W drugą niedzielę lutego legionowscy muzealnicy zaproponowali mieszkańcom wycieczkę na bagna. Wycieczkę, rzec można, stacjonarną. Przybrała ona bowiem formę prelekcji dr Magdaleny Woińskiej, opatrzonej przez autorkę wiele wyjaśniającym tytułem „Zatopione w bagnach. Ludzie, broń i wraki…”.

Kurs obrany na bagna, dla niektórych być może zaskakujący, dobrze wpisuje się działania mające na celu popularyzację nauki i historii. – Chciałam zaprezentować szerszej publiczności odkrycia, które pochodzą z północnej Europy, głównie z Półwyspu Jutlandzkiego – jako ciekawostkę, a z drugiej strony jako pokazanie, z jakim materiałem mogą mieć do czynienia archeolodzy. W bagnach można znaleźć ofiary złożone z ludzi, depozyty w postaci elementów uzbrojenia, można też trafić – jak w Irlandii – na bryły masła, czy nawet wraki, które są pozostałościami po konfliktach zbrojnych – mówi dr Magdalena Woińska z Muzeum Historycznego w Legionowie.

Jak podkreśla muzealniczka, na uwięzione w bagnach znaleziska trafia się z reguły przypadkowo. W zależności od warunków, w jakich przebywały, można liczyć na wydobycie fragmentów tkanin, a także wyrobów z drewna i metalu. – Duża ich część pochodzi z XIX wieku, część z lat 50. XX wieku. Najczęściej dochodziło do znalezisk podczas prac melioracyjnych albo przy okazji wydobywania torfu – dodaje legionowska archeolog. Znaleźć coś na bagnach to jedno. Ale później te pamiątki historii trzeba jeszcze wydobyć. – Na pewno nie jest to łatwe przedsięwzięcie, co wynika chociażby z obecności środowiska wodnego. Według informacji, do których dotarłam, dalej są to typowe badania archeologiczne, bo te przedmioty wydobywa się i dokumentuje w podobny sposób. Choć wydobywano też znaleziska w postaci brył, które następnie transportowano do laboratorium, gdzie wykonywano im zdjęcia rentgenowskie i dopiero zabytki były oddzielane od warstw ziemi.

Zważywszy na fotografie znajdowanych w bagnach ludzkich zwłok, prelekcja w głównej siedzibie muzeum była wydarzeniem dla ludzi o mocnych nerwach. Dzięki temu jednak bardziej fascynującym i ciekawym. Można tylko żałować, że powiat legionowski jak na razie nie odkrył przed archeologami takich skarbów. I raczej się na to nie zanosi. – Niestety, w naszym regionie nie udało się odnotować tego typu znalezisk, ale nigdy nie wiadomo, co kryje ziemia. Archeologia jest nauką, która zawsze może nas zaskoczyć. Natomiast w ostatnich latach były takie znaleziska w innych częściach kraju: jedno w okolicach jeziora Nidajno, a drugie w pobliżu miejscowości Lubanowo. Zawierały one m.in. elementy uzbrojenia – mówi dr Magdalena Woińska. Wygląda więc na to, że czekając na tego rodzaju odkrycia w powiecie, też warto się uzbroić – w cierpliwość.

Poprzedni artykułZimowa feeria rozrywek
Następny artykułKichać, jak to łatwo powiedzieć
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.

1 KOMENTARZ

  1. Poszukiwacze skarbów są w Polsce przestępcami. Odnalezione w ziemi przedmioty są kradzione przez państwo, a znalazca który „skarbów” dobrowolnie nie oddał, skazywany jest na wiezienie.
    Nigdy niczego nie odnajdziemy. Ekipy muzealne mogą przeszukać 1% kraju przez kilka tysięcy lat, tysiące „prywatnych” poszukiwaczy zrobią to w kilkanaście lat. Nie wolno czekać tysięcy lat, bo większość „fantów” zmieni się w rdzę.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.