Przedsiębiorcy zajmujący się gospodarką odpadami łatwego życia nie mają. Nawet wtedy, gdy zamierzają zrobić coś, co z uprzątaniem rosnącej sterty produkowanych przez ludzi śmieci pozwoli im szybciej się uporać. Potwierdza to trwająca od kilku lat batalia firmy MS-EKO w sprawie uruchomienia na terenie Legionowa stacji przeładunku odpadów. Batalia, do której – po stronie przeciwników – dołączyli też ostatnio mieszkańcy.

Tego należało się spodziewać. Konkretyzacja planów zakładających powstanie w Legionowie stacji przeładunku odpadów spotęgowała towarzyszące tej inwestycji emocje. Wyraźnie potwierdził to przebieg styczniowego, obszernie przez nas przed tygodniem relacjonowanego spotkania przedstawicieli firmy MS-EKO z kontestującymi całe przedsięwzięcie mieszkańcami. Mimo to warto jeszcze raz do niego wrócić, aby wskazać na pewne aspekty sprawy, które nie wybrzmiały dotąd wystarczająco wyraźnie.

Chodzi przede wszystkim o kwestie związane z oddziaływaniem zakładu na najbliższe otoczenie. Wedle zapewnień szefa firmy od dawna odbierającej z miasta śmieci, jego sąsiedzi naprawdę mogą spać spokojnie. – Konieczność wygrodzenia działki, wynikająca między innymi z operatu przeciwpożarowego, powoduje, że ogrodzenie będzie zarówno od strony skupu złomu, jak i od strony torowiska oraz napowietrznego ciepłociągu. Natomiast od strony zlewni Przedsiębiorstwa Wodociągowo-Kanalizacyjnego mamy już w tej chwili ogrodzenie. Jest tam pełne, liczące cztery metry ogrodzenie żelbetowe – poinformował zebranych Marcin Sroczyński, prezes zarządu spółki MS-EKO. A wszystko to, przypomnijmy, w stosunkowo mało zurbanizowanej, przemysłowej części miasta. Mieszkańców wątpiących w skuteczność płotu jako zapory dla śmieciowych „aromatów” jednak nie przekonał.

Co ciekawe, zobligowani zapisami Ustawy o udostępnianiu informacji o środowisku, przedstawiciele inwestora ustalili, że w promieniu stu metrów od planowanego miejsca przeładunku odpadów są zaledwie trzy zamieszkane posesje. To jednak, zdaniem prezesa MS-EKO, wcale nie oznacza, że taka działalność utrudni żyjącym tam ludziom życie. – Będziemy mieli również stację dezodoryzacyjną. To jest już w tej chwili obowiązek. Liczymy się z tym, że w najbliższych dwóch latach będziemy zobligowani do pobudowania hali, dlatego że właśnie w tym kierunku idą przepisy w Polsce i w Unii Europejskiej. Bo nie mówimy tu tylko i wyłącznie o tym, co się zmienia w kraju, ale też Unia zaczyna działać w tym kierunku, żeby cała gospodarka odpadami odbywała się w halach. I to w halach ze śluzami powietrznymi. Prawdopodobnie takie przepisy, jeśli wejdą w Unii Europejskiej, zostaną wprowadzone również w Polsce.

Przedstawiciele inwestora od początku brali taką możliwość pod uwagę. Dlatego właśnie ich wybór padł na dzierżawioną już od trzech lat, dającą firmie możliwości rozwoju dużą działkę z dojazdem od ulicy Sikorskiego. – Inaczej nie byłoby ekonomicznego sensu inwestowania ze strony przedsiębiorstwa. Drodzy państwo, my musimy tam utwardzić teren, porobić separatory ropopochodne, wykonać odcieki, zainstalować wagę. To nie jest przedsięwzięcie, które kosztuje mało pieniędzy. Dlatego zwróciliśmy się do miasta o umowę dziesięcioletnią, ponieważ aby w ogóle zacząć działać na tym terenie, musimy wyłożyć bardzo dużo pieniędzy – tłumaczył obecnym na spotkaniu legionowianom Marcin Sroczyński.

Okolicznych mieszkańców inwestorskie dylematy, jak łatwo zgadnąć, nie interesują. Zakres wymaganych prawem zabezpieczeń, również sanitarnych, u części z nich wzbudził jednak zaufanie. Wprawdzie ograniczone, ale to zawsze coś. Jedno jest pewne: firma legalnie zajmująca się w naszym kraju gospodarką odpadami funkcjonuje w bardzo sztywnych ramach prawnych. I albo się do nich dostosuje, albo wylatuje z rynku. – Ja tak jak teraz siedzę z państwem, to nie chciałbym się z państwem spotykać za rok czy dwa lata, bo będziecie protestowali, ponieważ nasza działalność będzie wam przeszkadzała. My naprawdę nie jesteśmy firmą, która opiera swoją działalność na walce z mieszkańcami, tylko wręcz odwrotnie. Staramy się być przedsiębiorstwem, które współpracuje, a nie przeszkadza – podkreślił prezes Sroczyński.

Póki co ze świadczonych w Legionowie przez MS-EKO usług zarówno ratusz, jak też mieszkańcy są generalnie zadowoleni. A kilkadziesiąt krążących po mieście śmieciarek dyskretnie i sprawnie robi to, co do nich należy. Sądząc po zapewnieniach prezesa firmy, uruchomienie stacji przeładunku odpadów cały ten proces dodatkowo ułatwi. I co równie ważne, uczyni go bardziej opłacalnym – także z perspektywy wszystkich osób i podmiotów, które za wywóz śmieci płacą.

Poprzedni artykułPedałowanie z procentami
Następny artykułSparowanie z „dwójką”
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.