Swojego pierwszego po kilku latach meczu w ORLEN Superlidze legionowscy szczypiorniści nie mogą zaliczyć do udanych. W środowym (30 sierpnia) starciu w Arenie Zagłębie Lubin lepiej wytrzymało wojnę nerwów i bez większych problemów pozbawiło walecznych gospodarzy marzeń o zwycięstwie. Zepter KPR Legionowo przegrał z „miedziowymi” 24:31.

Niezdobyta od półtora roku, pełna kibiców Arena Legionowo była przed pierwszym gwizdkiem zwarta i gotowa do poprowadzenia drużyny swoich bitnych i ambitnych ulubieńców do zwycięstwa w superligowym debiucie. Debiucie, zdaniem wielu specjalistów, z wymarzonym w takich okolicznościach, najlepszym z możliwych przeciwnikiem. Przynajmniej w teorii. Naładowani energią legionowscy gracze musieli jeszcze „tylko” przełożyć te kalkulacje na boiskową rzeczywistość.

Pierwszą bramkę, po kilkudziesięciu sekundach gry, zdobyli rozpoczynający ją goście. Chwilę później trafili ponownie, na co Zepter KPR – z nowym golkiperem, ściągniętym przed sezonem z Kielc Sebastianem Pieńkowskim – szybko odpowiedział golem. A za moment Mateusz Chabior dołożył dwa kolejne i przy głośnym aplauzie legionowskiej widowni miejscowi wyszli na prowadzenie. Na krótko, bo dwie minuty później znów musieli gonić. Tak czy inaczej, gole sypały się gęsto i kibice nie mogli narzekać na nudę. Jeśli już, to na daleką od idealnej skuteczność nieco zbyt szybko i pochopnie oddających rzuty graczy KPR-u. Kilka zmarnowanych „setek” sprawiło, że w 11 minucie przegrywali 4:7. Wtedy trener Michał Prątnicki wziął pierwszy w tym spotkaniu czas. Tuż po nim jego (osłabiona brakiem kontuzjowanych Kamila Cioka i Tomasza Kasprzaka) ekipa miała już cztery gole straty. Lubinianie, nawet jeśli z początku byli nieco onieśmieleni gorącą atmosferą Areny, opanowali i nerwy, i sytuację na parkiecie. A to nie była dla legionowian (w 19 minucie przegrywających już 7:12) dobra informacja… Ani kibice, ani sami zawodnicy nie tracili jednak nadziei na doścignięcie dobrze broniącego Zagłębia jeszcze przed przerwą. Z całą świadomością, że to już nie Liga Centralna, więc takie zadanie – w tym pojedynku, lecz również w całym sezonie – będzie o wiele trudniejsze. Chociaż Zepter KPR robił, co mógł, na przerwę po pierwszej połowie zszedł z czterema trafieniami straty (11:15).

Druga część meczu zaczęła się od błyskawicznej wymiany ciosów: po jednym z każdej ze stron. Zepter KPR chciał jak najszybciej ruszyć na przeciwnika, aby się do niego zbliżyć. Po pięciu minutach stało się jednak coś wręcz przeciwnego i kiedy Zagłębie wyszło na 18:13, Michał Prątnicki znów wziął swoich zawodników na stronę. Wciąż jednak zbyt często zawodzili oni pod dobrze strzeżoną bramką gości, ci zaś regularnie kąsali miejscowych, stopniowo wysysając z nich wiarę w sukces. W 40 minucie KPR przegrywał już 13:20, lecz po kolejnych dwóch akcjach wrócił do pięciobramkowego „status quo”. Ani trochę, co zrozumiałe, dla siebie niesatysfakcjonującego. Upływały minuty, a sytuacja na boisku nie ulegała zasadniczej zmianie. Kwadrans przed końcem gospodarze przegrywali 16:23, co oznaczało, że musieliby zagrać niewiarygodnie skutecznie, aby wyszarpać tego wieczoru choćby remis. Do tego, zwłaszcza przy zbyt „pobłażliwej” dla rywala obronie, było jednak daleko. Zbyt daleko. Wykorzystując swoje doświadczenie, spokojni o wynik przyjezdni powiększyli przewagę, w 53 minucie prowadząc 29:20. Kolejny wzięty przez trenera Prątnickiego czas nic już w kluczowych kwestiach nie mógł zmienić. Jego powracająca do Superligi drużyna przegrała inauguracyjny mecz sezonu 24:31 i na pierwsze punkty w najwyższej klasie rozgrywkowej będzie musiała poczekać.

– Nie pamiętam takiego meczu, jeśli chodzi o naszą defensywę, kiedy przegraliśmy tak dużo pojedynków jeden na jeden. Byliśmy na nie przygotowali, ale nie do końca to zadziałało i nie zrealizowaliśmy założeń, które sobie przed tym meczem nakreśliliśmy – stwierdził na pomeczowej konferencji trener legionowian. Po czym wyraził przekonanie, że postawa drużyny w następnych spotkaniach będzie się poprawiać.

Zepter KPR Legionowo – MKS Zagłębie Lubin 24:31 (11:15)

Swój kolejny mecz Zepter KPR rozegrał w sobotę (2 września). Tym razem na wyjeździe, z również pozostającą bez punktów ekipą KGHM Chrobry Głogów. Inauguracyjne trafienie zaliczyli wprawdzie goście, ale cztery kolejne gole padły już łupem miejscowych. Mecz był szybki, zacięty, a zawodnicy Michała Prątnickiego starali się odgryzać głogowianom za ich udane akcje. Szło to nie najgorzej, lecz po pierwszej części spotkania przyjezdni schodzili z parkietu, przegrywając 10:13. Niestety, w drugiej połowie goście trafili dopiero po sześciu minutach, kiedy Chrobry prowadził już siedmioma golami. Takiej przewagi gospodarze nie zamierzali roztrwonić. A że mieli ku temu i wystarczająco dużo sił, i umiejętności, osiągnęli ten cel bez większego trudu. W sobotę Chrobry Głogów pewnie pokonał legionowian 31:23, zaś ORLEN Superliga jeszcze raz pokazała im swój lwi pazur. – Mam nadzieję, wierzę w to, że z kolejki na kolejkę będzie troszkę lepiej i ci chłopcy nabiorą ogłady oraz doświadczenia, co sprawi, że z meczu na mecz będzie im się grało łatwiej – podsumowuje daleki od oczekiwań początek sezonu Michał Prątnicki.

KGHM Chrobry Głogów – Zepter KPR Legionowo 31:23 (13:10)

Następny superligowy pojedynek beniaminek z Mazowsza ponownie rozegra u siebie. W czwartek 7 września do Legionowa przyjedzie Energa Wybrzeże Gdańsk. Początek spotkania o godzinie 20.00.

Poprzedni artykułStrażacy na zakupach
Następny artykułPodróże małe i duże
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.