Odwołany przetarg na hybrydowy pojazd dla straży miejskiej wywołał dyskusję o celowości takiego zakupu. Przy okazji wydobywając z cienia jej obecny tabor i szczegóły jego eksploatacji. Część osób zdziwiły zwłaszcza dane dotyczące zużycia paliwa oraz pokonywanych przez radiowozy dystansów.

Duże liczby, co tu kryć, działają na wyobraźnię. Tylko w ubiegłym roku strażnicze pojazdy spaliły prawie 9000 litrów benzyny i blisko 6000 litrów gazu. Funkcjonariusze tłumaczą: – Od żadnego przypadku się nie odwracamy. Często bywa również tak, że zwraca się do nas policja, gdyż w danej chwili nie ma na przykład wolnego radiowozu. Wtedy my, na miarę naszych możliwości, kompleksowo obsługujemy takie zdarzenie – mówi Adam Nadworski, zastępca komendanta Straży Miejskiej w Legionowie. Kiedy zbyt wiele się nie dzieje, jeden radiowóz przejeżdża po mieście około 50-60 km. Ale takie dni to rzadkość.

Oprócz patroli czy dowożenia ludzi skierowanych przez sąd do prac społecznie użytecznych, strażnicy często muszą jeździć do stolicy. Z tyłu transportując beztroskich pasażerów na bani. – Wtedy liczba przejechanych kilometrów jest oczywiście znacznie większa. Zwłaszcza gdy na jednej zmianie trafią się dwa takie przypadki. Po przepadaniu osoby nietrzeźwej, jeżeli nie poda miejsca zamieszkania na terenie Legionowa, trzeba ją, zgodnie z zawarte umową, dowieźć na ulicę Skaryszewską do Warszawy.

Teoretycznie legionowska straż miejska ma do dyspozycji pięć radiowozów. W praktyce ten najstarszy, fiat palio, przeszedł już na emeryturę. Dwa inne, opel astra i fiat doblo, również pokonały ponad 200 tys. km. Obecnie funkcjonariusze najchętniej korzystają z dwóch przerobionych na gaz dacii duster. Po nieudanej przygodzie z busem wyposażonym w silnik diesla policzono, że takie pojazdy są po prostu najtańsze w eksploatacji. – Radiowóz zużywa wtedy może litr czy dwa więcej gazu, ale ponieważ cena tego paliwa jest znacznie niższa niż benzyny, stanowi to sporą oszczędność. Niemniej jednak inne radiowozy zasilane są benzyną, a wtedy wraz z kilometrami robią się i koszty – przyznaje Adam Nadworski.

W ubiegłym roku paliwo do strażniczych radiowozów kosztowało ponad 50 tys. zł. To sporo, stąd właśnie pomysł, aby ten kolejny miał silnik spalinowy–elektryczny. Tak czy inaczej, funkcjonariusze starają się pamiętać, że istnieje napęd, który w eksploatacji jest zdecydowanie najtańszy – ich własne nogi.