Powodzenie uruchomionego przez powiat, a współfinansowanego także przez gminy ambulatorium bez wątpienia samorządowców cieszy. Martwi ich jednak fakt, że muszą płacić za coś, co nie tylko ich zdaniem powinien mieć na garnuszku Narodowy Fundusz Zdrowia. Dlatego lokalni włodarze coraz mocniej zabiegają o to, by poprzez kontrakt z NFZ włączyć legionowską placówkę do krajowego systemu zdrowotnego.

W połowie maja delegację powiatu przyjęli Filip Nowak, dyrektor Oddziału Mazowieckiego NFZ, oraz jego zastępca ds. medycznych Michał Dzięgielewski. Wiele wskazuje na to, że argumentacja wicestarosty Konrada Michalskiego i członka powiatowego zarządu Sylwestra Sokolnickiego, wspieranych przez prezes ZOZ „Legionowo” Dorotę Glinicką, przynajmniej w części trafiła gospodarzom do przekonania. Główny postulat był prosty: NFZ powinien przejąć, ponoszone obecnie przez władze samorządowe, koszty funkcjonowania ambulatorium. I póki co Fundusz nie powiedział „nie”. Jednak chcąc mieć wszystko na papierze, urzędnicy poprosili o wysłanie oficjalnego pisemnego wystąpienia, w którym zostaną zawarte postulaty powiatu dotyczące dofinansowania usług zdrowotnych dla jego mieszkańców.

Imponująca liczba pięciu tysięcy pacjentów, którzy od marca ubiegłego roku odwiedzili ambulatorium, nie pozostawia wątpliwości – na zdrowotnej mapie Legionowa oraz powiatu jest ono potrzebne i niezbędne. Zamiast wieczorami i w weekendy szukać pomocy w jednym z pobliskich Szpitalnych Oddziałów Ratunkowych, drobne, niewymagające wizyty w szpitalu urazy pacjenci mogą leczyć na miejscu. I bardzo sobie oni ten luksus cenią. Czy zacznie za niego płacić Narodowy Fundusz Zdrowia, pokaże przyszłość. Warto jedynie pamiętać, że jak podkreślają w powiecie, kontrakt z NFZ nie tylko odciążyłby samorządowe budżety, lecz także, a może przede wszystkim, włączyłby placówkę do krajowego systemu opieki medycznej. To zaś umożliwiłoby pacjentom m.in. otrzymanie refundowanej recepty na przepisane w ambulatorium leki czy środki medyczne.

Poprzedni artykułJedzie nowe, skuterowe!
Następny artykułSzlaban na „promocje”
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.