i szeroki, rozbrzmiewały ostatnio życzenia zdrowia, szczęścia i wszelkiej pomyślności. Wspomagane niekiedy zbawczą mocą świątecznego opłatka, miały sprawić, że ich beneficjent już nigdy nie doświadczy ujemnych stron życia na tej coraz mniej przyjaznej ludziom planecie. Jest jednak problem, gdyż wigilijna lista wszystkiego najlepszego z reguły nijak się ma do naszej późniejszej egzystencji. Pytanie brzmi: czy z winy nieszczerego nadawcy, czy mało sumiennego odbiorcy życzeń? Wszak ktoś powinien beknąć za to, że wsparte świąteczną kolacją słowa spalają się prawie tak szybko, jak pochłonięte wśród nocnej ciszy kalorie.

Prawda leży zapewne pośrodku. Recytując komuś świąteczną naj-litanię, często życzymy mu tego, by stał się takim, jakim to MY chcemy go widzieć. To zaś powoduje, że – o ile jest on innego zdania na temat swej przyszłości – równie dobrze zamiast wszystkich „najów” moglibyśmy recytować np. fragment „Kapitału” Marksa. Siła rażenia byłaby podobna. Z drugiej strony, za przegraną w bitwie o lepsze poświąteczne jutro stoją ci, którzy tą walką powinni dowodzić. Zwłaszcza w pewnym kraju nad Wisłą. Jakże łatwo od jego mieszkańców usłyszeć: „źle się czuję”, „jest do d…”, „nic z tego nie będzie”… Za łatwo. A jak mawia pewien mój starszy kolega po nucie, „kto mało oczekuje, mało dostaje”. No i wszystko jasne!

Tak czy siak, pora w tym miejscu złożyć wiernym zjadaczom naszego gazetowego chleba te postponowane zaledwie kilka linijek wyżej życzenia. Życzenia szczere, od serca, prawdziwe. No i takie, które wszelkie inne mają pod sobą. Co ciekawe, są one całkiem proste. Życzę Wam mianowicie, byście już nigdy przenigdy jakichkolwiek życzeń nie potrzebowali. Ludziom prawdziwie szczęśliwym są one przecież zbędne.

Poprzedni artykułPogotowiu na ratunek
Następny artykułTony niepokoju
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.