Parę tygodni temu sieć sklepów Biedronka wypuściła Gang Świeżaków. Te skądinąd sympatyczne maskotki, sprawiły, że z niewiadomych przyczyn część klientów Biedronki przemieniła się w… Gang Zwierzaków. Co takiego jest w Brokule Bartku czy Śliwce Sabinie, że większe parcie na zdobycie Świeżaka mają dorośli, a nie ich dzieci? I po to, aby je dostać potrafią nawet… popełnić przestępstwo?

O co chodzi w akcji „Gang Świeżaków”? Mając specjalną kartę Moja Biedronka oraz robiąc zakupy w sklepie na określoną sumę, można zbierać naklejki, które potem wymienia się na pluszową maskotkę. Dodatkowym plusem było kupowanie specjalnych produktów, czyli warzyw i owoców, za które zbierało się ekstra punkty. Promocja oczywiście przyciągnęła klientów do sklepu, bo każdy z nas przecież lubi zbierać punkty i wymieniać je na fanty – taka już nasza natura, co potwierdzi to każdy rekin marketingu. A że do zebrania były pluszaki w kształcie warzyw lub owoców i to nie byle jakie, bo z imionami(!), to już w ogóle było szaleństwo. Wszyscy zaczęli robić zakupy w Biedronce byle tylko dostać Jabłka Antka, Gruszkę Gosię i resztę gangu. I nie ma w tym nic złego, bo każda ze stron byłaby zadowolona, gdyby nie jedna mała wpadka…
Otóż okazało się, że chętnych na pluszaki jest tyle, że nie starczyło ich od razu dla wszystkich. Zwyczajnie… zabrakło ich w sklepach. Część cierpliwych klientów pogodziła się z tym faktem i ze spokojem czekała na swoją kolej, ale pozostała jeszcze część tych mniej cierpliwych. No i się zaczęło. Obudziły się zwierzęce instynkty. Zaczęły się przepychanki w sklepach, pretensje do kasjerów, krzyki i ogólne oburzenie, bo oni mają punkty, a Świeżaków nie widać. Doszło nawet do tak kuriozalnych rzeczy, jak np. zapisy na Świeżaki. Powstały listy, na które wpisywali się „pokrzywdzeni” klienci. Maskotki, które w kolejnych turach dotarły w końcu do sklepów, były rozdawane zgodnie z kolejnością zapisów na „społecznej liście”. Nie obyło się jednak bez lamentu w internecie.
Gang „Biznesowych Januszy” zaczął też sprzedawać maskotki na portalach aukcyjnych za krocie, a niektórzy nawet uciekli się do…kradzieży. Tak było w naszej legionowskiej Biedronce, gdzie ktoś podobno ukradł…1000 naklejek z akcji. Co lepsze, podejrzana o kradzież została prawdopodobnie niewłaściwa osoba, ale prawo jest prawem, więc czeka ją wizyta na komendzie, z tak dość niedorzecznego powodu.
Swieżaki pozostaną już legendą, nie tylko u nas, ale i w całej Polsce. To, jak potrafi zachować się zdesperowany rodzic, byle tylko zdobyć pluszową truskawkę, przechodzi ludzkie pojęcie. Chociaż, jak się okazuje, podobno dzieci, które nie mają choćby jednej takiej maskotki, są…szykanowane w szkole. Koledzy z klasy potrafią wyśmiać takiego niewinnego malca, tylko dlatego, bo jego mama nie wzięła udziału w akcji…

Klaudia Leszczyńska