Propozycja by choć przez chwilę świętym być ewidentnie nas zainteresowała, któż by nie chciał!? Świętość jako taka oczywiście też, ale tym razem propozycja była nieco inna. Pamiętacie może serial telewizyjny z Rogerem Moorem w roli głównej o, widzimy las rąk podniesionych do góry i słyszymy odpowiedzi twierdzące. W serialu pt. „Święty” obok słynnego aktora, charakterystycznego ludzika w czołówce pojawiał się przecudnej urody biały, dwudrzwiowy pojazd. To było VOLVO P 1800. W jego reminiscencji pełnoekranowej grało również Volvo i Val Kilmer.

Pewnego dnia zadzwonił do nas odpowiadający za pr. w Volvo Auto Polska Stanisław Dojs i zapytał nas, czy chcemy zapoznać się z legendarnym samochodem, jakim jest Volvo P1800, znane jako samochód Rogera Moore’a grającego główną rolę w brytyjskim serialu święty. Takie auto sprowadzone z Kalifornii jest w Warszawie.

Odpowiedź mogła być tylko pozytywna i tak po kilkunastu dniach stanęliśmy przed pięknym, czerwonym coupe. Z nabożna czcią podziwiając go zajęliśmy miejsca w środku i od razu wielki banan uśmiechu zagościł na naszych twarzach.

Testowany przez nas model P 1800 przyjechał, a raczej przypłynął do Polski ze słonecznej Kalifornii, gdzie wcześniej trafił z brytyjskiej fabryki produkującej te szwedzkie auta. Pojazd ma długość 4394 mm, szerokość 1702 mm i wysokość 1283 mm. Waży 1194 kg i może przewozić cztery osoby, ale tak naprawdę to wygodnie nim podróżować mogą tylko dwie. Pod maską umieszczono rzędowy 4-cylindrowy silnik benzynowy o poj. 1778 cm i mocy 100 KM. W instrukcji obsługi, którą znaleźliśmy w schowku, producent zapewnia, że maksymalna prędkość tego auta wynosi 190 km/h, a przyspieszenie od 0 do 100 km/h wynosi 9,5 sek. Obecnie w rzeczywistości z pewnością są to nieco inne gorzej wypadające wartości.
Samochód ten ma skrzynię 4-biegową ze sprytnie włączanym przy pomocy przycisku dodatkowym piątym nadbiegiem.

Po krótkiej sesji zdjęciowej przy jachcie regatowym Volvo udaliśmy się w krótką podróż. Pierwsze wrażenie, jakie odnosi kierowca to trakcja, praca silnika i skrzyni biegów przypominające dawne lata sześćdziesiąte XX wieku. Stylowe zegary, klasyczna budowa konsoli, duże, cienkie koło kierownicy i jeszcze cieńszy, maleńki drążek zmiany biegów. Ciekawostką jest sama zmiana biegów. Jest ich cztery, a piąty – nadbieg załącza się maleńką dźwigienką umieszczoną tam, gdzie dzisiaj najczęściej umieszczony jest przełącznik, którym obsługujemy wycieraczki.

Dwa fotele z przodu są w miarę wygodne, tylna kanapa zadowolić może jedynie dzieci i to nie za duże. Wiele by też można było mówić o ergonomii wszelkich elementów obsługi pojazdu. Bez instrukcji, lub suflera, (a takiego sympatycznego mieliśmy) trudno tę obsługę rozeznać. Jeżeli ktoś nie ćwiczył rąk, to niech zapomni o sprawnym skręcaniu tym samochodem. Brak wspomagania i co tu dużo ukrywać wiek pojazdu, bardzo utrudniają manewry. Najbardziej intrygująca była cienka kierownica drewniana. Przypominała nieco stare koło sterowe z drewnianych przedwojennych łodzi motorowych. Pozytywnie zaskoczyły nas osiągi auta, oraz widoczność z miejsca kierowcy. Nie musimy dodawać, że uśmiech nie schodził nam z twarzy, gdy pokonywaliśmy kolejne kilometry.

Pierwszy przystanek wyznaczyliśmy sobie pod Pałacem w Wilanowie. Łatwo dostać się tam nie było, a le po pokonaniu szlabanu i innych trudności za zgodą odpowiednich władz Volvo przez kilkanaście minut pełniło rolę celebryty. Auto budziło ogromne zainteresowanie turystów, każdy chciał przy nim mieć fotę. Kolejny przystanek to Powsin, gdzie umówiliśmy się z dwiema sympatycznymi dziewczynami. Efektem tego spotkania jest wiele zdjęć, z których część mamy przyjemność Wam zaprezentować.

Ale w naszej krótkiej wyprawie nie mogło zabraknąć pięknych dam, przy których auto nabiera jeszcze blasku. Chromowane detale, jakich nie stosuje się we współczesnych samochodach.

Takim autem nie wypada wręcz nie pojechać do najbogatszego miejsca w tym kraju – Konstancina Jeziornej, gdzie piękne domy i pałace w lesie. Tam auto prezentuje się jeszcze bardziej klasycznie. Jakby sam święty był właścicielem nie tylko samochodu, lecz również pałacu, w którym być może straszy.

VOLVO P 1800 to pojazd wyjątkowy, sportowe auto niegdysiejsze. Może nie ma doskonałego zawieszenia współczesnych aut, może przyspiesza tylko nieco lepiej niż stary Polonez. Jednak pewien mistycyzm, wyjątkowość i legenda są przypisane do niego na stałe. Wrażenia z jazdy są przednie. Już dawno tak bardzo nie śmiały nam się twarze.