Pierwszy dzień w nowej szkole czy miejscu pracy to dla debiutanta zawsze duży stres. Przeżywają go także, może nawet bardziej niż inni, początkujące przedszkolaki. Tak jest, ale wcale być nie musi. Z tego właśnie założenia wyszła kilka miesięcy temu dyrektorka legionowskiej „dwunastki” Grażyna Chojnowska. I za sprawą „Maciusia”, czyli Klubu Przyszłych Przedszkolaków, zaczęła oswajać maluchy z jej placówką.

– Pomysł wziął się z obserwacji trzylatków, które po raz pierwszy przychodzą do przedszkola, a wcześniej nie uczęszczały do żłobka. Ich problemy z adaptacją, trudne rozstania z rodzicami spowodowały, że postanowiłam coś zrobić, by pomóc tym dzieciom – mówi Grażyna Chojnowska, dyr. Przedszkola Miejskiego nr 12. A przy okazji rodzicom, będącym przy nich w pierwszych latach życia niemal bez przerwy.

Podobne akcje w przedszkolach bywają wprawdzie prowadzone, ale dopiero od sierpnia. Wtedy na pełną akceptację nowego miejsca dziecku zostaje zbyt mało czasu. – Tutaj chodzi głównie o kształtowanie samodzielności. Im więcej dziecko potrafi, tym lepiej. Co by nie zrobiło, nawet w najmniejszym zakresie, utrwalane każdego dnia w domu, sprawi, że w przedszkolu czuje się pewniej, wie, że sobie poradzi – dodaje dyrektorka. Czwartkowe, comiesięczne spotkania w PM 12 prowadzone są w oparciu o materiały przygotowane przez nauczycieli i dziecięcych psychologów. Pomocą służą też, mimo że odbywa się to poza godziny ich pracy, przedszkolanki.

Z frekwencją problemu nie było właściwie od samego początku. – Chciałabym przystosować syna, żeby zobaczył, jak jest przedszkolu, czy chętnie będzie tu przychodził – mówi Karolina Stalmach. Są też mamy, które obowiązkowy program spotkań nieco rozszerzają. – Popołudniami przychodzimy też tutaj na plac zabaw. Jeśli dziecko odwiedza jakieś miejsce kolejny raz, czuje się tam pewniej – uważa pani Monika. Jednak nie ma to, jak pierwsze edukacyjne lody przełamywać wraz z dziadkiem. – Gdyby tego nie było, dzieci przychodziłyby do przedszkola z marszu. Wtedy jest płacz,strach, są niedomówienia. A tak, one już się przyzwyczajają – twierdzi Mieczysław Żuławnik. Co prawda, to prawda. Nawet jeśli spór o wyjątkowo atrakcyjną zabawkę trzeba czasem rozwiązać przy użyciu siły. Tak czy inaczej, swój udział w oszczędzaniu maluchom debiutanckiego stresu mają też ich opiekunowie. Z czego, nawiasem mówiąc, rzadko zdają sobie sprawę. – Gdy mama płacze w drzwiach, trudno wymagać, aby dziecko weszło do sali uśmiechnięte. Ono myśli: „Jak tu strasznie! Skoro mama płacze, to ja tutaj nie wejdę”. Właśnie takie zachowania chcemy wyeliminować, nazwać i pokazać, jak zrobić, aby nam wszystkim było jak najlepiej – tłumaczy Grażyna Chojnowska. Czyli w przypadku przedszkolaków – jak u mamy.