Są w centrum Warszawy spółdzielnie mieszkaniowe, które mogłyby nie pobierać od swoich mieszkańców czynszu – bo tyle zarabiają na wynajmie powierzchni komercyjnych. Zarząd legionowskiej SMLW aż takiego komfortu nie ma. Czasy, kiedy na pniu wynajmował swoje lokale handlowo-usługowe, dawno już, niestety, minęły.

Jak w trakcie każdego walnego zebrania członków Spółdzielni Mieszkaniowej Lokatorsko-Własnościowej, uczestnicy tego ostatniego mogli wysłuchać obszernego sprawozdania z działalności SMLW. Zrobili to tym chętniej, że ze względu na pandemię w tradycji tych zgromadzeń stworzył się spory, bo aż dwuletni wyłom. A skoro mieszkańcy już przyszli, to chętnie przyjęli do wiadomości, co prezes i cały zarząd mają im do powiedzenia. Również, przypomnijmy, na temat gospodarowania powierzchniami przeznaczonymi na działalność handlową czy usługową. Tu akurat nie powiało optymizmem. – My wynajmujemy lokale handlowo-usługowe, 130 lokali o powierzchni ponad 10 tysięcy metrów kwadratowych. Przy czym w ostatnich latach nastąpił w Legionowie tak niesamowity wzrost liczby lokali usługowych, że ceny najmu, co związane jest też z pandemią, spadają – poinformował Szymon Rosiak, prezes zarządu SMLW w Legionowie.

Swego rodzaju lokalnym symbolem rynkowego zastoju jest historia obiektu, którego położenie w centrum Legionowa stanowiło niemal gwarancję komercyjnego sukcesu. A jednak, przynajmniej dotychczas, z sukcesorem popularnego Anatu tak się nie stało. – Czekaliśmy około ośmiu lat, żeby ktoś wynajął tak zwaną bańkę, po przekątnej z urzędem miasta. Nie było chętnych. Przymierzały się do tego różne firmy, ale wszystkie się z tego wycofały. I w rezultacie zbyliśmy to, przenieśliśmy własność na rzecz osoby fizycznej, która dalej nie może tego wynająć – dodał prezes spółdzielni.

Tak czy inaczej, środki pozyskiwane przez legionowską SMLW z dzierżawienia gruntów oraz wynajmowania lokali handlowo-usługowych wciąż dość jeszcze wartkim strumieniem płyną do jej budżetu. Z korzyścią, rzecz jasna, dla wszystkich spółdzielców. Mogą oni tylko mieć nadzieję, że kryzys gospodarczy oraz rzucane przedsiębiorcom pod nogi legislacyjne kłody nie sprawią, że ten strumień kiedyś w Legionowie wyschnie.

Poprzedni artykułWysokie loty Sokoła
Następny artykułNapalony na zacier
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.