Triumf w Lidze Centralnej mając już w kieszeni, piłkarze ręczni KPR-u Legionowo – w ostatnim domowym pojedynku tego sezonu – zmierzyli się u siebie z Olimpią MEDEX Piekary Śląskie. I pewnym zwycięstwem potwierdzili, że najbardziej ze wszystkich ekip zasłużyli na awans do PGNiG Superligi. Hucznie w minioną sobotę (13 maja) świętowany i na boisku, i przed legionowską Areną.

Co prawda gospodarze walczyli już o przysłowiową pietruszkę, ale w obecności blisko tysiąca osób znów zamierzali zrobić wszystko, aby dać kibicom to, po co przyszli. Inna sprawa, że znani z ambicji goście ani myśleli poddawać się bez walki. Chociaż KPR szybko wyszedł na 2:0, w szóstej minucie Olimpia wyrównała na 3:3 i za nic nie chciała dać się miejscowym zgubić. Co więcej, zdarzyło jej się nawet obejmować jedno-, dwubramkowe prowadzenie. Dość wspomnieć, że jeszcze w 24 minucie KPR przegrywał 9:11. Wtedy jednak, żywiołowo zachęcany przez swego szkoleniowca, wziął się mocniej do pracy. Dzięki temu najpierw wyrównał, by następnie zejść do szatni z jedną bramką przewagi (13:12). – Tak jak się spodziewaliśmy, to mecz bardzo trudny, z wymagającym przeciwnikiem. Nie przez przypadek zajmuje on bardzo wysoką lokatę w tym sezonie. To beniaminek, który gra bardzo solidną i twardą piłkę ręczną – mówił po spotkaniu trener Michał Prątnicki.

W drugiej odsłonie rywalizacji jego podopieczni wykazali się nieco większą skutecznością. Przynajmniej na tyle, żeby oszczędzić swoim świętującym awans fanom obaw o końcowy rezultat. Z czasem gospodarze zaczęli w pełni kontrolować sytuację na boisku, w 38 minucie prowadząc już nawet 20:14. Goście ze Śląska starali się wprawdzie gonić, ale im bliżej było finału zmagań, tym szybciej schodziło z nich powietrze. Zrozumieli, że pożegnania sezonu we własnej hali KPR zepsuć im nie pozwoli. Koniec końców legionowska drużyna zwyciężyła w sobotę 31:27, wygrywając tym samym trzynasty mecz z rzędu. Jej ukochana Arena pozostała w tym sezonie niezdobyta.

– Przede wszystkim wygraliśmy kolejny domowy mecz i myślę, że to jest najważniejsze i to się mogło podobać. Bo mecz był bardzo ciężki, a rywal wymagający. Spodziewaliśmy się meczu walki i taki też on był. Raz świętowaliśmy zwycięstwo w rozgrywkach po przegranym meczu, ale nie wyobrażałem sobie, żeby dziś było podobnie. Zespół zagrał tak, jak wszyscy od siebie tego oczekiwaliśmy. I przy tej wspaniałej publiczności kolejny raz dopisaliśmy sobie trzy punkty – cieszył się po ostatnim gwizdku Dominik Brinovec, prezes KPR Legionowo. – W tym spotkaniu chcieliśmy głównie udowodnić sobie i wszystkim dookoła, że chociaż rywalizacja w lidze jest rozstrzygnięta, to my i tak dążymy do tego, żeby nieustannie się rozwijać. I ten mecz temu służył. Bo sportowo może już dużo rzeczy na treningu się człowiek nie nauczy, ale jeśli chodzi o mental, można bardzo wiele wyciągnąć z każdego meczu i całego tygodnia przygotowań przed nim. Teraz został nam mecz w Mielcu, którego na pewno nie odpuścimy i nie zlekceważymy, do którego na pewno nie podejdziemy bez determinacji i woli walki. Po prostu chcemy pokazać i nie pozostawić złudzeń, że naprawdę jesteśmy najlepszą drużyną w tej lidze – zapowiedział trener KPR-u.

Po zakończeniu sobotniego meczu, przy oszałamiającej wrzawie i sypiącym się konfetti, oficjalnie została ona uhonorowana za wygranie Ligi Centralnej. I tak oto błyszcząca, okazała patera trafiła do rąk zawodników, którzy najbardziej na nią zasłużyli. Później zaś legionowscy szczypiorniści, razem ze swoim fanami, wzięli się za celebrowanie ligowego sukcesu. Tym razem nie na boisku, lecz przed halą, gdzie kibice mogli liczyć między innymi na słodki poczęstunek czy rozmowę z zawodnikami i działaczami KPR-u. – To jest ukłon stronę ludzi, którzy przychodzą, kibicują nam i nas od jakiegoś czasu wspierają. Z meczu na mecz pojawia się ich coraz więcej. Uważam, że to jest bardzo pozytywne i potrzebne. Gratulacje dla prezesa, że zorganizował tego typu piknik – stwierdził Michał Prątnicki. – Myślę, że dla tych naszych cudownych kibiców to, co się tu dzisiaj działo, stanowiło kulminację całego tego wspaniałego sezonu – podsumował sobotnie wydarzenia Dominik Brinovec. Rzeczywiście, lepszego w swojej historii legionowski KPR nie miał. Można tylko żałować, że w przyszłym tygodniu rozgrywki Ligi Centralnej dobiegną końca.

KPR Legionowo – MKS Olimpia MEDEX Piekary Śląskie 31:27 (13:12)

Bramki dla KPR-u zdobywali: Chabior – 7, Fąfara – 6, Lewandowski – 5, Brzeziński i Klapka – po 4, Didyk i Tylutki – po 2, Kasprzak – 1.

Poprzedni artykułPowrót po sąsiedzku
Następny artykułDo trzech razy sztuka
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.