Scena i obsceniczność

Dzięki panu Grześkowi z Perfectu każdy w miarę przytomny rodak miał szansę usłyszeć, że „trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść niepokonanym”. Ale zapewne nie każdy ów przekaz tak samo zrozumiał. Jeśli odebrać go wprost, wyznawca filozofii „Ale wkoło jest wesoło” (oraz jego liczni kumple po rockowym i chałturniczym fachu) uchodzi w tej kwestii za pełnolitrażowy autorytet. Dla jednostek obeznanych z tzw. branżą żadna to nowina, iż nie raz i nie dwa, nawet kiedy dobrze wybierze się moment, brakuje sił do opuszczenia sceny. A czasem nawet, o ile artysta zbyt mocno zagrał na nerwach swej wątrobie, ciężko jest się tam wdrapać. Mniejsza o to. Zawartą w powyższej pieśni przestrogę da się wszak rozciągnąć na większość dziedzin życia.

Po mundialu jej mistrzowską, nomen omen, interpretację zaserwuje pewnie kibicom kilka piłkarskich legend. Osiągnąwszy sędziwą trzydziestkę z hakiem, gdy zdrówko obniżyło loty, a z murawy wykopało się już wystarczającą górę grosza, trudno o lepszy moment. Wczesna emerytura, w dodatku bez oglądania się na ZUS – marzenie! Przywołanym wcześniej, popularnym w ubiegłym wieku grajkom rozstania z publiką wychodzą gorzej. Co często widać, słychać i czuć. Owszem, można naciągnąć gębę czy wciągnąć brzuch, lecz stare muzyczne kotlety takimi pozostaną. I zalatują. Nawet po przyprawieniu ich jakimś pieprznym dodatkiem. Kontynuując kulinarne metafory, niepokonanym warto też być, gdy los zgotował nam rolę porzuconej ofiary miłości, sparzonej na życiu w parze. Zabolało serducho, trudno. Byle później, w pragnieniu reaktywacji, nie łasić się do swego prześladowcy. To nie „Matrix”. Poza tym, odgrzewany smakuje tylko bigos.

Najtrudniej jednak schodzić ze sceny tym, którzy okupują ją, nie posiadając do tego mandatu. Tu, skoro już mowa o tym symbolu władzy, brylują oczywiście politycy. A właściwie stanowiące ich nieme tło płotki, z biegiem czasu coraz mniej zresztą świadome, że – jak to ryby – chociaż głosują, nie mają głosu. Samorządowa czy sejmowa dieta, jako bodaj jedyna, zawsze doskonale smakuje. Tym zaś, co konsumują na krzywy ryj, nigdy się nie nudzi. Zejść ze sceny? W życiu! Co najwyżej z mównicy.

Poprzedni artykułZ dużej hałdy mały dym
Następny artykułZaczytany projekt
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.