Swą drugą sesję powiatowi radni zaliczyli w poniedziałek, tuż przed Gwiazdką. Siłą rzeczy, wpłynęło to nieco na jej przebieg. Jak przystało na świąteczny czas, na sali było spokojnie niczym przy wigilijnym stole. Do czasu, gdy zaczęto rozmawiać o „sianku”.

Na dobry początek, w rozbudowanym sprawozdaniu starosta poinformował m.in. o finansowym prezencie dla powiatu. – W siódmej edycji programu „schetynówek” po raz szósty powiat legionowski uzyskał dofinansowanie. Ta inwestycja to przebudowa drogi powiatowej 1825, czyli ul. Jana III Sobieskiego, od Krasińskiego do Parkowej – oznajmił Jan Grabiec. Najbardziej widocznym efektem wspomnianej modernizacji będzie nowe miejskie rondo. Pojawi się ono w miejsce kolizyjnego skrzyżowania ulic Sobieskiego i Krasińskiego. Jedną czwartą inwestycji sfinansuje gmina Legionowo. Inna sprawa, że gdyby nie „janosikowe”, powiat wspaniałomyślnie mógłby jej to darować.

Cieszyć może fakt, że antyzbójeckiego wniosku złożonego do Trybunału Konstytucyjnego sędziowie nie wrzucili do szuflady. – Został pod względem formalnym zaaprobowany przez Trybunał, połączony wraz z 10 innymi wnioskami powiatów do jednego postępowania i będzie przedmiotem dalszego procedowania – powiedział starosta.

„Przedmiotem dalszego procedowania”, tyle że na łonie powiatu, będzie też kwestia szpitala. Dzięki tak zwanemu dialogowi technicznemu zarząd zorientował się, czy są na rynku podmioty mogące sfinansować taką budowę. Wstępne zainteresowanie zgłosiło trzech inwestorów, z których dwóch prowadzi już w powiecie działalność medyczną. Co do tej charytatywnej, w poniedziałek mogli się wykazać sami radni. Inna sprawa, że przyparci do muru przez gościa, któremu przed Wigilią się nie odmawia. – Dzisiaj moja funkcja jest trochę inna. Wspomóżmy Dom Samotnej Matki, serdecznie proszę o datki – zachęcał „etatowy”, lokalny Mikołaj. Na osłodę odciążonym portfelom radni mogli skosztować przygotowanego dla nich ciasta. Tym samym otrzymali dowód, że Powiatowe Centrum Integracji Społecznej nie tylko sprawuje pieczę nad potrzebującymi, ale i… piecze.

Kiedy przyszło do omawiania kosmetycznych zmian w tegorocznym budżecie, wydawało się, że nastanie wigilijna zgoda. Nic bardziej mylnego. Wiceprzewodniczący rady dowiódł, że nie zapomniał, której politycznej sile zawdzięcza swój mandat. Dla korekt będących pokłosiem formalizmu i biurokracji wyraził zrozumienie. Pozostałe stanowczo potępił. – Te drugie zmiany wynikają z tego, że czegoś tam się nie zrobiło. W tym mam pewne kontrowersje. Jak właściwie pracował zarząd, skoro te zadania, które wcześniej z własnej inicjatywy sam sobie narzucił, dzisiaj są nie do końca zrealizowane? – retorycznie pytał Wiesław Smoczyński (PiS). Te uwagi starosta wziął, jak to się mówi, na klatę. – Zarząd nie przywiązuje szczególnej wagi do daty 31 grudnia ani 1 stycznia. Jest to data umowna.  Uważam, że zadania samorządowe mam obowiązek realizować codziennie, bez względu na to, czy jest to początek, czy koniec roku. W związku z tym wiele zadań planujemy w ten sposób, że wiemy, iż nie zakończymy ich w bieżącym roku budżetowym i będą trwały w kolejnym, a czasem i następnych latach budżetowych. Kończąc, Jan Grabiec zadeklarował gotowość odniesienia się do konkretnych pytań. Ale ich się nie doczekał. – Nie było komisji, nie było dyskusji, a to tam powinniśmy i będziemy w przyszłości się ze wszystkim zapoznawać. Dzisiaj zgłaszam tu swoje wątpliwości, nie kieruję zaś konkretnych zarzutów – odparł wiceprzewodniczący Smoczyński.

Ponieważ w sali konferencyjnej starostwa ustawiono więcej niż zwykle stołów, istnieje szansa, że wiele wątpliwości radni wyjaśnili sobie po sesji. Pod warunkiem, że polityczne podziały zniknęły po podzieleniu się opłatkiem.