Ojczyzna gol-izna

Zabrzmiał gwizdek i oto po czterech latach przerwy nadszedł czas znienawidzony przez damy z tej planety – mistrzostwa świata w gałę. Formalnie nic się dla nich nie zmieniło: mąż pozostał mężem, konkubent konkubentem, a kochanek… powiedzmy, że zawiesił sprzęt na kołku. W realu zaś dziesiątki milionów samców zniknęły z rodzinnego życia i współżycia. Na nic perswazje godzące w sens ganiania za piłką przez dwa tuziny chłopów, perwersje w rodzaju zadka uzbrojonego nawet w najcieńsze stringi też nie pomogą. Przeciwnie, jeśli mur przed ekranem dama ustawi w złym momencie, musi liczyć się z faulem. Bo akurat była sytuacja. Fakt, niby istnieje coś takiego jak replay, ale nie po to kibic drze mordę na żywo, by liczyć na łaskę i niełaskę pana od transmisji. Krótko pisząc, drogie panie, w meczu mundial – reszta egzystencji macie przekopane.

Będąc polską niewiastą, choć większość z nich na miesiąc wyleciała z placu gry, wcale bym się jednak nie martwił. Kiedy minie czas rozłąki z sypialnianymi treningami, ich biało-czerwone orły z mocno podciętymi skrzydłami znów zaczną strzelać gole na własnym boisku. Z początku pewnie nawet bardziej przykładając się do konstruowania efektownych akcji. Może się oczywiście zdarzyć, że ten i ów nie będzie miał po co pokazywać się pod drzwiami dawnego klubu, gdyż w międzyczasie sparingpartnerka dokonała transferu i atakuje już życie z innym napastnikiem. Cóż, tak to w sporcie bywa. Wtedy najwyżej wróci do świetnie znanych sobie z młodzieńczych lat treningów indywidualnych. Plus jest taki, że trudniej w ich trakcie odnieść poważną kontuzję.

Jak zatem widać, ogólnoświatowa kopanina nie jest aż taką piramundialną bzdurą. A co najważniejsze, ułatwia wykrzesanie z siebie emocji, siedzących zwykle na ławce rezerwowych. Ja też spróbuję – właśnie zaczyna się mecz naszych…

Poprzedni artykułCIS wyróżniony
Następny artykułMieszkańcy nie chcą Kalinowskiego
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.