W dniu tegorocznego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy nastąpił też oficjalny finał pracy nad kolejnym numerem „Rocznika Legionowskiego”. Uroczysta prezentacja tej wydawanej od 2004 roku książki, odbywająca się pod honorowym patronatem Prezydenta Miasta Legionowo, nastąpiła w głównej siedzibie miejskiego Muzeum Historycznego. Ale jak wszystkie poprzednie tomy, także ten najnowszy nie tylko z tego powodu ma szansę przejść do lokalnej historii.

Mało jest w Polsce gmin i powiatów z taką determinacją odkrywających kolejne karty ze swej przeszłości. Regionaliści z Legionowa i okolic bez wątpienia są pod tym względem w krajowym czubie. – Jest to już czternasty tom, co tylko dowodzi, jak wiele ciekawych aspektów historycznych wiąże się z naszym miastem i powiatem. „Rocznik Legionowski” stał się tak naprawdę już sztandarową pozycją wśród publikacji poświęconych lokalnej oraz ponadlokalnej historii i tradycji. Wydawcą „Rocznika Legionowskiego” jest Towarzystwo Przyjaciół Legionowa, czyli organizacja pozarządowa, która działa od ponad 43 lat – mówi dr Rafał Florczyk, prezes Towarzystwa Przyjaciół Legionowa.

Najnowsze, hojnie dofinansowane przez Urząd Miasta Legionowo wydawnictwo liczy aż 300 stron. Tym razem na jego zawartość złożyła się praca 23 autorów, którzy napisali łącznie 27 tekstów. Tak więc naprawdę jest co czytać. – Znajdujemy tutaj informacje zarówno o najstarszych dziejach Zegrza, autorstwa dra Kazimierza Pacuskiego, jak i kilka tekstów poświęconych historii Legionowa. Należą do nich między innymi artykuły o związku szewców, czyli bojowej organizacji, która w latach 30. działała na terenie miasta, a właściwie osady. Jest także artykuł politologiczny poświęcony preferencjom wyborczym mieszkańców Legionowa w wyborach do Sejmu na początku XX wieku. A tekstem, który niejako odpowiada w tej dziedzinie na współczesność, jest tekst o wyborach i o zamachach w samorządowym Legionowie, w jego władzach, opisanych na łamach prasy z lat 30, autorstwa Jolanty Załęczny. To takie teksty, które są niezwykle aktualne w świetle nadchodzących wydarzeń i sądzę, że zainteresują czytelników – uważa dr hab. Jacek Szczepański, dyr. Muzeum Historycznego w Legionowie.

Podobnie jak na przykład artykuł o spalonym dworze w Zegrzynku czy też omówienie działalności lokalnej komórki Wojskowej Służby Wewnętrznej. Ważnym elementem każdego „Rocznika…” są także jego stałe działy, między innymi z biografiami postaci zasłużonych dla miasta i powiatu. W najnowszym numerze znalazły się interesujące teksty o obrońcy Westerplatte, chorążym Edwardzie Szewczuku, oraz o zmarłych w ubiegłym roku inżynierach – Sławomirze Rynku oraz Cezariuszu Kalinowskim. – Myślę, że to jest ważne, żeby pamiętać o osobach, które pamiętamy z naszego życia, które z nami współpracowały, a już ich z nami nie ma. Ten dział jest w „Roczniku…” od pierwszego tomu. Ważny jest też dla nas dział, w którym omawiamy publikacje, które ukazały się ostatnio w Legionowie czy na terenie powiatu legionowskiego. Dzięki temu badacze, historycy, uczniowie i nauczyciele mogą sięgnąć do literatury, która dotyczy wybranych aspektów z historii powiatu legionowskiego – dodaje dyr. Szczepański.

To ważne, bo chociaż nazwa rocznika mogłaby sugerować związek tylko z jego stolicą, tak naprawdę od początku przybliżał on też historię okolicznych gmin. – Bardzo się cieszę, że są tutaj artykuły dotyczące i Zegrza, i Wierzbicy, I Serocka, Jabłonny czy Nieporętu. Bo powiat legionowski to bardzo młody twór i opisując jego historię, budujemy tożsamość, budujemy świadomość tej ziemi, na której wszyscy mieszkamy – powiedział na prezentacji XIV tomu prezydent Roman Smogorzewski. Podkreśliwszy ciekawą zawartość najnowszego „Rocznika Legionowskiego”, prezydent – z wykształcenia, było nie było, historyk – podzielił się z autorami pewną refleksją. Nawiązując do słów księdza Jana Twardowskiego, zasugerował mianowicie, aby w przyszłości więcej miejsca poświęcać wspomnieniom osób, które tworzyły i wciąż dobrze pamiętają najnowszą historię miasta i powiatu. – Trzeba spieszyć się słuchać ludzi, bo oni też niestety odchodzą. Ci ludzie, którzy walczyli o wolność w czasie II wojny światowej, już praktycznie odeszli. Ale są też ludzie, którzy z racji daty urodzenia powoli będą odchodzić, a nadal dobrze pamiętają to Legionowo z lat 50., 60., 70., a także i 90. – bo to także już historia, dla młodego pokolenia bardzo odległa. Myślę, że wspólnie – nie tylko w „Roczniku…”, ale też w działalności muzeum czy miasta – trzeba takich ludzi posłuchać. Ludzi takich, jak chociażby prezydent Andrzej Kicman, które wie, jak to było w latach 90. czy też wcześniej, bo wtedy też tutaj działał. Trzeba tak robić, ponieważ przez naturalne procesy demograficzne już niedługo takich szans nie będziemy mieć.

Istnieje za to szansa, a właściwie pewność, że czternasty numer „Rocznika Legionowskiego” nie będzie numerem ostatnim. W Towarzystwie Przyjaciół Legionowa powoli przygotowują już kolejną odsłonę tego wyjątkowego wydawnictwa. – Oczywiście mamy w planach dalsze tomy, dlatego właśnie rozpoczynamy proces zbierania materiałów do tomu piętnastego, który planujemy wydać pod koniec bieżącego roku – zapowiada prezes Towarzystwa Rafał Florczyk. Najnowszy „Rocznik…”, tak samo jak numery archiwalne, będzie do nabycia między innymi podczas miejskich imprez kulturalnych, na stoisku TPL-u. Jest on również dostępny w kilku legionowskich księgarniach.

Poprzedni artykułMiłość nie wszystko wybaczy
Następny artykułFordy w czołówce
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.