fot. UM Legionowo

Bulwersującymi zdjęciami oraz apelami do obywatelskiej przyzwoitości legionowscy urzędnicy zachęcają ostatnio mieszkańców do rozwiązania, a przynajmniej znacznego ograniczenia problemu nielegalnego pozbywania się śmieci. Problemu, który na skutek wzrostu stawek za wywóz odpadów zaczyna naprawdę brzydko pachnieć.

Gołym okiem widać, że śmieci na poboczach, w pasach drogowych, na pustych działkach, czy też te podrzucane do publicznych koszy i spółdzielczych altanek śmietnikowych, to zjawisko w Legionowie dość powszechne. Zjawisko wprawdzie piętnowane i zwalczane przez powołanych do tego urzędników oraz strażników miejskich, ale do jego rozwiązania przyda się tak naprawdę pomoc wszystkich mieszkańców. „Jeżeli jesteście świadkami tego, że ktoś nielegalnie pozbywa się śmieci, apelujemy: zgłoście to natychmiast! Dzwonić można na Policję lub do Straży Miejskiej w Legionowie. Pamiętajcie, że to od wspólnej troski zależy wygląd naszego otoczenia. Czyż nie przyjemniej jest spacerować w czystym i schludnym otoczeniu, niż między porozrzucanymi papierami, puszkami czy butelkami? Drodzy Mieszkańcy, to jak wygląda gmina, świadczy o naszej kulturze, ale ma także wpływ na stan środowiska naturalnego i nasze zdrowie. Stąd apel, byśmy połączyli siły i pokazali tym, którzy śmiecą, że nie ma na to naszego przyzwolenia” – zachęca za pośrednictwem internetu legionowski ratusz.

To, co nakazuje zwyczajna dbałość o porządek, jasno regulują też przepisy. Zgodnie z art. 145 Kodeksu wykroczeń: „Kto zanieczyszcza lub zaśmieca miejsca dostępne dla publiczności, a w szczególności drogę, ulicę, plac, ogród, trawnik lub zieleniec, podlega karze grzywny do 500 złotych albo karze nagany”, natomiast art. 162 ust. 1 mówi, że „Kto w lasach zanieczyszcza glebę lub wodę albo wyrzuca do lasu kamienie, śmieci, złom padlinę lub inne nieczystości, albo w inny sposób zaśmieca las podlega karze grzywny lub nagany”. Kłopot w tym, że nielegalnych śmieciarzy – pomimo angażowania przez służby różnych elektronicznych „pomocników” – wciąż udaje się namierzać zbyt rzadko. Smutnym tego efektem są dzikie wysypiska, które powstają w różnych rejonach gminy. – Ich likwidacja wymaga sporych nakładów finansowych, a przecież te pieniądze można byłoby przeznaczyć na wiele pożyteczniejszych rzeczy. Warto pamiętać, że koszty sprzątania ponosimy wszyscy, finansując je z naszych podatków – przypominają miejscy urzędnicy.

Inną ważną, choć mniej spektakularną kwestią jest użytkowanie niezgodnie z przeznaczeniem koszy ulicznych, które służą przecież głównie przechodniom lub osobom korzystającym z przystanków komunikacyjnych do wrzucania jednostkowych, niewielkich odpadów. Tym czasem pracownicy opróżniającej je firmy notorycznie znajdują w ulicznych koszach takie „kwiatki”, jak na przykład zużyte pampersy, obierki, chwasty, czy choćby pudełka, które powinny znaleźć się w pojemnikach na odpady przeznaczone do ponownego przetworzenia. A to już często wina także samych mieszkańców. Dlatego, chcąc żyć w czystym, niezaśmieconym mieście, porządki warto zacząć od siebie.