Tuż przed świętami Bożego Narodzenia na legionowskie ulice dziarsko ruszyła grupa wyjątkowych kolędników. Wyjątkowych nie tylko dlatego, że takie pochody należą w mieście do rzadkości, lecz także z powodu towarzyszącego uczestnikom dobroczynnego przesłania.

Przygotowania do tej ważnej misji kolędnicy odbyli w parafii św. Jana Kantego, pod okiem siostry Kryspiny ze zgromadzenia Misjonarek Świętej Rodziny. – To nie jest mój pomysł. Wywodzi się od zapoczątkowanych w 1990 roku Papieskich Dzieł Misyjnych. No i zrodziła się taka myśl, żeby zakolędować również w naszej parafii, czyli zanieść ludziom dobrą nowinę o Jezusie, który do nas przyszedł. Są to kolędnicy misyjni, czyli nie tak, jak to znamy w Polsce, tylko chodzą po domach, ale mają też przesłanie: głoszą misję o narodzeniu Jezusa i robią to dzieci dzieciom. Tak więc legionowskie dzieci będą poprzez kolędowanie zbierały ofiary dla najbiedniejszych dzieci na świecie. W tym roku Papieskie Dzieła Misyjne naznaczyły nam te z Papui Nowej Gwinei – opowiada siostra Kryspina.

Na wieść o perspektywie kolędowania młodzi parafianie zareagowali z właściwym swojemu wiekowi entuzjazmem. I przez kilka tygodni sumiennie ćwiczyli, szykując się do publicznego świątecznego debiutu. – To jest grupa Oaza Dzieci Bożych, która powstała niedawno przy parafii św. Jana Kantego. W krótkim scenariuszu przekazujemy tajemnicę bożego narodzenia, czyli jest Maryja, jest Józef, są pasterze i królowie. Mówimy przy tym, że Jezus narodził się na całym świecie, dla wszystkich. I wspominamy też o tych najbiedniejszych. Chcemy nieść radosną nowinę o tym, że Jezus się narodził. Myślę, że u ludzi, którzy będą widzieli na ulicach te przebrane, śpiewające dzieci, wywoła to radość w sercu – dodaje siostra Kryspina. I tak też się w Legionowie stało. Mieszkańcy chętnie wpuszczali małych kolędników do swoich domów, często wzruszeni tą barwną formą powrotu do pradawnej polskiej tradycji. Rozśpiewanemu orszakowi z sympatią przyglądali się również przechodnie. Zadowoleni byli więc zarówno główni wykonawcy, jak i towarzyszący im rodzice, którzy w kolędowaniu od początku ich wspierali. – Są razem z nami, bo sami też chcą mieć w tym swój udział. Jeden tatuś pomógł nam wykonać gwiazdę, mamusie wymyślały stroje, więc to jest takie nasze wspólne przedsięwzięcie.

Swego rodzaju zwieńczenie legionowskiego kolędowania stanowiła dla dzieciaków wizyta na grudniowej sesji rady miasta. Po ożywionej dyskusji nad tegorocznym budżetem ich przedstawienie było dla samorządowców jak znalazł. Uspokoiło nastroje, przypominając zarazem temu i owemu, że są w życiu rzeczy ważniejsze od politykowania i kasy.

Poprzedni artykułSkończyło się uchylanie
Następny artykułPiłka w klatce
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.