Gdyby chodziło o bank albo restaurację, sprawa przeszłaby pewnie bez echa. Uchwała dotycząca przedłużenia najmu mieszczących się w ratuszu pomieszczeń służących za biuro poselskie Jana Grabca na ten luksus liczyć nie mogła. Ale tak już bywa, gdy na samorządowych „dołach” zagości wielka polityka.

Powyższy punkt znalazł się w porządku obrad III sesji Rady Miasta Legionowo. Jak wprowadzając go przypomniał prezydent, miesięcznie Kancelaria Sejmu płaci za 40-metrowy lokal blisko 1100 zł czynszu. – Przez parę lat siedzieli tam urzędnicy i nie było 1070 zł. Lat temu będzie siedem ścieśniliśmy naszych urzędników, bierzemy tysiąc złotych i było tam biuro senatorskie, a teraz jest biuro poselskie. Roman Smogorzewski zapewnił, że nie jest to dla jego podwładnych uciążliwy sąsiad. Zaapelował też o odłożenie na bok politycznych animozji. Nieprzypadkowo, bo wśród członków Komisji Rozwoju Miasta lokal dla posła Grabca wzbudził mnóstwo emocji. – Ja rozumiem polityczność. Jest tam biuro posła, którego być może nie wszyscy jeszcze kochają, ale powinniśmy chyba tak trochę w elegancji stanąć. Wyrzucanie go teraz, na rok przed końcem kadencji, (…) powodowanie publicznych kosztów, bo będzie musiał się przenosić, to nieeleganckie jest, naprawdę.

Na koniec prezydent ostrzegł, że ewentualną „eksmisję” znanego parlamentarzysty PO mogłyby wziąć na języki krajowe media. Radnych opozycji jednak nie przekonał. – Ten okres dzierżawy jest tak, mówiąc potocznie, ni przypiął, ni przyłatał, bo nie wiem, dlaczego na 3 lata, skoro kadencja, jak pan sam zauważył, kończy się chyba w październiku – dociekał Artur Pawłowski. – Dlaczego na trzy lata? Myślę, że to sztampa urzędowa; że wszystkie umowy, które są na początku na trzy lata, później przygotowane są tak samo. Absolutnie możemy zmienić tą uchwałę na rok, nie ma w tym żadnego problemu ani podtekstu – zapewnił Smogorzewski. Tak też, w wyniku złożonej przez wnioskodawcę autopoprawki, się stało. Inna sprawa, że tego rodzaju nadgorliwość była całkiem zbędna. – Umowa zawarta między urzędem miasta a biurem poselskim przewiduje, że w przypadku wygaśnięcia mandatu posła ta umowa zostaje rozwiązana z mocy prawa – poinformował Marek Pawlak, zastępca prezydenta Legionowa.

Szybko się okazało, że uwagę opozycji zaprząta nie tylko kwestia czasu wynajmu biura. – Jeżeli mamy możliwość nie upolityczniać urzędu miasta, o co żeśmy wielokrotnie wnioskowali, to to zróbmy. Pokażmy dobrą wolę. (…) Pan prezydent raczył wspomnieć o tym, że urząd miasta ma wystarczającą ilość pomieszczeń. Wielokrotnie już tutaj na radach słyszeliśmy, że urząd miasta ma mało pomieszczeń – stwierdził Andrzej Kalinowski. Na dowód radny podał rozwiązanie umowy z najemcą prowadzącym w budynku ratusza popularną ongiś kawiarnię. Ten argument, zdaniem prezydenta, był chybiony. – Jak się czegoś nie wie w życiu politycznym, panie radny Kalinowski, to się nie powinno mówić, bo tak właśnie tworzą się fake newsy. Nie powinno się mówić nieprawdy, a na pewno nie powinno się też mówić niesprawdzonych informacji. Mówił pan, że rozwiązaliśmy umowę z Coffeetown, bo nie mamy pomieszczeń. To jest nieprawda. Coffeetown upadł, ponieważ utworzyło się obok Caffe Nero, spadły mu obroty i umowa, ze względu na zatory płatnicze, została z panią rozwiązana.

Zamiast dalej wynajmować lokal na cele komercyjne, miasto przeznaczyło go na użytek Ośrodka Pomocy Społecznej. Ten z kolei zajął się remontem i już działa tam na rzecz potrzebujących wsparcia legionowian. Kończąc dyskusję o biurze Jana Grabca, koalicyjni radni postanowili wpłynąć na stanowisko politycznych adwersarzy. – Dobrze by było, gdyby znaleźli się inni posłowie, którzy by przynosili dochód miastu, a nie wynajmowali pomieszczenia: czy to komercyjnie, czy też, a często się tak zdarza, że posłowie mają siedziby w biurach swoich partii, więc tak naprawdę Kancelaria Sejmu płaci tej partii. Bądź mają je u zaprzyjaźnionych właścicieli różnych kamienic – powiedział Mirosław Pachulski, wiceprzewodniczący rady miasta. A Ryszard Brański, szef tego ciała, stwierdził: – Wydaje mi się, że ten szyld na budynku, że to jest biuro poselskie, ujmy nie przynosi. Chętnie bym widział szyld posła Mariusza Błaszczaka. Też by mi to nie przeszkadzało.

Gdy przyszło do głosowania, za „parlamentarną” przyszłością spornego lokalu opowiedziało się 13 radnych. Sześciu było przeciw.

Poprzedni artykułI znowu 0:3
Następny artykułFerie na mokro
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.