Głupota w spreju

To zjawisko nie jest wyjątkowe, nie jest też niczym nowym. Jednak za każdym razem tak samo bulwersuje zarówno mieszkańców, jak i pracowników legionowskiej SMLW. Chodzi o prymitywne graffiti, którymi nieznany sprawca szpeci spółdzielcze bloki. Ostatnio znów dało się zauważyć jego zwiększoną aktywność pseudoartystyczną.

W zarządzie spółdzielni załamują ręce. – Maluje na naszych budynkach, nie patrząc, czy są świeżo odremontowane, czy z wcześniejszych lat. Niestety znowu odkryliśmy kilkanaście budynków pomazanych sprejem – narzeka Agnieszka Borkowska, wiceprezes SMLW w Legionowie. Ucierpiało na tym przede wszystkim osiedle Jagiellońska. Przy czym „farbowani” wandale nie ograniczają się w swych działaniach tylko do zewnętrznych elewacji. Wchodzą też na klatki schodowe i tam realizują się „artystycznie”. Kłopot w tym, że usunięcie efektów takiego wandalizmu generuje dodatkowe koszty. I to często niemałe.

W przypadku elewacji usunięcie jednego graffiti to wydatek co najmniej kilkuset złotych. Malowanie ściany wychodzi trochę taniej. Są to jednak nakłady, których ponoszenia spółdzielcy mogliby uniknąć. Bo tak czy inaczej za wybryki młodzieży płacą w rezultacie wszyscy mieszkańcy. Albo finansując zakup farb i środków czyszczących, albo – jeśli szkodę pokryje ubezpieczyciel – zwiększonymi kosztami następnej polisy. Tym razem także nie obejdzie się bez wydatków. – Będziemy musieli to znowu zlecić firmie zewnętrznej i zamalować albo kupić farbę i oddać malowanie w ręce naszych pracowników. No ale to jest walka z wiatrakami, bo my zamalujemy jedną ścianę, a za dwa dni na drugiej mamy to samo. Albo i jeszcze więcej. Jeżeli chodzi o klatki schodowe, też musimy wszystko zmyć. O ile to oczywiście możliwe, bo jeżeli nie, także musimy to po prostu zamalować – dodaje Agnieszka Borkowska.

Dla tajemniczego miłośnika farb w spreju wiceprezes spółdzielni ma jedną radę. Wbrew pozorom, nie należy jej traktować z przymrużeniem oka. – Mamy teraz stulecie nazwy Legionowo. Może więc niech zwróci się do urzędu miasta, a prezydent udostępni mu jakieś miejsce do namalowania muralu. Bo to, co widzimy na budynkach, te napisy, nie jest ani ładne, ani estetyczne. A przede wszystkim usunięcie tego jest kosztowne.

Zanim kolejny raz się coś zmaluje, warto o tym pamiętać.

Poprzedni artykułRozgrzane do czerwoności
Następny artykułI po służbie
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.

Exit mobile version