Życzenia bywają różne. Można choćby (to akurat najpopularniejsza forma) życzyć komuś wszystkiego najlepszego, życzyć sobie pomidorową w barze „Kotlecik”, a nawet posłuchać całego koncertu życzeń – na przykład w wykonaniu polityków. Życzymy sobie nawzajem czegoś codziennie i w takich ilościach, że już dawno przestaliśmy zwracać uwagę na to, czy robimy to szczerze. A tak – nawet w czasie grudniowych świąt – bywa niestety rzadko. Tymczasem machinalne, zatwierdzone całusem odklepanie utartej formułki ma taki sam sens jak bezalkoholowa wódka – jest zaledwie złudnym przedsmakiem przyjemności, która nigdy nie nastąpi. W przeciwieństwie do moralnego kaca. Jeśli natomiast przekazywane życzenia umocowane są na solidnym rusztowaniu naszych dobrych chęci, o, wtedy to zupełnie inna sprawa. Siła wyobraźni i pozytywnego myślenia jest bowiem tak wielka, że działa nie tylko na nas samych, lecz i na naszych bliźnich. Fakt, wygraną w lotto sprokurować w ten sposób może być ciężko: zbyt duża konkurencja. Ale już załatwić życzeniobiorcy jakiś drobniejszy uśmiech losu da się bez problemu. Wystarczy tylko naprawdę, tak jakby to było dla siebie, chcieć.

Ze szczerością nie ma za to problemu w przypadku podejmowanych przez nas nader chętnie noworocznych postanowień. Zmiana kalendarza od zawsze stanowiła dogodną okazję do wszelkiego rodzaju przestawania, pozbywania się, nauczenia, ograniczenia i czego tam jeszcze ktoś sobie (nie) życzy. Taki punkt zwrotny, od którego nic już nie będzie takie jak przedtem. Ileż to razy ja sam podejmowałem, ba, nawet spisywałem na kartce listę zadań na nadchodzące dwanaście miesięcy. Z pewnością dużo. Nie powiem, czasem o niektórych z nich mogłem po jakimś czasie powiedzieć: zaliczone. Częściej jednak brakowało mi determinacji i nabytej z wiekiem świadomości, że ktoś, kto zbyt szybko dąży do celu, równie szybko upada. A na drodze do niego ważniejsza od mety bywa niekiedy sama kształtująca charakter droga – to opiewane przez Skaldów gonienie króliczka, które daje frajdę większą niż jego złapanie. Warto o tym pamiętać, bo życie jest krótkie i jednorazowe. Z drugiej strony, jeśli żyje się właściwie, ten jeden raz w zupełności wystarczy.

Poprzedni artykułSylwester dla naszych zwierzaków
Następny artykułZmieniamy się dla Ciebie…
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.