Górale mawiają, że są trzy rodzaje prawdy: cała prawda, tys prawda, no i ta trzecia, prawdą tak naprawdę niebędąca. Niniejsza historia jest właśnie o niej, a zaczęła się od tekstu zamieszczonego niedawno w „Mazowieckim To i Owo”. Tekstu stanowiącego złośliwy komentarz do udziału prezydenta Legionowa w kampanii proekologicznej „Powietrze – wspólna sprawa”.

Wynikający z owej publikacji przekaz można streścić w jednym zawartym tam zdaniu: „A poziom zanieczyszczenia powietrza cały czas wzrasta, zamiast maleć”. Wzrasta, ma się rozumieć, w Legionowie. Zajmujących się tą kwestią urzędników z ratusza, mimo że do podobnych publikacji w tym piśmie przywykli, taka ocena zdumiała. Bo autor, chociaż dorosły, błądził niczym dziecko we mgle. Lub, jak kto woli, w smogu. – Teza wyrażona w tym artykule, mówiąca, że poziom zanieczyszczenia powietrza w Legionowie cały czas wzrasta, jest po prostu nieprawdziwa. Przygotowaliśmy nawet kilka wykresów, które ilustrują, jak w ostatnich latach zmieniał się w Legionowie poziom zanieczyszczenia pyłami oraz benzoalfapirenem. I z tych wykresów jasno wynika, że jakość powietrza w mieście systematycznie się od kilku lat poprawia – komentuje Marcin Galoch, pełnomocnik prezydenta Legionowa ds. jakości powietrza i gospodarki niskoemisyjnej.

Od kilku, a dokładnie od sześciu, kiedy to ratusz hojnym gestem sypnął dotacjami na wymianę kopcących źródeł ciepła. Co autor miał na myśli, pisząc, że do niedawna prezydent miasta kwestionował istnienie smogu, pozostanie zapewne tajemnicą pana redaktora. – Od 2015 roku gmina dotuje modernizację ogrzewania w prywatnych budynkach. Dopłaty wynoszą do ośmiu tysięcy złotych do zakupu nowego kotła gazowego czy olejowego i do szesnastu tysięcy złotych w przypadku pompy ciepła. Oprócz tego dotowane są przyłącza gazowe do terenu nieruchomości. Już w ponad pięciuset legionowskich domach zlikwidowano stare, nieekologiczne ogrzewanie węglem czy drewnem i zastąpiono je, zazwyczaj nowoczesnymi, gazowymi kotłami kondensacyjnymi – dodaje legionowski urzędnik. Oznacza to, że – kosztem wydanych przez miasto przeszło 4 mln zł – „kopciuchy” ulotniły się już z ponad 40 proc. lokalnych nieruchomości. Jak na „kwestionowanie” przez władze problemu smogu, to całkiem sporo…

Skoro już mowa o liczbach, Paweł Szyling zarzuca gminie, że nie przeprowadziła nawet, tu cytat, rzetelnego spisu pieców, które wymagają wymiany. I znowu wali kulą w płot, bo odbyły się już dwie duże inwentaryzacje – w 2015 i 2020 roku, a sytuację na bieżąco monitorują legionowski Ekopatrol oraz strażnicy miejscy. Najwyraźniej jednak tych działań, w odróżnieniu od swego dzieła, dziennikarz za rzetelne nie uważa. Tak czy owak, miliony złotych wydane na likwidację „kopciuchów” zrobiły swoje. – Jesteśmy liderem w województwie mazowieckim, zarówno jeśli chodzi o ograniczenie emisji pyłu PM 10, jak i PM 2,5. W przypadku tego ostatniego – jeżeli porównamy dane ze stacji pomiarowych na terenie województwa, które dokonują pomiarów tą samą metodą, czyli automatycznie co godzinę – okazuje się, że pomiędzy rokiem 2014 a 2020 w Legionowie nastąpił najwyższy spadek zanieczyszczenia powietrza w całym województwie. Tak więc jednoznacznie można stwierdzić, że prowadzona przez gminę polityka w tym zakresie przynosi konkretne, rzeczywiste i mierzalne efekty – podkreśla Marcin Galoch.

Co do samych pomiarów, tu też ekspert z To i Owo miał kilka uwag. Zarzucił szefowi ratusza, że ten „skutecznie sprzeciwiał się” przeniesieniu aparatury badającej poziom smogu do centrum miasta. Aparatury, która zresztą do gminnego majątku nigdy nie należała i należeć nie będzie. Prezydencki pełnomocnik tłumaczy: – W Legionowie przy ulicy Zegrzyńskiej znajduje się stacja będąca w sieci Państwowego Monitoringu Ochrony Środowiska. Takich stacji na terenie całego kraju jest kilkaset i są one budowane zgodnie z metodologią opracowaną przez Główny Inspektorat Ochrony Środowiska. Legionowska stacja od wielu lat znajduje się w tym samym miejscu, więc zmiana poziomu stężenia zanieczyszczeń wskazuje na pewien trend – w tym przypadku malejący. Oczywiście wiadomo, że są w mieście miejsca, gdzie ten poziom może być wyższy lub niższy, ale nie jesteśmy w stanie postawić tak drogich stacji na każdym skrzyżowaniu. Poza tym normy przewidują, że jeden tego rodzaju obiekt powinien przypadać na tysiące kilometrów kwadratowych, zaś wyniki jego pomiarów są miarodajne dla danego obszaru.

Gwoli ścisłości, swego czasu miasto prowadziło rozmowy na temat zmiany lokalizacji czujników przy ulicy Zegrzyńskiej. Wcześniej należałoby jednak, kosztem wielu tysięcy złotych, sprawdzić, czy taka przeprowadzka w ogóle ma sens. A przede wszystkim ustalić, dokąd miałaby ona nastąpić. Nic dziwnego, że specjaliści podeszli do tych planów sceptycznie. Wybrano więc inne, lepsze rozwiązanie: w różnych częściach miasta gmina zainstalowała pięć własnych czujników, a powiat dołożył kolejne cztery. Dzięki temu, przez internet, mieszkańcy mogą w każdej chwili sprawdzić jakość lokalnego powietrza. Miejscy urzędnicy od lat robią to na okrągło. Wyniki wskazują, że w najistotniejszych parametrach poprawiło się ono o 30 do 50 procent.

Należy jednak pamiętać, że walki ze smogiem w pojedynkę wygrać nie sposób, zaś on sam lubi zatruwać ludziom życie w różnych miejscach. – Są takie warunki pogodowe, kiedy zaledwie po kilkuset metrach zanieczyszczenia się rozpraszają. Ale bywają też takie incydenty smogowe, gdzie na Mazowsze docierają zanieczyszczenia na przykład ze Śląska. Ewentualnie w drugą stronę, jak to się zdarzyło w 2017 roku, kiedy to chmura polskich zanieczyszczeń przemieściła się aż do Szwecji. Wszystko zależy od warunków atmosferycznych. Tak więc oczywiście zanieczyszczenia, które emitujemy w Legionowie, dostają się do sąsiednich gmin, a te powstające na ich terenie docierają do Legionowa – zaznacza ekologiczny pełnomocnik prezydenta miasta. Sądząc po tekście „Smogorzewski dostrzegł SMOG!!!”, większość tych zanieczyszczeń kumuluje się w okolicach redakcji „Mazowieckiego To i Owo”. Prawdy w artykule redaktora Szylinga jest w każdym razie mniej więcej za grosz.

Poprzedni artykułLitery robią numery
Następny artykułWrócił palący problem
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 52-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od blisko dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.