W ostatnią sobotę sierpnia Chotomów zaliczył ważny sportowy debiut. Walory okolicznych lasów sprawiły, że po raz pierwszy znalazł się na mapie kolarskiego cyklu Lotto Poland Bike Marathon. Z tej okazji zjechało tam z całego kraju blisko 600 amatorów jazdy w terenie.

Od samego rana nad wszystkim czuwał Grzegorz Wajs, pomysłodawca ogólnopolskiego ścigania się na „góralach”. – Bardzo się cieszymy, że z dziesiątym etapem zawitaliśmy właśnie do powiatu legionowskiego i tej uroczej, pięknej miejscowości w gminie Jabłonna. Dzięki współpracy ze starostwem oraz Stowarzyszeniem Przyjaciół Gminy Jabłonna mogliśmy to święto rowerowe dzisiaj zorganizować – mówi były kolarz. Z jego lokalizacją, zdaniem pomysłodawcy zawodów, trafiono w dziesiątkę. – Jest to blisko Warszawy, świetne tereny, piękne, malownicze lasy – nic tylko robić imprezy i niech całe rodziny dobrze się czują na tych wyścigach. Generalnie przyświeca nam hasło, że w naszych maratonach może wystartować każdy: wystarczy mieć rower i kask. Tak więc są one dla wszystkich chętnych, którzy chcą spróbować swoich sił na dwóch kółkach.

Już tradycyjnie znaleźli się wśród nich i „niedzielni” cykliści, i terenowi tytani. Ze względu na prestiż oraz rangę zawodów tych drugich było oczywiście więcej. Niezależnie od wyścigu dla najmłodszych, rywalizację w Lasach Chotomowskich rozegrano na trzech dystansach: MAX, MINI i FAN. Czołowym zawodnikom sprzyjająca aura dawała nadzieję na doskonałe wyniki. Tym ścigającym się mniej serio – gwarantowała świetną zabawę. – Dzisiaj jest idealna pogoda dla kolarzy: nie pada deszcz, jest około 20 stopni i nie ma dużego słońca. To wymarzone warunki, pozwalające wyrównać oddech i wszystko poukładać sobie w organizmie, bo to jest najważniejszy element. Zdecydowanie więcej zawodników potrafi lepiej jechać w takim umiarkowanym klimacie jak dzisiaj. Upały to już pewne ekstremum, pasujące tylko niektórym kolarzom. A dzisiaj temperatura powinna pasować większości zawodników – oceniał Grzegorz Wajs.

Związana, ubita ziemia sprzyjała rozwijaniu większych prędkości. Wraz z nimi rosło jednak ryzyko upadku, co niektórzy na własnej skórze boleśnie odczuli. Jak zwykle trudów jazdy nie wytrzymywał też czasem sprzęt. Większość zawodników cała, zdrowa i szczęśliwa dotarła jednak do mety. Zlokalizowano ją tam gdzie start – obok miasteczka kolarskiego przy ulicy Bagiennej. Na 53-kilometrowym dystansie MAX, jadąc ze średnią prędkością około 30 km/h, zwyciężył Kamil Kuszmider, wyprzedzając Bartosza Grędzińskiego i Łukasza Góralewskiego. Wśród kobiet triumfowała Katarzyna Radziszewska. 27-kilometrową trasę MINI najszybciej pokonał Kacper Skalski, finiszując przed Adamem Płoskim i Sylwestrem Szturnogą. Najlepszą z pań była Izabela Kamińska. Ośmiokilometrowy dystans FAN wygrali natomiast Maciej Petryszyn oraz Kamila Klaus. W rywalizacji drużynowej najlepsze w Chotomowie były KK Catena Wyszków, przed MCP Bike Team i Mybike.pl.

Sprawdzając na elektronicznej tablicy zajętą przez siebie lokatę, udział w zawodach chwalili sobie jednak nie tylko triumfatorzy. – Bardzo dobra pogoda i trasa. Dla mnie, ponieważ jestem gruby, troszeczkę za bardzo kręta i techniczna, przez co mało było fragmentów do wyprzedzania, ale w ogóle wszystko super – oceniał Wojtek Bochenek. A Artur Wolak, jego kompan z trasy, dodał: – Chyba pierwszy raz byłem w tych lasach i fantastyczne się tu jeździ. A po wyścigu wszyscy zawodnicy są tu chyba zadowoleni i uśmiechnięci.

Dzień później, w pobliskim Nieporęcie wielu z nich wzięło udział w XI Drużynowych Mistrzostwach Polski MTB Amatorów. I chociaż tym razem nie uniknęli deszczu, z roli weekendowej stolicy crossowego kolarstwa powiat legionowski wywiązał się wzorowo.

Poprzedni artykułLaponia na stopa
Następny artykułDrogie bilety skasowane!
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.