I okoliczni mieszkańcy, i pasażerowie korzystający ze stacji Legionowo Przystanek wiedzą to od kilku miesięcy. Budowa dwóch pochylni, które ułatwią tam pokonanie przejścia pod torami, rozpoczęła się bowiem już w czerwcu. Droga wiodąca do wbicia pierwszej łopaty była jednak długa i wyboista. Lokalny radny Kazimierz Zieliński podążył nią zaraz na początku bieżącej kadencji.

Zaczęło się, jak to często u samorządowców bywa, od zasięgnięcia języka. – Po licznych spotkaniach i rozmowach z mieszkańcami już w 2014 roku postanowiłem wystąpić z wnioskiem o modernizację przejścia podziemnego przy stacji Legionowo Przystanek. Mają być dobudowane dwie pochylnie o łagodnym, sześcioprocentowym spadku. Pozwolą one mieszkańcom bezkolizyjnie przedostawać się z jednej części miasta do drugiej – podkreśla Kazimierz Zieliński.

W 2015 r. zarząd miasta wystąpił do PKP PLK o wydanie wstępnej opinii w tej sprawie. Ponieważ była pozytywna, przystąpiono do opracowywania koncepcji pochylni. Tyle że wymagało to dogadania się z kilkunastoma spółkami kolejowymi. Gdy pod koniec roku przygotowano projekt budowlany, procedurę uzgodnień należało powtórzyć. Po kilkunastu miesiącach przystąpiono wreszcie do przetargów. Ale i tu powstał problem, bo w tym przypadku sprawdziło się powiedzenie, że do trzech razy sztuka. – Pierwsze przetargi opiewały opiewały na około 3,5 mln zł. Uznano jednak, że była ona zbyt duża. W związku z tym ogłoszono następny. I ostatecznie udało się uzyskać kwotę o 1 mln zł mniejszą. To znacząca oszczędność, nawet mając na uwadze, że zajęło to około ośmiu miesięcy – uważa radny z klubu Porozumienie Prezydenckie.

Pieniądze – ważna rzecz, ale dla legionowian ważniejsze jest to, że inwestycja znalazła się na właściwym torze. A teraz szybko zmierza do końcowej stacji. – Od strony ul. Gdańskiej jesteśmy na etapie kończenie konstrukcji żelbetowej, a od strony ul. Kolejowej jest ona zakończona i czekamy tylko, aż zakończy się proces technologiczny, aby dokończyć prace ziemne. Po nich przystąpimy do prac wykończeniowych – zapowiada Marta Romatowska-Kania, koordynator inwestycji. Obejmą one położenie kostki brukowej, a także montaż balustrad zabezpieczających oraz poręczy dla niepełnosprawnych. Później wykonawcy zostanie tylko malowanie i ogólna kosmetyka. Dla przyszłych użytkowników ważny może być także fakt, że każda pochylnia ma własną w pompownię wody deszczowej. Przejście pokonają więc suchą stopą. – Po otrzymaniu inwentaryzacji geodezyjnej, około 5 listopada, przystąpimy do procedury odbiorowej. Dokona jej inspektor nadzoru budowlanego z Warszawy. I to od niego zależy, kiedy dostaniemy zgodę na użytkowanie – dodaje specjalistka.

Tak czy inaczej, finał jest już naprawdę blisko. – Mieszkańcy są niezmiernie uszczęśliwieni, że ta inwestycja zostanie zrealizowana, dzięki czemu nareszcie skończą się ich codzienne problemy – mówi Kazimierz Zieliński. Aż chciałoby się rzec: a teraz kolej na kolejne…

Poprzedni artykułGospodarze SPRawili niespodziankę
Następny artykuł„Kanał” z kanalizacją
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.