Sobotni (31 sierpnia) piknik rodzinny na osiedlu Batory był super nie tylko z nazwy. Korzystając z pięknej pogody, jego mieszkańcy kolejny raz licznie zjawili się na wspieranej organizacyjnie przez samorządowców i SMLW, ale ich własnej przecież imprezie. Mieszkańcy, którzy już mnóstwo razy dowiedli, że są chętni do wspólnej zabawy.

Osiedlowi radni potwierdzają: – Tworzymy lokalną społeczność, która jak widać się wspiera. Ludzie licznie dziś tu przybyli, żeby się spotkać, pobawić, porozmawiać, no i obejrzeć tradycyjny mecz między samorządowcami a mieszkańcami naszego osiedla – mówią Katarzyna Korzeń i Andrzej Głuchowski. Zmagania pod siatką to od lat nieodłączny element pikników na osiedlu Batory. Co prawda mniej w nich walki, a więcej zabawy, ale może właśnie dlatego dostarczają widzom i uczestnikom wielu emocji. Tym razem odrobinę lepsi okazali się samorządowcy, lecz oczywiście nie wynik był w tej sportowej potyczce najważniejszy. – Zawsze bezpośredni kontakt, zabawa, sport są dobrą okazją do rozmowy z ludźmi. Zwłaszcza spotkania osiedlowe mają swój klimat. Przychodzą sąsiedzi i rozmawiają o pogodzie, o sporcie, a czasem o tym, co ważnego dzieje się w ich otoczeniu i co warto w nim zrobić. Na co dzień żyjemy odizolowani w swoich blokach, domkach, a na takim festynie możemy lepiej poznać sąsiadów i pobyć trochę czasu razem – uważa jeden z zawodników, legionowski poseł Jan Grabiec. – Chcemy żyć bezpiecznie, zgodnie z naturą, stąd też wszystko, co wymyślimy, przelewamy na papier, proponujemy i w miarę możliwości, w ramach inicjatyw społecznych, staramy się realizować – dodaje Katarzyna Korzeń. A pan Andrzej, przewodniczący Rady Osiedla Batory, wylicza: – Trochę już ich stworzyliśmy: nowe place zabaw, boisko do gry w piłkę, siatkówkę i koszykówkę, siłownia plenerowa, ale też poidełko z PWK. Tak więc mamy pewne osiągnięcia.

Co oczywiście nie oznacza, że osiedlowi aktywiści zamierzają spocząć już na laurach. Sądząc z ich śmiałych deklaracji, jest całkiem odwrotnie. – Brakuje nam wielu rzeczy, jak zawsze (śmiech). Plany mamy bardzo dynamiczne. Złożyliśmy już propozycję założenia monitoringu osiedlowego, przede wszystkim zabezpieczenia wiat i placów zabaw, ze względu na to, że chcielibyśmy tutaj żyć faktycznie we własnym towarzystwie, a nie z obcymi. Jest też jeszcze parę innych pomysłów. Na to wszystko przyjdzie czas – optymistycznie zakłada pani Kasia.

Sobotnia impreza była idealną okazją, by o kolejnych zamierzaniach osiedlowi radni porozmawiali z sąsiadami. Jedno jest pewne: dzięki smacznej grochówce i pieczonym kiełbaskom sił do rozmów biesiadnikom nie zabrakło. Zadowolone były też dzieci, które lodów oraz cukrowej waty smakowały tego popołudnia bez ograniczeń. A na deser mogły spróbować ciasta, które zwyciężyło w konkursie na najlepszy domowy wypiek. – Osiedle Batory ma swój własny klimat. Z jednej strony to głównie bloki, ale z drugiej zieleń, która jest wokół, i mniejsza skala tego osiedla sprawiają, że ludzie żyją tu chyba trochę bliżej siebie. Warto ten koloryt, tę odrębność każdego z osiedli kultywować i szanować, bo ważne jest to miejsce, w którym mieszkamy – żeby miało swój wyraz i nie było takie samo, jak tysiące innych miejsc. Jeśli mieszkańcy angażują się w sprawy swego osiedla, zabierają głos, domagają się od władz np. skweru, ławki czy placu zabaw, to nadają temu miejscu własny, indywidualny charakter. I takiego wyrazu nabiera też osiedle Batory, także dzięki aktywności radnych, którzy tu od lat działają – uważa Jan Grabiec.

Krótko mówiąc, osiedle też może być jak wino – im starsze, tym lepsze. – Faktycznie, osiedle jest najstarsze, ale zauważyliśmy, że sprowadza się tu sporo młodych ludzi, którzy później się ze wszystkimi integrują. A nasze dzieci korzystają z dobrodziejstw inicjatyw społecznych. Tak więc raczej nie narzekamy – podsumowuje Andrzej Głuchowski. I oby tak pozostało. Mieszkańcom pierwszego legionowskiego osiedla wypada więc tylko pozazdrościć, a jeszcze lepiej – wziąć z nich przykład.

Poprzedni artykułLiczył na Maksa!
Następny artykuł„Zibi” się nudził
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.