Strona główna Gazeta Spadło z pióra

Rozbujane szczęście

Gdym pewnego dnia, owładnięty poobiednią sennością, próbował szyć kolejny tekścik, moje wysiłki rozdarł na pół charakterystyczny, znany mi od lat dźwięk. Tak skrzypieć mogła tylko poczciwa, stara huśtawka z pobliskiego placu zabaw! „To na pewno ona” – pomyślałem, lecz nie o huśtawce, a o istocie wprawiającej w ruch to zmyślne urządzenie. I aby się upewnić, podszedłem do okna. Oczywiście zgadłem. Nastoletnie, sądząc z wyglądu, dziewczę, jak niemal każdego dnia zapamiętale próbowało zadać kłam prawom fizyki i na dłuższy czas stracić kontakt z ziemią.

Trzeba samemu zobaczyć – bo opisać nie sposób – jej zachowanie, gdy tak unosi się w powietrzu. Nieobecna twarz, przymknięte oczy, rytmicznie poruszające się, wyzwolone z objęć grawitacji młode ciało. Ekstaza. Czasem zastanawiałem się, co sprawia, że (przynajmniej na pozór) zwyczajna, atrakcyjna dziewczyna, bez względu na porę dnia, roku i pogodę, regularnie spędza po kilka godzin na kawałku drewna? Różne dziwne myśli przychodziły mi do głowy: począwszy od wyganiających ją z domu kłopotów, a skończywszy na próbach zwrócenia na siebie uwagi jakiegoś rówieśnika. Aż kiedyś dotarło do mnie coś ważniejszego – uświadomiłem sobie, jak bardzo jej tego bujania można pozazdrościć. Jak bardzo warto mieć taką własną „huśtawkę” – swoje miejsce i swój sposób na wyrwanie się z zaklętego kręgu codziennej egzystencji.

W tym zwariowanym, pędzącym na obrazkowe skróty świecie coraz mniej mamy czasu na refleksję, za czym i po co w ogóle gonimy. Nie zaprząta nam głów pytanie, czy po latach przepychania się z innymi powiemy sobie z czystym sumieniem, że było warto? Ja tam wątpię. Już mam co do tego spore wątpliwości. Pewien jestem natomiast jednego: tylko z osobistą, prywatną „huśtawką” można się w życiu naprawdę zabujać.

Poprzedni artykuł(Za)targ z pandemią
Następny artykułNakryty z amfetaminą
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.

Exit mobile version