W poprzedni wtorek (31 maja), po długiej walce z chorobą, w wieku 68 lat zmarł Jerzy Wilczyński – kierownik działu eksploatacyjnego spółki KZB Legionowo, człowiek wielu talentów, aktywnie angażujący się w działalność społeczną na terenie miasta oraz powiatu. Wszystkim ludziom, którzy mieli zaszczyt i przyjemność pana Jerzego znać i z Nim współpracować, będzie brakowało Jego cennych rad, wewnętrznego spokoju, pogody ducha. No i kojącego przekonania, że w razie potrzeby zawsze przyjdzie im z pomocą.

Ze świadomością, że już nigdy nie spotkają Go w firmie, z Jego nagle opustoszałym gabinetem, wszystkim pracownikom KZB pogodzić jest się bardzo trudno. – Śmierć Jurka zaskoczyła i zasmuciła nas wszystkich. Był człowiekiem ogromnej dobroci, o wielkim sercu dla ludzi. Nigdy nikomu nie odmówił pomocy, nigdy nie zabrakło mu czasu dla drugiej osoby. Dobrze wspominać będą go również jego współpracownicy. Wszak pracy, która była jego pasją i zakładowi, który był jego drugim domem, oddał 18 lat życia. Jurek do ostatnich chwil starał się zachować pogodę ducha. Swoim pozytywnym usposobieniem dodawał otuchy i sprawiał, że zły dzień stawał się dla każdego lepszy – mówi Irena Bogucka, prezes zarządu spółki KZB Legionowo. Ciepłe wspomnienia o bezpośrednim przełożonym zachowają też jego podwładni. – Pan Jurek pozostanie w naszej pamięci jako człowiek zaangażowany w pracę, stanowczy, lecz jednocześnie wyrozumiały, konsekwentny i opanowany. Zawsze dzielił się z nami swoją wiedzą i doświadczeniem. Był osobą o ogromnej wiedzy, a przy tym niezwykle skromną, życzliwą i radosną. Wprowadzał spokój oraz dobrą atmosferę, która przekładała się też na właściwą współpracę z innymi działami – zgodnie dodają pracownicy działu eksploatacyjnego KZB.

Profesjonalizm i oddanie pracy cechowały Jerzego Wilczyńskiego podczas całej Jego drogi zawodowej. Także wtedy, gdy w latach 1983-1988 był dyrektorem Miejskiego Ośrodka Kultury w Legionowie. Identyczne podejście miał do działalności społecznej, którą uprawiał na wielu polach, wsłuchując się w aktualne potrzeby miasta i jego mieszkańców. Włącznie z tymi najmłodszymi, którzy dzięki rozszerzeniu działalności spółki o prowadzenie przedszkola, również znaleźli się w kręgu Jego zawodowych zainteresowań. – Pana Jerzego poznałam, kiedy rozpoczęłam pracę w Wesołych Sówkach. Przyjeżdżał do nas w sprawach remontów, eksploatacji budynku, okresowych przeglądów. Zawsze kompetentny, miły, kulturalny i elegancki. Pamiętam, jak w czasie przeglądu parkanu powiedział mi, że w życiu wszystko jest ważne, ale zdrowie najważniejsze. Myślę, że nadal jest to prawda ponadczasowa, do której wszyscy dorastamy w pewnym momencie swego życia – uważa Grażyna Rzewuska, dyrektor prowadzonego przez spółkę KZB Niepublicznego Przedszkola Wesołe Sówki.

Niestety, to właśnie zdrowia pod koniec życia panu Jerzemu zabrakło. – Jego śmierć spadła na nas jak grom z jasnego nieba i wszyscy jesteśmy nią zaskoczeni. Znałem Jurka od prawie 30 lat, jako bardzo dobrego człowieka, kumpla, ale również pracownika, inspektora nadzoru, bo pracowaliśmy razem w Komunalnym Zakładzie Budżetowym. Najbardziej ceniłem w nim koleżeństwo, otwartość na ludzi, sympatię i brak uprzedzeń w stosunku do innych – wspomina Roman Biskupski, obecnie prezes Stowarzyszenia Pomocy Potrzebującym „Nadzieja”. – Cechowała Go również ogromna pracowitość, także w sferze działalności społecznej, jest to więc też wielka strata dla środowiska legionowskich społeczników. On nigdy nie pytał, za ile, nie interesowało go, czy zarobi, czy nie. Jeśli trzeba było coś zrobić i coś zorganizować, zawsze był w grupie inicjatorów. Takim go poznałem, takim go znałem i takim go zapamiętam.

Jerzy Wilczyński spoczął na Cmentarzu Parafialnym w Legionowie.

Od redakcji
W roli pracownika spółki KZB pan Jurek dał się nam poznać jako kompetentny, na wylot znający swoją branżę fachowiec. Przy okazji przygotowywania przez „Miejscową” tekstów do gazety potrafił w przystępny sposób wprowadzać nas, laików, w szczegóły dotyczące eksploatacji zarządzanych przez KZB budynków. Miał też doskonały kontakt z lokatorami, którym chętnie pomagał w załatwianiu bieżących spraw związanych z eksploatacją nieruchomości. To dzięki Jego wsparciu, przy współpracy z zarządami wspólnot mieszkaniowych, wiele obiektów zostało zmodernizowanych i przeżywa teraz drugą młodość. Ale poznaliśmy też pana Jerzego jako dociekliwego, zdolnego… dziennikarza. Pełniąc funkcję prezesa Towarzystwa Przyjaciół Szkoły przy Zaporze w Dębem, razem z innymi absolwentami tej placówki doprowadził do powstania poświęconego jej pisma, którego sam był aktywnym, jednym z głównych autorów. Takich ludzi nie spotyka się w życiu często, dlatego tak bardzo nam żal, że musimy już o Nim pisać w czasie przeszłym.