fot. Ryszard Glapiak

Po wyjazdowym zwycięstwie z ostatnią drużyną LSK siatkarki DPD Legionovii zagrały w piątek u siebie z wiceliderkami tabeli. Dla dopiero pracujących nad optymalną formą legionowianek Developres SkyRes Rzeszów okazał się nie do przejścia. Pokazując mnóstwo ambicji i woli walki, uległy one rywalkom 0:3.

Pierwszy punkt w meczu zdobyła kapitan DPD Legionovii Małgorzata Skorupa. Przy ogłuszającym dopingu kibiców było widać, że tego dnia podopieczne Piotra Olenderka mają chęć utrzeć trochę nosa faworyzowanym gościom. Mimo nie najlepiej funkcjonującego bloku na początku wychodziło to miejscowym doskonale. Do stanu 7:7 obie drużyny szły łeb w łeb. Później legionowianki popełniły kilka błędów i SkyRes zyskał 3 punkty przewagi. Czas wzięty przez trenera gospodyń nie zdekoncentrował rywalek, które wciąż były bardziej uważne i precyzyjne. W DPD Legionovii szwankowała natomiast komunikacja, co kosztowało drużynę kilka straconych „oczek”. Zdobytą w połowie seta przewagę drugie w tabeli LSK rzeszowianki utrzymały do stanu 18:15, kiedy to trener postanowił zafundować im chwilę przerwy. Po niej obraz gry zasadniczo się nie zmienił, ale udane ataki Kristiny Kickiej pozwoliły jej ekipie zbliżyć się do rywalek na dwa punkty. Kolejne dwa – od chwili, gdy na tablicy było 20:18 – zdobyły jednak rzeszowianki i dziewczyny z Areny już nie zdołały odwrócić losów seta. Przegrały go 20:25.

Drugą partię lepiej zaczęły przyjezdne. Szybko wyszły na prowadzenie 4:1 i trener Olenderek postanowił przerwać ich dobrą serię. Dwoma katastrofalnymi błędami w przyjęciu legionowianki ułatwiły jednak rywalkom jej utrzymanie, co te skwapliwie wykorzystały, odjeżdżając na 7:2. Kiedy gospodynie odrobiły dwa punkty, czas wziął trener Lorenzo Micelli. Bardziej chyba z chęci skorygowania ustawienia drużyny niż z obawy o wynik. Jego zawodniczki najwyraźniej poczuły moc i bez trudu utrzymywały kilkupunktową przewagę. Górowały nad rywalkami doświadczeniem, rzadziej też się myliły. Inna sprawa, że parę spornych piłek – mimo protestów legionowianek – sędzia rozstrzygnął na ich niekorzyść, co nie przysłużyło się ani wynikowi, ani morale drużyny. Chociaż w pewnym momencie zrobiło się już 16:8, miejscowi kibice wciąż mieli i wiarę, i parę w płucach. Ale w końcu stało się to, co mimo ambitnej postawy DPD Legionovii stać się musiało: przy stanie 24:13 rzeszowianki dotarły do setbola. A za chwilę, po nieudanym odbiorze Agnieszki Adamek obie drużyny zeszły na przerwę.

Nie mając już czego bronić, w trzeciej części meczu legionowianki nie chciały na starcie tracić dystansu do rywalek. Początek wyglądał jednak identycznie jak w drugim secie. Znów przy stanie 4:1 trener Olenderek próbował poukładać grę swego zespołu. Niestety, pomyliła się w ataku Kicka, pomyliła się też Małgorzata Skorupa, co powiększyło stratę gospodyń do pięciu punktów. Po kolejnym szkoleniowiec DPD Legionovii drugi raz wziął dziewczyny na stronę. Bez większych rezultatów. Gospodyniom wciąż nie udawało się zdobyć pod rząd więcej niż dwa „oczka”. W piątek miały one na to zbyt mało argumentów w ataku. A utrzymujące 5-6 punktów przewagi rzeszowianki spokojnie, bez oddechu rywalek na plecach mogły grać swoje. Pomimo tego ich trener nie tracił czujności. Gdy tylko zrobiło się 18:14, wziął czas. Po nim Cassidy Pickrell ustrzeliła asa, dzięki czemu kibice w DPD Arenie po raz ostatni tego wieczoru uwierzyli w wygranie seta. Chociaż kolejną zagrywkę Amerykanka przestrzeliła, kilkadziesiąt sekund później zrobiło się tylko 20:19 dla SkyResu! Remis był na wyciągnięcie ręki. Udało się go osiągnąć przy stanie 21:21. Wtedy trener Micelli nie wytrzymał i znów zarządził przerwę. Czując szansę na przełamanie, legionowianki rzuciły na szalę wszystko, co tego dnia miały do dyspozycji. Niestety, ich rywalki były za silne i przy stanie 24:22 dotarły do pierwszego meczbola. Wtedy jeszcze miejscowe się wybroniły. Przy drugim już nie. DPD Legionovia przegrała trzeciego seta 23:25, a całe spotkanie 0:3.

DPD Legionovia Legionowo – Developres SkyRes Rzeszów 0:3 (20:25, 13:25, 23:25)

Poprzedni artykułMają oko na ciężarówki
Następny artykułZimowe ściganie w Nieporęcie
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.