Prawdziwe skądinąd hasło „tradycja łączy pokolenia”, nabrało w Legionowie podwójnego znaczenia. Stało się tak za sprawą realizowanego przez Spółdzielczy Ośrodek Kultury projektu, skierowanego do mieszkających na miejskich osiedlach dzieci. Tydzień przed świętami w klubie Tuptuś nastąpił jego plastyczny finał.

– Dzisiejszy wernisaż wystawy jest efektem wielomiesięcznej pracy bardzo młodych i młodych, utalentowanych ludzi z klubów SOK. Wszystkie te prace przygotowywane były od kwietnia, poprzez akcję „Lato w mieście”, aż do tych ważnych, pięknych świąt bożonarodzeniowych – mówi Jolanta Żebrowska, szefowa Spółdzielczego Ośrodka Kultury.

 

Biorąc pod uwagę popularność wspomnianego projektu, kameralna frekwencja podczas otwarcia wystawy mogła być nieco myląca. Wzięło w nim bowiem udział blisko stu młodych mieszkańców Legionowa. Wzięło, i ani przez chwilę swej decyzji nie żałowało. – W ramach tej inicjatywy zrealizowaliśmy wycieczkę do Łysych, gdzie podpatrywaliśmy, jak wykonuje się najpiękniejsze palmy w Polsce. Topiliśmy też marzannę, śpiewaliśmy kolędy, wypiekaliśmy chleb – jednym słowem, w naszych placówkach tradycja nie ginie – zapewnia Żebrowska.

O ile tradycja ma się dobrze, z finansową kondycją spółdzielczych klubów jest już gorzej. Stąd tak bardzo liczy się dla nich fakt, że w krzewieniu kultury często wspiera je miejski ratusz. Podobnie było w przypadku projektu „Tradycja łączy pokolenia”. Prezydent Legionowa nie widzi w takiej współpracy nic nadzwyczajnego. Wręcz przeciwnie, dostrzega w niej nawet coś w rodzaju dziejowej sprawiedliwości. – Czasy, kiedy był konflikt między spółdzielnią a miastem, na szczęście 10 lat temu odeszły do nie najlepszej historii. Dzisiaj traktujemy spółdzielnię jako bardzo ważnego partnera, a spółdzielców jak wyjątkowych mieszkańców, ponieważ przez lata tego konfliktu myślę, że trochę tracili – mówi Roman Smogorzewski. Jedno jest pewne: stracili ci, których ominęła przedświąteczna impreza w Tuptusiu. Rzadko bowiem zdarza się, aby w oficjalnych, bądź co bądź, okolicznościach stworzyć tak intymną, wręcz rodzinną atmosferę. Było ją w ten grudniowy piątek i widać, i czuć. – Stoimy dzisiaj w miejscu, gdzie wielu młodych ludzi, dzieciaków, które dopiero zaczynają swoje życie, może fajnie spędzać czas, kształcić swoje talenty, spotykać przyjaciół i kolegów. To fajnie, że taka współpraca pomiędzy miastem a SML-W daje efekty będące radością młodego pokolenia – dodaje prezydent Legionowa. Pokolenia, które – nawet kiedy już dorośnie – bez wątpienia będzie tę radość wspominać. A przy okazji pamiętać… komu i czemu ją zawdzięcza. 

 

Poprzedni artykułZginął na przejściu
Następny artykułGościnna Skubianka
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.