Obecność dzików w Legionowie nikogo już nie dziwi. Taka sytuacji jak ta, do której w piątek (11 kwietnia) doszło na III Parceli, jeszcze się jednak nie zdarzyła. Na jedną z nieogrodzonych działek na ul. Wardenckiego przyszła ciężarna locha i tam się oprosiła. Jakby tego było mało, zaczęła ona jeszcze agresywnie bronić swoich młodych i zajmowanego przez siebie terytorium.

– Dziki tu są od 20 lat. Do tej pory mi w ogóle nie przeszkadzały, ale gdy ta locha mi dzisiaj z całym impetem uderzyła w samochód, to nie wygląda to dobrze – mówi mieszkanka ul. Wardenckiego. Kobiecie na szczęście nic się nie stało. Atak lochy jedynie lekko uszkodził błotnik jej samochodu.

Sytuacja była jednak na tyle poważna, że trzeba było zacząć szybko działać. Nad sprawnym przebiegiem akcji czuwał Zenon Chojnacki, powiatowy koordynator ds. łowiectwa i gospodarki leśnej. – Mieliśmy niestety przypadek ataku tej lochy na jedną z mieszkanek. Ona zaatakowała, bo ma małe i w związku z tym broniła swojego terytorium. Sytuacja została już opanowana i nic się nikomu na szczęście nie stało – mówił obecny na miejscu zastępca prezydenta Legionowa Piotr Zadrożny. Działka została doraźnie ogrodzona, a pilnowaniem jej zajął się patrol straży miejskiej. Locha i jej młode zostały, co prawda tylko z daleka, obejrzane przez lekarza weterynarii. Dzikom zapewniono też pożywienie. – Zwierzę zostanie poddane formie takiej, nazwijmy to, kwarantanny do czasu aż będzie je można przetransportować w inne miejsce – dodaje prezydent Zadrożny.

Urząd miasta wystąpił też do starostwa powiatowego o zgodę na odłów lochy. Zajmie się tym koordynator do spraw łowiectwa. Na działce przy Wardenckiego trwa obecnie montaż odłowni. Gdy już dzika rodzina w nią wpadnie, zostanie bezpiecznie przewieziona z powrotem do lasu.