fot. arch.

Wśród działań związanych z zapobieganiem szerzeniu się koronawirusa, w ratuszu prowadzą bądź koordynują wiele innych, które on mocno skomplikował. Jest wśród nich między innymi dożywianie dzieci i młodzieży. To, co z powodzeniem robiły dotychczas szkolne stołówki, teraz trzeba realizować w inny sposób.

Wcześniej wszystko odbywało się w murach placówek oświatowych. Teraz należało znaleźć inny sposób. – Przed wybuchem epidemii – zarówno w szkołach, jak i w przedszkolach – dożywialiśmy kilkuset uczniów z rodzin ubogich i niewydolnych społecznie. W związku z tym, co się wydarzyło, musieliśmy to dożywianie w placówkach oświatowych zakończyć – mówi Piotr Zadrożny, zastępca prezydenta Legionowa. Zakończyć, ale nie przerwać w ogóle. Szybko ustalono, że kaloryczna pomoc będzie trafiała do potrzebujących uczniów i przedszkolaków na dwa sposoby. – Robimy to albo poprzez dowożenie posiłków do domów, tak jak to dzieje się w przypadku osób starszych, lub też przekazując rodzicom bony na zakupy w sklepach. W ten sposób wspieramy ich domowe budżety, aby we własnych domach mogli zapewnić dzieciom ciepłe posiłki.

W realizacji legionowskiej akcji dożywiania uczniów ważną funkcję pełni Ośrodek Pomocy Społecznej. Bo często to właśnie jego pracownicy posiadają największą wiedzę o rodzinach, które powinny być objęte takim wsparciem. – Tutaj oczywiście ogromną rolę spełnili także dyrektorzy szkół, którzy informowali OPS o tych potrzebach. Na bieżąco mieli oni też informacje, jak wygląda sytuacja w domach w związku z faktem, że nie ma już żywienia w szkołach – dodaje zastępca prezydenta.

Legionowski OPS realizuje catering wraz z dowozem do domów uczniów, którzy na mocy decyzji administracyjnej otrzymywali dotąd posiłki w szkole. W przypadku jej braku rodzice oczekujący takiej formy wsparcia powinni zgłosić ten fakt pracownikom Ośrodka Pomocy Społecznej.

Poprzedni artykułAwans i pewne utrzymanie
Następny artykułNajpierw zrzutka, potem rzuty
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.