W dziesiąty rok swego istnienia senioralny legionowski zespół Na Luzie wszedł z przytupem. Choć biorąc pod uwagę cechy tańca, który posłużył jego członkom do scenicznej wypowiedzi, należałoby raczej mówić o gwałtownych emocjach i artystycznej zmysłowości. Wszystko to zaprezentowali oni w drugi piątek stycznia w sali widowiskowej ratusza, podczas premiery swego najnowszego spektaklu – „Do tanga trzeba dwojga”.

Powyższy tytuł, nawiązujący do jednego z największych przebojów Budki Suflera, nie był oczywiście przypadkowy. – Dzisiejszy wieczór jest poświęcony tangu, różnego rodzaju tangom, bo jest ono niesamowicie bogate w treść, w rytm, jest pełne emocji i miłości. Często mówi się – szczególnie w czasach, gdy ono powstawało, że tango, ze względu na tą swoją intymność, jest nieprzyzwoite. A dzisiaj będą tanga bardzo różne: i zabawne, i bardzo poważne, a jedno nawet takie bardziej patriotyczne. Tak że nasi artyści będą mogli się wykazać – mówiła przed premierą Małgorzata Luzak, twórczyni zespołu Na Luzie. Artyści, lecz także specjalnie zaproszeni przez nich na scenę goście. – Dodatkowo dzisiaj mamy nowość: wirtuoza na akordeonie, który towarzyszy naszym wykonawcom (w tej roli Włodzimierz Cichecki – przyp. red.). Pokażą się też mistrzowie tanga argentyńskiego – Hania Oset i Andrzej Kisiel, którzy zatańczą na scenie sami oraz przy różnych utworach – dodaje legionowska radna. – Boimy się jak zwykle, bo, wiadomo, trema. Po pandemii niestety wiele naszych gwiazd ma problemy z pamięcią, ale mam nadzieję, że publiczność będzie nas wspierać, nawet jeżeli będą jakieś drobne pomyłki.

Skoro już mowa o publiczności, wszystkie wejściówki na premierę rozeszły się w mgnieniu oka. Podobnie jak na dwa kolejne spektakle, bo widząc, co się święci, artyści postanowili niedługo po niej znów „pójść w tango”. Głównie po to, aby ich najnowsze dzieło jak najszybciej mogli obejrzeć wszyscy chętni. Zwłaszcza że, po trosze wbrew nazwie zespołu, opartego na tangach przedstawienia wcale nie dało się przygotować na luzie. – Muszę powiedzieć, że byłam na lekcji tanga argentyńskiego i mimo że lubię tańczyć, to te figury i te nogi to mi się trochę plątały. Tak że to jest bardzo trudny taniec. Ten program jest troszeczkę inny niż te wcześniejsze, trochę poważniejszy i myślę, że najtrudniejszy z naszych dotychczasowych programów – uważa pani Małgorzata.

Tym razem, dla odmiany, zabrakło w nim tak lubianych przez fanów zespołu skeczów. Pojawili się za to stylowi konferansjerka z konferansjerem, a także spora szczypta… języka francuskiego. Aby dla każdego znalazło się coś miłego, piątkowy wieczór na milondze, czyli spotkaniu z tangiem w roli głównej, opierał się jednak nie tylko na tańcu. Chór oraz soliści uraczyli też widzów solidną porcją szlagierów, jak zwykle wykonywanych pod czujnym okiem i uchem Marka Pawłowicza. W tym również piosenką zatytułowaną „Powróćmy jak za dawnych lat”, z padającymi pod koniec refrenu słowami: „…i w życiu może zdarzyć się cudowna baśń”.

Owa „cudowna baśń” bez wątpienia stała się udziałem kilkudziesięciu seniorów, którzy przewinęli się dotychczas przez zespół Na Luzie. Teraz, po dekadzie materializowania na scenie artystycznych marzeń, chcą oni swoją rocznicę godnie uczcić. – W tym roku obchodzimy dziesięciolecie, więc planujemy zrobić taki spektakl złożony z najlepszych utworów tego dziesięciolecia. Chodzi mi po głowie myśl, żeby zrobić to w formie nocnego maratonu, ale jeszcze o tym pomyślimy – zapowiada Małgorzata Luzak. Jedno wydaje się pewne: również o frekwencję na swoim jubileuszowym występie luzaccy legionowscy seniorzy martwić się nie powinni.

Poprzedni artykułZakątek z kostką
Następny artykułGrunt to współpraca
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 52-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od blisko dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.