W życiu, jak w liście do przyjaciela zauważył kiedyś Benjamin Franklin, pewne są tylko śmierć oraz podatki. Legionowo od dobrych kilku lat śmiało może do nich dołożyć coś jeszcze: wymyślone i przygotowywane przez Poczytalnię kiermasze. W pierwszej połowie grudnia na terenie dworca znów rozstawili swoje stoiska lokalni twórcy wyrobów regionalnych i rękodzieła artystycznego.

O frekwencję pomysłodawcy imprezy jak zwykle martwić się nie musieli. – Zarówno zimowy, jak i wiosenny kiermasz organizowany przez Poczytalnię stał się już chyba tradycją. Myślę, że gdybyśmy go nie zorganizowali, to wiele osób miałoby nam to za złe. W tym roku znowu dworzec jest pełen artystów z Legionowa i nie tylko. Jest troszkę nowych osób i sporo takich, które już wcześniej uczestniczyły w naszych kiermaszach – mówi Karolina Sidorska-Ptasiewicz z Miejskiej Biblioteki Publicznej w Legionowie. O ich rosnącej popularności niechaj świadczy fakt, że tej zimy miejsc dla wystawców było mniej niż chętnych do grudniowego handlowania. Mimo to rękodzielnicza oferta jak zawsze okazała się przebogata. – Na kiermaszu można nabyć obrazy, ceramikę, są rzeczy z makramy – bardzo popularne w tym roku, mamy trochę słodkości – na przykład pierniki oraz miody, jest biżuteria, są ubrania. Tak więc można tu przyjść i kupić prezenty zarówno na mikołajki, jak i na święta, dla żony, mamy, syna czy męża – praktycznie dla wszystkich. Jest naprawdę spory wybór – dodaje pani Karolina.

Zadowoleni byli więc klienci, cieszyli się też, co zrozumiałe, sprzedający. I z zainteresowania nabywców, i z faktu, że w komfortowych warunkach mogą przedstawić im swoją nietuzinkową ofertę. – Przede wszystkim jesteśmy bardzo wdzięczni organizatorom, że wymyślili to miejsce i nas tu zaprosili, bo lokalnym rękodzielnikom jest to generalnie bardzo potrzebne. My tworzymy rzeczy unikatowe, z duszą, bardzo się nad nimi zastanawiamy – co zrobić i jak zrobić, żeby było jak najfajniej. Panuje tutaj miła atmosfera, przyszło sporo ludzi i myślę, że takie imprezy są potrzebne nie tylko dla nas, ale też dla mieszkańców. Mają oni tutaj okazję kupić te unikatowe rzeczy, tworzone przez nas z pasją i miłością. Każdy z nas wkłada swoją duszą w to, co robi. Jest tu wielu naprawdę zdolnych rękodzielników, którzy robią bardzo fajne rzeczy – chwali innych wystawców Eliza Klimek z firmy Rodzinny Eko Zakątek.

Owe rzeczy faktycznie są fajne i z reguły niepowtarzalne. A to w dzisiejszych czasach, gdy na półkach sklepowych rządzi przemysłowa sztampa, argument często skłaniający do sięgnięcia po portfel. Wytwórcy zaś, ze swej strony, dokładają starań, aby nabywcy cieszyli się z zakupów. – Tu każdy się zastanawia jak zrobić i co poprawić, żeby klient był jeszcze bardziej zadowolony. Zdarzają się osoby, które przychodzą i mówią: „Jak wy się możecie z tego utrzymać? Kupię to, mimo że nie do końca jest mi potrzebne, ale dam komuś w prezencie. Ktoś będzie zadowolony, a dla was jest to ważne”. Dzisiaj usłyszałam takie słowa i to było bardzo miłe – podkreśla Eliza Klimek.

Tak samo jak po raz kolejny miły okazał się cały „Zimowy kiermasz na dworcu”. Uświetniony nawet okolicznościowym, świątecznym koncertem legionowskiego chóru Belcanto. Chociaż i bez niego handlowanie na dworcu szło tego dnia śpiewająco!

Poprzedni artykułCzarna seria trwa
Następny artykułPoślizg na żądanie
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.