Dyrektor, a właściwie komendant wojskowego szpitala w Legionowie był już, jako lekarz i żołnierz, w niejednych opałach. Dlatego bez wahania przyjął zaproszenie na sesję rady powiatu, aby jej członkowie mogli go wziąć pod ostrzał. Uznali oni bowiem, że po ponad półtora roku działalności w mieście filii Wojskowego Instytutu Medycznego warto jej, tak z perspektywy pacjentów, postawić wstępną diagnozę.

„Chorobową” część sesji rozpoczął, prawem gospodarza, przewodniczący rady. – Dużo nadziei było pokładanych w powstaniu tego szpitala, dużo oczekiwań. Tych kilkanaście miesięcy trochę zweryfikowało możliwości szpitala, ale także całkowicie odmieniło scenę świadczenia usług medycznych na terenie powiatu legionowskiego – stwierdził Leszek Smuniewski. Owa odmiana miała być, oczywiście, na lepsze. Nie dało się jednak ukryć, że legionowska placówka cierpiała na szereg chorób wieku dziecięcego. Poza tym, z łączną, liczoną razem z izbą przyjęć liczbą 82 łóżek, jest ona szpitalem raczej małym, co również musiało wpłynąć na jego ograniczoną ofertę dla mieszkańców. – Pewnie nie świadczymy tych zabiegów czy usług najbardziej referencyjnych, które wymagają większego zaplecza, czy diagnostycznego, czy bardziej specjalistycznej opieki. Pozostałe staramy się oczywiście realizować w oparciu o współpracę z naszą macierzystą jednostką, ale również staramy się wykorzystywać infrastrukturę i instytucję, która wcześniej funkcjonowała w Legionowie, znaną jako Wojskowa Specjalistyczna Przychodnia Lekarska – mówił płk dr n. med. Robert Ryczek, komendant szpitala w Legionowie.

Legionowski szpital, jako taki, wciąż nie ma odrębnej umowy z Narodowym Funduszem Zdrowia. Świadczenia, które realizuje, są finansowane z puli środków otrzymanych z centrali na Szaserów i stanowią około 10 proc. wartości jej kontraktu. – Przyjęliśmy w zeszłym roku około 6,5 tys. pacjentów, najwięcej na oddział kardiologii. Później kolejno na oddziały: zabiegowy, ginekologię i chirurgię. Jak państwo spojrzycie na liczby, to widać, że na przestrzeni ostatniego roku tak naprawdę rozwijaliśmy nasze możliwości operacyjne, testowaliśmy różne ścieżki, ale też poznawaliśmy problemy – przyznał dr Ryczek. W jego ocenie dobrze działały i sprawdziły się m.in. pracownie endoskopii, a także tomografii komputerowej. Liczba wykonanych w tym roku badań już przekroczyła tę z roku ubiegłego. Wtedy też w samej tylko przychodni udzielono około 60 tys. porad. Co do innych działań, jak zaznaczył dyrektor, procedury diagnostyczne lub przygotowujące pacjenta do zabiegu szpital stara się przeprowadzać w obszarze ambulatoryjnym. – NFZ płaci, ale później domaga się tłumaczeń albo wręcz zwrotu kosztów za procedury diagnostyczne, które zostały wykonane w warunkach szpitalnych, a można je było wykonać w warunkach ambulatoryjnych. Co powoduje, że przyjmujemy pacjentów już właściwie przygotowanych i dowodem na to jest wysoki odsetek hospitalizacji związanych z wykonaniem inwazyjnej procedury diagnostycznej. Oczywiste jest, że ten odsetek będzie wysoki na oddziale chirurgii czy ginekologii, ale proszę zwrócić uwagę, na oddziale kardiologii również 54 proc. hospitalizacji związanych jest z wykonaniem zabiegów interwencyjnych.

Mimo braku kontraktu z NFZ-em, szpital planuje bądź już wprowadził nowe świadczenia. Szerzej je omawiając, jego szef wspomniał o nocnej i świątecznej opiece zdrowotnej, dziennym oddziale rehabilitacji kardiologicznej, kompleksowej opiece specjalistycznej dla pacjentów z otyłością i po zawale serca, poradni diabetologicznej oraz profilaktyce raka piersi i raka jelita grubego. Zapowiedział też nieduży oddział dla dzieci. Krótko mówiąc, idzie nowe, a stare dolegliwości sukcesywnie mają być leczone. – Najwięcej problemów rodzi obszar pomocy doraźnej, ale staramy się na bieżąco reagować. Sami borykamy się z różnymi problemami, ale to jest rzeczywistość, w której funkcjonuje pewnie każdy zakład opieki zdrowotnej. W nawiązaniu do pytań radnych, Robert Ryczek odniósł się też do problemów ze szpitalnym systemem informatycznym. – Gdybym powiedział, że jestem zachwycony tym, jaka jest jakość obsługi tego systemu przez firmę, to pewnie nie czułbym się w tej wypowiedzi do końca szczery. To bardzo rozbudowany system, on posiada wiele funkcjonalności, które służą również raportowaniu do NFZ-u, przygotowaniu statystyk. To oczywiście powoduje pewną niechęć, w porównaniu z prostymi systemami, które są używane tylko w przychodniach. Sam znam takie systemy i wiem, że obsługuje się je prościej. I to jestem w stanie zrozumieć, natomiast byłbym o wiele bardziej szczęśliwy, gdyby system działał stabilnie.

Sprzęt sprzętem, ale w każdym szpitalu najważniejsi są ludzie – ci, którzy tam na pacjentów czekają. W placówce na Piaskach nie zawsze czyniąc to jednak, według jednej radnej, z otwartymi rękami. – Kilka osób mi mówiło, że nie wiedzą, jak się po szpitalu poruszać i panie na rejestracji są opryskliwe, chamskie i nie wiedzą, w jakich pokojach lekarze przyjmują. To też jest jakość obsługi klienta, więc zakładam, że może państwo w jakiś sposób reagują. Chciałabym wiedzieć jak? – zapytała Aleksandra Bednarek. Odpowiadając, płk Ryczek stwierdził, że jego zdaniem szpital jest właściwie oznakowany. A przypadki niewłaściwego potraktowania pacjentów należy od razu zgłaszać, także za pośrednictwem internetu. – Jeżeli ktoś ma takie doświadczenia i prześle nam to oficjalną ścieżką, jest nam łatwiej o tym rozmawiać, bo wiemy, o jaką sytuację chodzi i możemy personalnie spróbować z danym pracownikiem ją omówić. Oczywiście dostajemy takie sygnały. Rozmawiamy z pracownikami, staramy się ich dyscyplinować.

Generalnie rzecz biorąc, podczas dyskusji o szpitalu powiało optymizmem. I w takim też duchu starosta podsumował ten wątek sierpniowej sesji rady powiatu. – Szpital jest wartością dodaną, dobrze że on jest. Natomiast zawsze, w każdej instytucji, można znaleźć pewne niedociągnięcia i pracujemy nad tym, żeby było lepiej. (…) Mimo wszystko staramy się zawsze szukać jakiegoś dobrego rozwiązania, i za to też dziękuję – zwrócił się do komendanta Sylwester Sokolnicki. Jedno jest pewne: pomimo szeregu zastrzeżeń do działalności legionowskiej filii WIM-u, jej istnienie tysiącom pacjentom – głównie z powiatu legionowskiego, ale też z powiatów ościennych oraz ze stolicy – zdążyło już wyjść na zdrowie. I z każdym dniem ich grono się powiększa.

Poprzedni artykułBezpłatny dojazd
Następny artykułKłótnia i kłopoty
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.