fot. arch.

Kto nie idzie do przodu, ten się cofa – to założenie, które od lat towarzyszy kierownictwu legionowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej Lokatorsko-Własnościowej. Wiele wskazuje na to, że w kolejnych latach i dekadach najlepiej będzie jej pójść wraz z mieszkańcami w stronę szeroko pojętej ekologii.

Co do kierunku, w jakim powinna podążać legionowska spółdzielnia mieszkaniowa, jej zarząd jest zgodny. I stawia na rozwój, a nie stagnację. Kłopot w tym, że wyznaczających go kolejnych inwestycji nie ma już gdzie realizować. – Niestety, osiedle Przylesie, jako miejsce pod inwestycje, nam się kończy: stawiamy tam przedostatni budynek wielorodzinny i ostatnie domki jednorodzinne. No i szukamy miejsca na dalszy rozwój spółdzielni, bo z punktu widzenia jej ekonomiki jest to bezwzględnie konieczne. Jeśli nie budujemy, to wszystkie generowane przez nas tu koszty są ponoszone przez mieszkańców. A większość z nich to ludzie, którzy mają bardzo niskie dochody, pochodzące z renty lub emerytury – zwraca uwagę Szymon Rosiak, prezes SMLW w Legionowie.

Dlatego właśnie, mając to na uwadze, zarząd SMLW szuka nowych terenów pod inwestycje. Wiele wskazuje na to, że owe poszukiwania raczej prędzej niż później zakończą się sukcesem. Rozmyślając nad sposobami obniżenia kosztów eksploatacji, kierownictwo spółdzielni coraz śmielej patrzy też w stronę stosowania odnawialnych źródeł energii. Rzecz jasna przy finansowym wsparciu państwowych instytucji odpowiedzialnych za ochronę środowiska. – Dofinansowanie jest regionalne, czyli przez urzędy marszałkowskie, chociaż ten nasz, mazowiecki, dofinansowuje to na razie jakoś niespecjalnie. W odróżnieniu od na przykład dolnośląskiego, gdzie bardzo wiele spółdzielni założyło ogniwa fotowoltaiczne i zmniejszają w ten sposób i koszty, i emisję, bo przecież jedno z drugim jest związane – przypomina prezes.

Cel wydaje się zatem warty zachodu. Zwłaszcza że potencjał umożliwiający korzystanie z „zielonej” energii spółdzielnia bez wątpienia posiada. – Mamy kilometry kwadratowe dachów, które można by na to wykorzystać. Pozostaje jeszcze tylko kwestia ewentualnych rozliczeń z mieszkańcami. Bo jeśli chodzi koszty ogólne, czyli utrzymanie wind, oświetlenie klatek schodowych czy terenu zewnętrznego, nie ma z tym problemu. Ale gdybyśmy chcieli pokusić się o dostarczenie tego prądu mieszkańcom, wtedy już pojawiają się prawne komplikacje – mówi Szymon Rosiak. Na razie oczywiście legionowskiej spółdzielni obce. Jednak od rozwiązań idących na rękę ekologii uciec się w przyszłości raczej nie da, więc lepiej nie być w tej kwestii całkiem zielonym…

Poprzedni artykułTesty na Piaskach
Następny artykuł(Ob)sesyjna młócka
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.