W odróżnieniu od przedstawicieli Temidy, wielu legionowian woli sobie czasem posadzić coś, nie kogoś. Najlepiej rośliny, które wizualnie i funkcjonalnie uatrakcyjnią ich najbliższe otoczenie. Mając tego świadomość, miejscy urzędnicy rozpoczęli niedawno akcję pod hasłem „Dogęszczamy zielenią”. Minionej soboty przyszła pora na jej kolejną odsłonę.

Tym razem pospolite sadzenie ruszyło na osiedlu Jagiellońska, na placu nieopodal ulicy Sowińskiego. – Kolejnych 80 drzew zostało dzisiaj zasadzonych w naszym mieście. Jest to kontynuacja akcji „Dogęszczamy zielenią”, której w tym roku nadaliśmy nazwę, ale tak naprawdę realizujemy ją od bardzo długiego czasu – tłumaczyła na miejscu Anna Szwarczewska z Urzędu Miasta w Legionowie. W tym roku pojawiło się już na jego terenie kilka tysięcy nowych drzew. Niekiedy działo się to z inicjatywy mieszkańców, innym razem inspirowali ich i pomagali w sadzeniu miejscy urzędnicy oraz lokalni samorządowcy. – Naszą intencją jest to, aby w mieście pojawiło się 50 tysięcy nowych nasadzeń – właśnie tylu mamy mieszkańców, więc dla każdego będzie jedno drzewo. Zatem wszystkich tych mieszkańców, którzy chcieliby jeszcze posadzić drzewa – a mamy teraz najlepszy na to czas, bowiem jest jesień i niebawem pojawią się deszcze – zapraszamy do kontaktu z referatem ochrony środowiska Urzędu Miasta Legionowo. Na pewno znajdziemy sposób, żeby kolejne sadzonki pojawiły się w naszym mieście.

Sądząc po przebiegu sobotniej akcji, chętnych zabraknąć nie powinno. Na osiedlowym skwerze ramię w ramię uwijali się dorośli mieszkańcy, maluchy, młodzież, druhowie z OSP, no i reprezentujący ich wszystkich w radzie miasta legionowscy radni. – Dużo dzieci, co nas bardzo cieszy, sporo osób dorosłych, radni – co jest niezmiernie miłe, że rozumieją sens tej idei – mówi Andrzej Piętka. – Kiedy ktoś sam posadzi swoje drzewo, to potem, jak koło niego przejdzie, to je podleje i się nim zaopiekuje. Jak zobaczy, że ktoś tutaj wyrzuca śmieci, to powie: „Zaraz, zaraz, nie przy moim drzewie!”. Budujemy w ten sposób taką świadomość, że to jest nas wszystkich i wszyscy powinni się o to troszczyć – dodaje Matylda Durka-Wróbel.

Ku zadowoleniu pomysłodawców całej akcji, wygląda na to, że zielonego bakcyla zdążyło dotąd złapać mnóstwo mieszkańców. Świadomych celu drzewnego dogęszczania, lecz także faktu, że jego namacalne efekty przyjdą dopiero po latach. – Te nasadzenia to nie są tylko uzupełnienia tych drzew, które od czasu do czasu trzeba niestety gdzieś wyciąć. Jest to powiększanie terenów zielonych. W tym miejscu nie ma właściciela, nie ma ksiąg wieczystych i praktycznie rzecz biorąc za bardzo na tym terenie nic nie można zrobić. A teraz mieszkańcy są zadowoleni i mówią, że kiedyś hulał tu wiatr, a teraz też będzie hulał, ale między szumiącymi drzewami. Będzie pięknie – uważa Ryszard Brański, przewodniczący Rady Miasta Legionowo.

Tego samego dnia, lecz już z inicjatywy okolicznych mieszkańców, miejskie drzewa sadzono też przy ul. Królowej Marysieńki. Inna grupa ludzi zakładała z kolei nowy ogródek społecznościowy. Wszystko to sprawiło, że legionowski krajobraz wzbogaciły kolejne lipy, brzozy, jarzęby, a także graby, sosny i kaliny. W opinii samorządowców legionowianie są przekonani, że ich nasadzeniowa aktywność ma głęboki ekologiczny, prozdrowotny sens. Zarówno dla nich samych, jak dla ich dzieci czy wnuków. – Poprzez długość i wielokrotność tych działań z pewnością dociera to do mieszkańców. I głęboko wierzę, że są oni przekonani o słuszności tych prac, które wykonujemy między innymi wśród blokowisk – mówi radny Andrzej Piętka. A jego koleżanka z rady, Matylda Durka-Wróbel, potwierdza: – Powodów nie trzeba daleko szukać. Przyjdźmy w gorące lato na goły betonowy teren i tam, gdzie przy blokach stoją drzewa. Różnica jest kolosalna i każdy ją może poczuć na swojej skórze.

Tak czy inaczej, dogęszczanie Legionowa nowymi drzewami wciąż trwa. I to od mieszkańców zależy, gdzie zacznie rosnąć ich najwięcej.

Poprzedni artykułZielony lokal
Następny artykułPora na dżemowanie
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.