Wrześniowa sesja legionowskich radnych potwierdziła, że na punkcie sprzedaży gminnych gruntów są oni wyjątkowo czuli. Czuli i czujni. Dlatego już na wstępie zgłosili zastrzeżenia do uchwały mającej dać prezydentowi zielone światło do sprzedaży kilku działek. Po to, by na wszelki wypadek zapalić mu czerwone.

Do projektu uchwały – stanowiącej nota bene element realizacji zaaprobowanych przez radę miasta tegorocznych wpływów do budżetu gminy – opozycja miała jedną zasadniczą obiekcję. – Głosujemy tutaj blokiem kilkadziesiąt (w rzeczywistości było ich… ) działek, a mój prośba jest taka, żebyśmy głosowali każdą działkę oddzielnie – postulował Andrzej Kalinowski, przewodniczący klubu radnych PiS. Wniosek dano radnym pod rozwagę, ale ponieważ nie uzyskał on wymaganej większości, został odrzucony. Nie zamknęło to jednak, lecz tylko zaogniło sprawę.

A może by tak jeszcze raz?

– Panie przewodniczący, wnoszę o reasumpcję głosowania ze względu na to, że jeden radny nie zdążył dojść. A był obecny na sali – zakomunikował radny Kalinowski. – No ale ja nie wiem, kogo brakowało – odrzekł Ryszard Brański. Wtedy do rozmowy włączył się domniemany winowajca zamieszania. – Chodzi prawdopodobnie o mnie. Ja zdążyłem już włożyć kartę, natomiast głosowanie było i nie zdążyłem po prostu zagłosować – tłumaczył Artur Pawłowski. Chcąc doprecyzować, szef rady zapytał: – Czyli po prostu pan się spóźnił, tak?

Na to pytanie przewodniczący Brański nie uzyskał odpowiedzi. Mimo to był skłonny głosowanie powtórzyć. Lecz szybko okazało się, że taka opcja odpada. – Reasumpcja głosowania może odbyć się z powodu uzasadnionych, ważnych przyczyn, jak np. awaria sprzętu. (…) Ale taką ważną, istotną przyczyną nie jest to, że ktoś, wiedząc że jest głosowanie, nie zdążył dojść do swojego fotela i się zalogować – powiedziała Agnieszka Zielińska, radca prawny UM w Legionowie.

Skoro nie wyszło z reasumpcją, opozycja postanowiła osiągnąć swoje sposobem. – Panie przewodniczący, składam wniosek formalny o przeniesienie punktu 12 (…) do ponownego rozpatrzenia na komisji – ripostował Andrzej Kalinowski. – Wniosek o przeniesienie punktu czy projektu uchwały na komisję jest faktycznie wnioskiem o zdjęcie tego punktu z porządku obrad, ponieważ przenosząc go na komisję, automatycznie powoduje to, że państwo nie będą glosować na sesji nad tym punktem. W związku z czym ten wniosek jest tożsamy z wnioskiem poprzednim – oceniła urzędowa prawniczka. Radny Pawłowski zaprotestował: – To nie jest wniosek tożsamy, bo zdjęcie to ja rozumiem, że już nie rozpatrujemy tego ponownie w komisji, czyli tego punktu nie ma.

Widząc, co się święci, w prawniczą wymianę ognia wmieszał się prezydent Roman Smogorzewski. – Ja rozumiem, że jest część nowych radnych Prawa i Sprawiedliwości i chcą wszystko robić od nowa, ale chcę państwa poinformować, że tego typu uchwały Rada Miasta Legionowo podejmuje od 30 lat. I od 30 lat zawsze były to uchwały zbiorcze. Żeby ostudzić te emocje, które są, i te wątpliwości, które się pojawiły i mam nadzieję, że to państwa uspokoi, chcę powiedzieć, że w tym punkcie, który mam nadzieję będzie procedowany, (…) zgłoszę wniosek o wyłączenie dwóch dużych działek na Olszankowej z tego projektu uchwały. Bo myślę, że wokół nich tylko i wyłącznie były wątpliwości.

Wkrótce wyszło na jaw, że jednak nie tylko. Zresztą już wcześniej, zanim radni dobrnęli do spornego punktu, opozycja gremialnie dała wyraz swemu zaniepokojeniu. – Oglądaliśmy wszystkie te działki (…) i stwierdziliśmy, że jest to naprawdę olbrzymi obszar, na którym ja nie wiem – być może się mylę – ale jeżeli działka jest bardzo długa i wąska, to raczej wszystko wskazuje na to, że to będzie zabudowa, która ostatnio cieszy się u nas w mieście dosyć dużą popularnością, czyli tzw. zabudowa szeregowa – snuł inwestycyjne wizje Artur Pawłowski.

Deweloperzy i potworki

Chcąc rozwiać choćby część obaw, zastępca prezydenta cierpliwie tłumaczył, co kryje się za treścią uchwały. Choć raczej z mizernym skutkiem. – Wszystkie przedmiotowe działki zostały w planach miejscowych zagospodarowania przestrzennego miasta przeznaczone wyłącznie pod budownictwo mieszkaniowe (…), czyli zabudowa mieszkaniowa jednorodzinna bądź zabudowa mieszkaniowa na działkach leśnych. Nie ma już tego terenu przemysłowego – mówił Marek Pawlak. – Jeżeli państwo zobaczycie na położenie, charakter, przeznaczenie tych działek, to trudno powiedzieć, że one są jakoś strasznie atrakcyjne. Bo rzeczywiście to działki, na których można poczynić tylko zabudowę jednorodzinną, także na terenach leśnych, w związku z czym trzeba przeprowadzić procedurę wyłączenia z produkcji rolnej, leśnej, które także bardzo ogranicza możliwości zabudowy.

Jaki rodzaj zabudowy jest solą w oku grupy radnych, ci nie ukrywali. – Pan prezydent powiedział przed chwilą, że przetarg jest otwarty, tak? Czyli przystąpią do niego osoby fizyczne, ale i podejrzewam, że przystąpią również deweloperzy – rzekł Grzegorz Kowalski z PiS. A gdy przetargi wygrają, zbudują kolejne, jak to ujął radny, „architektoniczne potworki”. W tym miejscu znów Marek Pawlak musiał wyjaśnić, co na ten temat sądzi prawo. – Nie ma absolutnie żadnej możliwości, żeby jakiś podmiot wyłączyć z przetargu otwartego, publicznego. Właśnie dlatego, że on jest otwarty. My musimy tutaj zgodnie z przepisami prawa dopuścić wszystkich zainteresowanych. Na tym właśnie polega formuła przetargu. Ja nie mam takiej pewności, jak pan radny Kowalski, czy kupi to deweloper.

Głównie dlatego, że w grę wchodziły z reguły działki o powierzchni zaledwie kilkuset metrów kwadratowych. – Tutaj naprawdę cud musiałby się zdarzyć, żeby tam osiedle mieszkaniowe powstało na sześciuset metrach – stwierdził zastępca prezydenta. Czy taki cud nastąpi, czas pokaże. Teoretycznie jest w każdym razie możliwy, bo większość radnych sprzedaż działek poparła. Widać uznali, że to z gruntu słuszne.

Poprzedni artykułŚcieżki do sukcesu
Następny artykułSmog w opałach
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.