Od dawna zastanawiało mnie, co też złego jest w określeniu jakiejś niedużej miejscowości mianem sypialni dla ludu pracującego w miejscowości większej. Jak uchem sięgnąć słychać, że ilekroć ktoś wspomina o jednym z takich zaspanych grodów, czyni to bądź z ironią (bo w nim nie mieszka), bądź z zażenowaniem (bo wręcz przeciwnie). Dziwne. Zauważył to też chyba prezydent Roman, bo przytomnie, do tego publicznie, oświadczył był, że w sypialni dzieje się przecież wiele ciekawych rzeczy. Pewnie nie codziennie i nie w każdej, ale zawsze. Sądząc jednakowoż ze smogorzewskiej intonacji, Legionowo może tu służyć za idealny wzorzec zurbanizowanej alkowy. Tak czy owak trafił on w samiuśkie sedno.

Nie wiem jak P.T. Czytelnikom, ale mnie sypialnia kojarzy się raczej miło. Było tak i wtedy, gdy chadzałem na spoczynek w objęciach jeno Morfeusza, było i nieco później, kiedy zamieniłem je na na objęcia o wiele bardziej namacalne. Owszem, nie każda nocka przynosiła mi ukojenie, bo w życiu jak to w życiu, zdarzały się koszmary. Generalnie jednak prezydent miał rację: w sypialni dzieją się fajne rzeczy. Nawet jeśli nie na jawie, to przynajmniej we śnie. Jakie ponadto zalety ona posiada? O, niezliczone. Pomijając odgłosy sypialnianej aktywności (te, no… chrapanie), panuje w niej prawie niespotykana gdzie indziej cisza. Tam nie wchodzi się z butami, a już na pewno z pominięciem wieczornych ablucji. Chyba że po spotkaniu z kolegą z woja sił starcza najwyżej na zalegnięcie w niepopularnym wśród żon stylu „na brudaska”. Ale nie tylko w nocy sypialnia, także ta miejska, może robić za oazę spokoju. Czy ktoś kiedyś widział pod legionowskim ratuszem – pomijając to uskuteczniane przez posiadaczy beemek – palenie opon? Nie. Czy pod różowym dachem „konopnickiej” sali gimnastycznej gromadziły się kiedykolwiek tłumy uzbrojonych w kamery japońskich turystów? Nie. Czy wreszcie legionowski klimat zdominowany jest przez wszechobecny w wielkich aglomeracjach smog? Hmm, nie, klimat akurat nie jest.

Jak tu zatem martwić się stałym meldunkiem w sypialni? Zbędny frasunek. Warto za to pamiętać o jednym z alimentów ryzyka: zbyt lekkomyślna w niej aktywność może niekiedy zaciążyć. A wtedy trzeba się będzie przebudzić.

Poprzedni artykułJabłonna i nowe inwestycje
Następny artykułNa spółkę w przeszłość
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.