fot. arch.

O ile kilka dni wcześniej, w sobotę, koszykarze drugoligowego Legionu Legionowo po zaciętym meczu przegrali na wyjeździe zaledwie jednym punktem, w środę (15 lutego) ponieśli u siebie porażkę o wiele bardziej dotkliwą. Tym razem punkty zabrał im wicelider rozgrywek w grupie B, Energa Basket Warszawa.

Mogłoby się wydawać, że rywal, z jakim przyszło ekipie Antonio Daykoli rywalizować w 22 kolejce ligowej batalii, jest jak najbardziej „do ugryzienia”. Skoro bowiem w listopadzie ubiegłego roku wygrali z nim na wyjeździe 83:77, tym bardziej powinni zrobić to u siebie. I po pierwszej, zremisowanej 14:14 kwarcie właściwie nic nie stało na przeszkodzie, aby tamten rezultat co najmniej powtórzyć. Kłopot w tym, że podczas drugiej części gry zawodnicy Legionu zaprezentowali się o wiele gorzej, pozwalając rywalom odjechać aż na szesnaście punktów. I chociaż kolejne rozdanie znów rozegrali na remis, przed ostatnią, czwartą kwartą znaleźli się w arcytrudnej sytuacji. Z drugiej jednak strony, koszykarskie boiska widziały przecież nie takie pościgi… Niestety, parkiet w legionowskiej Arenie żadnej spektakularnej pogoni w minioną środę nie zobaczył. Stało się zgoła odwrotnie: zamiast zmniejszyć stratę, dalecy od wzorowej skuteczności pod koszem gospodarze ponownie byli o kilkanaście „oczek” gorsi, co przypieczętowało ich wysoką porażkę – jedną z największych poniesionych w tym sezonie.

Mimo straty punktów Legion pozostał na ósmym miejscu w tabeli grupy B. W najbliższą niedzielę legionowscy koszykarze pojadą na trudny mecz do Ostrowi Mazowieckiej, gdzie podejmie ich tamtejszy, depczący im po piętach i mający tylko jeden punkt mniej Sokół Grupa Avista. Początek spotkania o godz. 17.00.

KS Legion Legionowo – Energa Basket Warszawa 57:86 (14:14, 10:26, 26:26, 7:20)

Punkty dla Legionu zdobywali: Słoniewski – 17, Çalişkan – 14, Łapiński – 11, Pabianek – 9, Motel – 5, Turkowski – 1.

Poprzedni artykułMedale z prądem
Następny artykułProstowanie chodnika
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.