Przez pięć lat, od 2016 roku, wydatki legionowskiego PEC-u na zakup obowiązkowych uprawnień do emisji CO2 wzrosły o… 1500 procent! Choć olbrzymia większość tego płaconego przez ciepłownie ekologicznego haraczu zasila budżet państwa, rządzący zostawili całą branżę samą sobie. Ignorując fakt, że na końcu za wszystko i tak zapłacą odbiorcy ciepła. W tej sytuacji jeszcze w sierpniu Rada Miasta Legionowo zajmie się przyjęciem stanowiska dotyczącego dramatycznej sytuacji polskiego ciepłownictwa. Stanowiska, które ma uświadomić politykom, jak bardzo sytuacja bliska jest wrzenia.
W obszernym uzasadnieniu autorzy dokumentu przedstawiają tyleż prawdziwy, co bliski katastrofy obraz krajowej branży ciepłowniczej. W szczególnie trudnej sytuacji znalazły się przedsiębiorstwa, które – inaczej niż PEC „Legionowo”, od lat stopniowo posyłający węgiel w odstawkę – z powodu braku wystarczających środków lub zachowawczości ich zarządów nie zaczęły jeszcze przestawiać się w produkcji na gospodarkę niskoemisyjną.
Przyjmując wspomniane stanowisko, Rada Miasta Legionowo – wyrażając głębokie zaniepokojenie pogłębiającą się trudną sytuacją polskiego ciepłownictwa i wzywając władze państwowe do podjęcia natychmiastowych, radykalnych działań zmierzających do ograniczenia skutków nieodpowiedzialnej i krótkowzrocznej polityki państwa w tym sektorze – zobowiązuje zarazem Prezydenta Miasta Legionowo do przesłania go: Prezesowi Rady Ministrów, marszałkom Sejmu i Senatu RP, Ministrowi Klimatu i Środowiska, Prezesowi Urzędu Regulacji Energetyki, Izbie Gospodarczej Ciepłownictwo Polskie, a także Związkowi Miast Polskich. „W ostatnim czasie obserwujemy szereg negatywnych okoliczności, jakie mają wpływ na funkcjonowanie polskich ciepłowniczych spółek komunalnych oraz całkowity brak zdecydowanych działań władz państwowych. Rozumiemy, iż Polska jest zobowiązana do wypełniania celów polityki klimatycznej Unii Europejskiej, niemniej jednak nie możemy zaakceptować sytuacji, w której całkowity koszt prowadzenia tej polityki ponoszą spółki komunalne, a w konsekwencji mieszkańcy” – można przeczytać w przedłożonym radzie piśmie.
Jak wiadomo, każda ciepłownia (w Polsce większość z nich znajduje się w rękach lokalnych samorządów – przyp. red.) emitująca do środowiska dwutlenek węgla jest zobowiązana do zapłaty kwoty odpowiadającej wielkości emisji według określonej stawki. Kłopot w tym, że rozkręcający się biznes związany z handlem prawami do emisji CO2 ów bat na największych europejskich emitentów dwutlenku węgla przekształcił stopniowo w intratny instrument finansowy. I do gry weszli (z lubością, chociaż za całkiem inne czyny piętnowani w czasach PRL-u) spekulanci. W efekcie, praktycznie z dnia na dzień, wyciąga się z kieszeni firm ciepłowniczych coraz więcej środków. O ile w 2016 roku na zakup cieplarnianych kwitów PEC „Legionowo” wyłożył niecały milion złotych, w bieżącym roku będzie to już, uwaga, 15,5 mln zł! – To dlatego, że przez ten czas średni koszt jednego uprawnienia skoczył z około 30 do ponad 220 zł – wyjaśnia Leszek Sierzputowski, dyr. ds. technicznych PEC „Legionowo”.
Takiej podwyżki, co zrozumiałe, żadna firma nie zdoła już przełknąć bez konsekwencji dla swoich klientów. A sądząc z treści ciepłowniczego krzyku rozpaczy, może być jeszcze gorzej… „Z przerażeniem obserwujemy dalszy wzrost cen uprawnień do emisji, gdy predykcje wskazują na kolejne podwyżki cen uprawnień nawet do 100 euro za tonę. Władze państwowe nie wydają się dostrzegać tych problemów i nie udzielają wsparcia dla wypełnienia przyjętych już zobowiązań klimatycznych. W niedługim czasie upłyną okresy przejściowe, w których spółki miały dostosować się do wymogów środowiskowych. Tymczasem środki zaplanowane przez spółki na inwestycje zostały pochłonięte w całości przez koszt uprawnień EUA”.
Mogłoby się wydawać, że skoro karne opłaty za palenie węglem mają swe źródło w Brukseli, tam też – do unijnego skarbca – spływa kasa z tytułu ponoszonych przez ciepłownie opłat. Nic bardziej mylnego. Z dostępnych publikacji wynika, że dochód ze sprzedaży ponad 130 mln uprawnień wyniósł już ponad 13,9 mld zł, z czego do budżetu państwa trafiło bezpośrednio 12,1 mld zł. Tylko w tym roku Polska może zarobić na nich aż 20 mld zł. Taką kwotą nie pogardzi żadna władza, zwłaszcza tak hojnie rozdająca socjalne prezenty. I tę dwulicowość (bo jedną ręką rząd pieniądze części społeczeństwa rozdaje, drugą zaś wyciąga je w postaci rosnących rachunków za ciepło) oraz brak wizji autorzy omawianego dokumentu także mu wytknęli: „Pieniądze budżetowe nie wracają do sektora ciepłowniczego, uniemożliwiając prowadzenie dalszych inwestycji zmierzających do ograniczenia emisji dwutlenku węgla. Tym samym krótkowzroczna polityka państwa doprowadziła do powstania błędnego koła, w które uwikłano przedsiębiorstwa ciepłownicze, czyniąc je jednym z kluczowych płatników do budżetu państwa”.
Mając to wszystko na uwadze, autorzy stanowiska stanowczo sprzeciwiają się dalszej degradacji ciepłownictwa oraz wzywają rządzących do podjęcia natychmiastowych działań zmierzających do zapewnienia realnych źródeł finansowania inwestycji proekologicznych i niskoemisyjnych, a także do pozyskania środków na zapewnienie bieżącej płynności spółek ciepłowniczych, zagrożonej ogromnymi kosztami uprawnień EUA. „Pozorne rozwiązania (…), takie jak rzekome rekompensaty, przyjęte na podstawie ostatniej nowelizacji przepisów o taryfach dla energetyki cieplnej, w żadnej mierze nie mają charakteru rekompensującego poniesione straty, lecz stanowią techniczno-księgowy instrument przerzucenia kosztu nabycia uprawnień na mieszkańców – odbiorców ciepła”.
Specjaliści podkreślają, że nowelizacje przepisów premiujące inwestycje w odnawialne źródła energii przy kształtowaniu taryf oraz zwiększanie pozycji przychodowych w odniesieniu do kogeneracji, jakie wejdą w życie we wrześniu, nie odpowiadają sytuacji rynkowej. Większość ciepłowni jest bowiem dopiero w trakcie procesu inwestycyjnego albo jeszcze, z powodu pustej kasy, do nich nie przystąpiło. „Obawiamy się, że działania w tym kierunku zostały podjęte stanowczo zbyt późno. Wzywamy więc do podjęcia pilnych działań w sektorze. W przeciwnym razie, wobec rosnących kosztów uprawnień EUA, gazu i węgla, strategia dla ciepłownictwa może przeobrazić się w strategię dla likwidacji tego sektora. Najbardziej dotknięci tym stanem rzeczy będą odbiorcy ciepła”. Czy ten rozpaczliwy apel branży ciepłowniczej zostanie wysłuchany? Należy mieć co do tego wątpliwości. Przynajmniej dopóki górę nad ekonomicznym rozsądkiem będą brały bieżące kalkulacje polityczne.
Na tle około 350 podobnych firm z branży zatrudniające nieco ponad setkę pracowników Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej „Legionowo” śmiało może uchodzić za jednego z liderów prawdziwej, a nie tylko propagandowej dobrej zmiany. Jako nieliczne uniknęło dotąd perturbacji finansowych i wciąż jest na plusie. Ponadto, przy malejących zobowiązaniach z tytułu kredytów, wciąż znajduje środki na inwestycje i remonty. Od 2017 roku, gdy wydano na nie 3,1 mln zł, wzrosły one ostatnio trzykrotnie, czego efektem było między innymi wydłużenie miejskiej sieci ciepłowniczej oraz zmniejszenie negatywnego oddziaływania zakładu na środowisko. Ekonomia ma jednak swoje prawa i w starciu z polityczną lekkomyślnością i doraźną kalkulacją żadna firma na dłuższą metę nie wygra. Jeśli tak właśnie stanie się wkrótce z krajową branżą ciepłowniczą, rządzący mogą być pewni, że raczej prędzej niż później pod ich gabinetami zrobi się gorąco.
Fragment stanowiska rady miasta:
„Pragniemy podkreślić, iż Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej „Legionowo” sp. z o.o. w Legionowie, jako jedno z nielicznych w regionie, już od kilku lat konsekwentnie, zgodnie z przyjętą strategią realizuje działania inwestycyjne skierowane na prowadzenie gospodarki niskoemisyjnej, w szczególności poprzez odejście od węgla jako jedynego źródła ciepła oraz przejścia na źródła energii znacznie bardziej korzystne dla środowiska. W tym celu przeznaczono dziesiątki milionów złotych na budowę instalacji kogeneracyjnej, nowych wysokosprawnych gazowych jednostek wytwórczych, a także na dostosowanie do nowych, rygorystycznych wymagań dotyczących ochrony środowiska. Nie jest jednak możliwe, nawet dla najlepiej przygotowanych przedsiębiorstw energetycznych, podejmowanie działań inwestycyjnych w sytuacji, w której w sposób całkowicie nieprzewidywalny i niekontrolowany skokowo rosną koszty zakupu uprawnień do emisji dwutlenku węgla”.