Mimo że zajęli się nim akurat radni z osiedla Sobieskiego, problem jest zdecydowanie ogólnomiejski. Chodzi o osoby mieszkające w zabudowie wielorodzinnej, które swoje parapety przekształciły w jadłodajnie dla ptaków. Najchętniej stołują się tam osobniki uchodzące niekiedy za symbole pokoju. Tyle że w tym przypadku, zamiast ciepłych uczuć, rodzą wśród sąsiadów agresję. Oto przykład właśnie z osiedla Sobieskiego.

– Jedni państwo dokarmiają gołębie na parapetach swoich mieszkań. To jest nie tylko niedozwolone, lecz karygodne. Nie zważają na to, że mieszkając na trzecim piętrze, narażają na nieprzyjemności sąsiadów mieszkających poniżej – narzeka Danuta Ulkie, przewodnicząca Rady Osiedla Sobieskiego. – Przez to są zanieczyszczane okna, okoliczne tereny, a do pożywienia, które jest wysypywane na trawniki, przychodzą szczury. Poza tym, na osiedlu mieszkają też alergicy, często uczuleni na różnego rodzaju ptactwo – dodaje Monika Osińska – Gołaś, kierownik adm. os. Sobieskiego.

Problem narasta od kilku lat i siłą rzeczy zmagają się z nim głównie pracownicy spółdzielczej administracji. Bo to najpierw do nich idą zdesperowani mieszkańcy bloków. Arsenał środków do walki z miłośnikami gołębi nie jest jednak zbyt imponujący. -Staramy się takie osoby zapraszać na rady osiedla, wysyłamy do nich dzielnicowego i wspieramy się regulaminem spółdzielni, który wyraźnie mówi, że na terenie osiedla nie wolno dokarmiać ptaków. Ale najczęściej są to ludzie w zaawansowanym wieku, z bagażem wieloletnich zwyczajów i doświadczeń – mówi administratorka.

A przyzwyczajenie to w końcu druga natura. Skoro więc nie da się po dobroci, osiedlowi radni chcą jeszcze mocniej zaangażować w sprawę straż miejską i policję. Ale nawet jeśli działania służb okażą się skuteczne, ptaki wcale nie muszą na tym ucierpieć. Dokarmiać je bowiem można, trzeba tylko robić to z głową. – Póki co, na wolnym placu na tyłach Maxima jest ustawiony karmik dla ptaków. Można tam wyrzucać pożywienie. Jest tylko prośba, żeby było ono suche, przeznaczone dla ptaków. Ewentualnie może też być pokruszone pieczywo, ale nie całe kromki bądź mokra żywność, bo tego ptaki i tak nie jedzą – radzi Monika Osińska – Gołaś. Jak zatem widać, nawet dobrymi uczynkami można zrobić wiele złego. Zwłaszcza jeżeli korzystają na nich tak nieodpowiedzialni, fruwający w obłokach przyjaciele.

Poprzedni artykułLekcja samorządności
Następny artykułWójt bez absolutorium
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.