Mówią, że życie zaczyna się po czterdziestce. Coś w tym musi być. Dobrze to wie Hanna Niewiadomska, która właśnie wtedy postanowiła je sobie… zrymować. I dwadzieścia lat później, już jako uznana autorka wierszy dla dzieci, śmiało może uznać tę decyzję za słuszną. Świętując przy okazji, jak niedawno w Poczytalni, swój poetycki jubileusz.

Nowy, wiodący do literackiej sławy kurs na ścieżce własnego rozwoju zawodowego Hanna Niewiadomska obrała, by tak rzec, niechcący. Przeznaczenie zrobiło to za nią. – Ja jestem poetką z przypadku, zawsze to powtarzam. Nie mogłam spać w nocy i napisałam pierwszy wiersz dla swojego najmłodszego syna. Potem napisałam wiersze dla dwóch starszych i tak to się zaczęło. Ale na początku naprawdę nie przypuszczałam, że to się rozwinie do takich sytuacji, że będę miała swoje książki, spotkania autorskie, że będę obchodziła jubileusz dwudziestolecia pracy twórczej. Sama jestem tym wszystkim, bardzo mile, zresztą, ale jednak zaskoczona – przyznaje poetka.

Pewną niespodzianką miało też dla niej być sobotnie spotkanie z czytelnikami, znajomymi, przyjaciółmi i rodziną. A zwłaszcza jego, skrywany w tajemnicy, przebieg. Imprezę zorganizowaną przez miejską bibliotekę, ratusz i Stowarzyszenie Myślących Pozytywnie poprowadził dyrektor Poczytalni Tomasz Talarski. Był on jedną z osób, która dwie dekady wcześniej przekonywała Hannę Niewiadomską: – Twoje wiersze są tak świetne, że warto je wydać drukiem! I tak też niebawem się stało. Do rąk najmłodszych trafiły pierwsze „Bajczytanki pani Hanki”, a sama debiutująca poetka doczekała się pierwszego wieczoru autorskiego. Zorganizowanego, jakżeby inaczej, w spółdzielczym klubie Scena 210. Przypomniał o nim bohaterce archiwalny, wyświetlony na dużym ekranie materiał lokalnej telewizji LTV. – Chciałabym, żeby te wiersze dzieci bawiły i żeby je czegoś uczyły. Przekazywały jakieś wartości, ale nie w sposób patetyczny, tylko przez zabawę, przez śmiech, przez różne porównania, postacie i uosabianie różnych przedmiotów. Tak, aby te rzeczy mówiły do dzieci, a nie my, dorośli. Bo wtedy, wydaje mi się, łatwiej jest do dziecka dotrzeć – uważa Hanna Niewiadomska.

Recepta okazała się skuteczna. O czym świadczy ogromne uznanie, jakim legionowska poetka cieszy się wśród odbiorców jej rymowanej twórczości. – Nie wiem, czy sobie państwo zdajecie sprawę z tego, że nasza legionowska Hanka jest osobą niezwykle popularną. Jak dla mnie – a nie widzieliśmy się przez dość długi czas i pogrzebałem trochę w sieci – jest naprawdę gwiazdą – zapewniał publiczność Tomasz Talarski. Natomiast prezydent Legionowa, jako jeden z akuszerów jej sukcesu, wręczył Hannie Niewiadomskiej kwiaty i list gratulacyjny. Okraszając to oczywiście ciepłym słowem. – Jako rodzic przede wszystkim, w imieniu innych rodziców, bardzo, bardzo pani dziękujemy. Bo wśród tych japońskich kreskówek, Tik-Toków, był to powrót do naszej przeszłości, do czegoś, co było normalne w naszych czasach. Pani twórczość uruchamiała wyobraźnię. A dzisiaj, mam wrażenie, dzieci i ludzie dorośli nie mają czasu marzyć. Cały czas mają nowe filmiki, nowe bodźce, nowe informacje, a te pani opowieści, te pani książki stymulowały wyobraźnię. Należą się pani za to i te kwiaty, i list gratulacyjny i naprawdę może pani być ze swojego życia bardzo dumna.

Korzystając z obecności prezydenta oraz szefa Poczytalni, pani Hanna również, wszem i wobec, wyraziła im swoją wdzięczność. – Słuchajcie, ludzie, gdyby nie wy, to mnie tutaj by nie było. Bo wy pierwsi czytaliście te moje wiersze i daliście mi tę wiarę, że to jest dobre, że to się będzie podobało. Wsparcie urzędu miasta, wsparcie starostwa, to były naprawdę bardzo ważne rzeczy dla osoby, która miała czterdzieści pięć czy sześć lat i napisała pierwszy wiersz w życiu. Kto wtedy startuje? No, ja!

Podczas sobotniej imprezy w Poczytalni – okraszonej specjalnie przygotowanym występem legionowskiego zespołu Szachraj – Hanna Niewiadomska opowiedziała zgromadzonym gościom między innymi o początkach swojej twórczości, przytoczyła też szereg anegdot ze spotkań z małymi czytelnikami. Oni sami zaś, pod postacią laureatów bibliotecznego konkursu recytatorskiego, zrewanżowali się poetce brawurowymi interpretacjami kilku jej wierszy.

Prywatnie, co dla wielu może być zaskakujące, Hanna Niewiadomska za poezją nie przepada. I najchętniej czytuje… kryminały. Tworzenie dłuższych form literackich też, jak przyznaje, jej nie grozi. – Ja, proszę państwa, jestem szybka. I dla mnie pisanie powieści to byłoby za długo. No nie, pisanie miesiącami, latami… Ja muszą usiąść i napisać! – śmiała się autorka. Tak czy owak, dwadzieścia lat po swoim debiucie bodaj najbardziej w Polsce znana legionowianka uważa się za twórczo spełnioną. Istnieją tego zresztą obiektywne dowody. – Zostałam przyjęta do Związku Literatów Polskich i to jest mój duży sukces. Jestem wdzięczna szanownemu jury, że zobaczyło w tych moich wierszach coś więcej niż rymy. Ale generalnie moim największym sukcesem jest to, że cały czas jestem z dziećmi, że poznaję wspaniałych ludzi, że jeżdżę po Polsce, a te spotkania cieszą się naprawdę dużą sympatią. Bo samo pisanie przy komputerze ma oczywiście swoją wartość, jest fajne, ale późniejsze sprawdzenie tego, jak ono się przekłada na dzieci i rozumienie przez nie moich wierszy, też jest bardzo ważne.

Podobnie jak to było ze spontanicznym początkiem jej pisania, o swoich kolejnych autorskich krokach pani Hanna zbyt wiele nie myśli. Przede wszystkim chce cieszyć się tym, co osiągnęła i na co dzień robić z tego użytek. – Nie mam planów. Ja żyję dniem codziennym. Mam cały czas spotkania, a ostatnio zaplanowane było wydanie piątej części „Bajczytanek…”. Na razie muszę chwileczkę ochłonąć i może wtedy jakieś następne plany się pojawią. Teraz jednak czekają mnie kolejne spotkania autorskie, z nową książką, oczywiście – mówi Hanna Niewiadomska. Nową i jak można się domyślać, nie ostatnią.

Poprzedni artykułPelikan połknął punkty
Następny artykułZderzenie przy plaży
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.